Przywodzi na myśl "Dni gniewu". Ale również ku mojemu zaskoczeniu to nie tyle efekciarski spaghetti western pełen strzelanin, co opowieść o przyjaźni.
Ramon i jego ojciec są terroryzowani przez bezlitosnego Barreta. Chce on zagarnąć ich ziemię. Najpierw gdy chłopak idzie zwrócić dług, zostaje napadnięty przez jego ludzi, a później wybatożony za oskarżenia wobec bogacza. Gdy pobity i ranny Ramon wraca do domu zastaje ojca martwego, a mieszkanie spalone. Postanawia się zemścić na oprawcach, ale jego zamach zostaje udaremniony, a bohater dostaje kulkę. Od śmierci ratuje go Rezza (w amerykańskiej wersji Django), płatny morderca. Między nimi zawiązuje się przyjaźń...
Rezza to główna zaleta filmu. Wykreowany przez Dragomira Bojanića stary zabójca częściej mówi niż strzela, a jego monologi są zaskakująco odkrywcze, oczywiście mając na uwadze że to włoski western. Cała reszta filmu jest do przewidzenia. Niemniej podobało mi się że reżyser skupił się na relacjach między bohaterami. Dysponując takim scenariuszem (nic wielkiego), marną muzyką i bardzo słabym montażystą to było najlepsze wyjście.
Wg mnie zakończenie tutaj lepsze niż w "Dniach gniewu" (pod względem scenariusza a nie wykonania). Ogólnie Giuseppe Vari jak na budżety, którymi dysponował, kręcił raczej solidne spagi.