Ostatni dom po lewej

The Last House on the Left
2009
6,5 63 tys. ocen
6,5 10 1 63136
4,9 11 krytyków
Ostatni dom po lewej
powrót do forum filmu Ostatni dom po lewej

...zdaje się że mam kandydata na najlepszą przeróbkę filmową z ostatniego dziesięciolecia!
Nigdy bym nie przepuszczał, że któraś z nowszych wersji starych dzieł (zwłaszcza z tych nakręconych w przeciągu ostatnich lat) zrobi na mnie tak ogromne wrażenie. A jednak.
Nowy ,,Last House On The Left" Iliadisa z mijającego roku okazał się solidnie nakręconym i opowiedzianym filmem, który (co tu dużo mówić) zachwycił mnie znacznie bardziej niż pierwowzór Cravena
z przed ponad 36-cioma laty.
Różnic w stosunku do oryginału wiele tu nie doświadczymy, ale wszystkie zmiany (nawet jeśli nie są jakieś rewolucyjne) wykonane są rzetelnie i w miare dojrzale.
Jednym z głównych aspektów różnic w obu wersjach jest tło czasowe. Nowy ,,Last House On The Left" to uwspołcześniona wykonawczo (jak zresztą wszystkie wpółczesne remeke'i) i fabularnie produkacja.
Lecz w tym drugim przypadku owe uwspółcześnienie jest dość oszczędne. Mała obecność komórek, chwilowe puszczanie nowej muzyki w radiu samochowowym, nowsze samochody, sprzęty itp.
Reżyser zrezygnował z większości absurdalnych i wręcz idiotycznych zachowań oraz odzywek morderczej bandy z pierwowzoru
co niewątpliwie wyszło produkcji na dobre.
Aktorstwo jest bardzo dobre i co najważniejsze realistyczne. Garret Dillahunt jako Krug trochę bardziej przekonał mnie niż David Hess w oryginale. Chodź na tego drugiego oczywiście też nie narzekałem.
Pozostałe czarne charakery trochę inne są niż u Wesa, ale nadal znakomite.
Np. dziewczyna nie jest już tak zwariowana, ale na swój sposób również bezbłędna.
Scena gwałtu jest jeszcze bardziej wstrząsająca niż w filmie z 1972-ego.
Justin jest jeszcze bardziej biernym uczestnikiem ekscesów niż Junior Stillo w oryginale i podobał mi się fakt, że nie dość iż widział przestępstwo popełnione przez ojca to jeszcze sam wcześniej
został prawie zmuszony do gwałtu.
Jesienności i humoru co w dużym stopniu pojawiało się w oryginale tutaj nie uświadczymy.
Klimat jest ogólnie bardziej mroczny i nieco poważniejszy. Atmosfera panuje bardziej wakacyjna co jest podkreślane m. in. wieloma pięknymi zdjęciami.
Muzyka jest ciekawa, ładna i umacnia emocje płynące z ekranu.
,,Ożywienie" jednej osoby w drugiej połowie filmu może było trochę naiwne, ale z drugiej strony nie pozbawiło wersji Greckiego reżesera efektu zaskoczenia.
Produkcja w sumie mogłaby trwać nieco krócej, ale wszystko naszczęście nakręcone jest poprawnie, z atmosferą i nie ma typowych ,,zapchajdziur".
Rodzice jednej ofiary nadal są emocjonalnie w miarę opanowani ale wciaż przejęci losem swojej córki, a Tony Goldwyn oraz Monicca Potter odgrywają to perfekcyjnie.
O pierwowzorze pisałem, że ujmuje poważny temat z danego okresu, zawsze aktualny jednocześnie traktując go z pewnego rodzaju dystansem, ale nadal nie lekceważąc istoty jego problemu.
Podobnie jest tutaj. Lecz reżyser zrobił zdecydowanie krok naprzód w ukazaniu treści obrazu jeszcze bardziej serio. Rodzina jak każda inna, dwie nastoletnie przyjaciółki, wakacyjny klimat i oprawcy. Okrutni, bezwzględni i poważniejsi niż w oryginale z początku lat 70-ątych. Piękna jesieni już tu nie uświadczymy, ale zobaczymy wiele
ciekawych zdjęć które niewątpliwie utrzymają nasz zwrok zwrócony ku ekranowi.
Dziewczyny już nie jadą na koncert lecz spotykają się w sklepie gdzie jedna z nich pracuje i tam właściwie zaczynają się ,,korzenie koszmaru".
Zwykła historia opowiedziana w zwykłym świecie w zwykłym życiu, ale uświadamiająca nam ciągłą aktualność jednego z największych problemów na świecie. Ale w taki sposób opowiedziana, że zarówno ostrzega nas przed nadmierną ufnością w stosunku do nowo poznanych osób jednocześnie dając pewnego rodzaju katharsis pokazując, że nie ma zbrodni bez kary.
Gdyby każdy remake miał wyglądać tak jak ten tutaj omawiany z pewnością byłby oczekiwany i przyjmowany z dużo mniejszym chłodem oraz irytacją.
,,Last House On The Left" z 2009 to znakomita przeróbka, która wciąga, zachwyca i jest jednocześnie jedyną według mnie z
pierwszego dziesięciolecia początku XXI-ego wieku, która okazała się znacznie lepsza od swego poprzednika.
Gorąco polecam!