Scott a w zasadzie scenarzyści Nicole Holofcener, Matt Damont i Ben Affleck totalnie nie rozumieją narracyjnej struktury na której oparli całą opowieść. Wszystkie trzy opowieści poza drobnymi szczegółami niczym się nie różnią. Opowiadają to samo nie wiedzieć czemu. Totalne bez sensu. Film mógł mieć normalną strukturę narracyjną i raczej by na tym nie stracił, a może nawet zyskał. Zamiast dublowania tego samego byłby czas na lepsze przedstawienie postaci i trudniej pozycji kobiet w średniowiecznym świecie mężczyzn. Ale trzeb brać to co jest. Z plusów film jest pięknie sfilmowany i aktorsko prezentuje się całkiem dobrze. O ile zazwyczaj Matt Damont mnie drażni tu był bardzo przekonywujący. Podobnie Ben Affleck w oryginalnej fryzurze. Fajnie było też zobaczyć Drivera w roli odmiennej od emploi do którego ostatnimi czasy przyzwyczaił. Najlepiej jednak zagrała Jodie Comer, pokazała najwięcej emocji.
Z pozoru niczym sie nie roznia jak to w zyciu ale jak to powiadaja diabel tkwi w szczegolach,dzieki temu dostajmy historie podana nie łopatologicznie i to dobry zabieg wlasnie.
Obawiam się, że tego diabła jest za mało aby warto się było nim zajmować i to jest zmarnowanie tego zabiegu. Można to było o wiele lepiej z samego artystycznego punktu widzenia. Np. spowodować aby wydarzenia na ekranie we wszystkich trzech historiach były identyczne, a różnice tkwiłyby jedynie w ustawieniu kamery i cięciach. Można by też zróżnicować je jedynie światłem, filtrami, muzyką lub nawet charakteryzacją lub scenografią. Można by nawet pójść na całość i pozmieniać wszystko poza rdzeniem fabuły, łącznie z aktorami grającymi poszczególne role i miejscem akcji. Można też było pójść ścieżką "Rashomona" i po prostu opowiedzieć różne wydarzenia.
Zgadza się, te 3 spojrzenia niewiele się różniły i w zasadzie nie wiem po co ten zabieg.
Fajnie by było jeśli te spojrzenia na tyle się różniły, żeby nie było jasne czy był gwałt czy nie było. A tak to na siłę trochę to wszystko.
Myślałem też, że mamuśka Mata Damona oberwie (albo będzie jakieś drugie dno tego), bo w końcu zostawiła Margerite samą w zamku.