z całym szacunkiem, ale zastanówcie sie nad tym co piszecie... chwalicie film za realizm i budowanie napięcie. Do połowy film nie był zły, nie byl dobry. Zwykly nijaki, lekko naciągany kit. Ale od momentu rozpoczęcia akcji w domu nad jeziorem, przeradza sie to w kompletną farsę. Budowanie napięcia nie polega na robieniu sceny gdzie dwóch facetów przez 5 minut próbuje się nawzajem pozabijać, a ich walka polega tylko i wyłącznie na zasadzie "ja moge cie teraz zabic, ale nie, bo sie przewroce, teraz ty mozesz ie zabic, ale ja rzuce w ciebie majteczkami w kropeczki i ty sie przewrocisz" i tak w kółko. A ja siedze i czekam az to sie skonczy, bo przeciez wiem kto kogo zabije. Podobnie z realizmem. Bardzo realistyczna jest sytuacja, gdzie troje ludzi, w tym dwóch mężczyzn, mających bron, nie moze poradzic sobie z jedną postrzeloną kobietą. I znowu rozpoczyna sie zabawa w kotka i myszke. Żal i rozpacz. Ale biorąc pod uwagę, ze przemysl filmowy schodzi na psy i robi się filmy w stylu "18letnia dziewica", to nic dziwnego, ze ludzie zachwycają się takim dennym, nijakim i mocno naciąganym filmem.