Kolejny The Thing czy inny Alien, ale bez porównania głupszy.
I schematyczny aż do bólu. To co najbardziej uwiera w dupsko, to elita ludzkości przedstawiona jako przypadkowa zbieranina półgłówków. Irracjonalne zachowania mnożą się tu niczym bakterie.
Wielu pisarzy sf to fizycy z wykształcenia i każdy z nich umiałby narysować postać naukowca z prawdziwego zdarzenia dużo bardziej wiarygodnie. I zresztą to w swoich powieściach czyni.
Ci ludzie w tym filmie sprawiają wrażenie jakby zostali wzięci z jakiejś ulicznej łapanki. Nieprofesjonalni, otępiali, nieprzygotowani do misji, słabi psychicznie. Nie wzięlibyśmy takich ludzi nie tylko na misję na Marsa, ale nawet na wycieczkę rowerową za miasto, w obawie, że w przypadku złapania gumy, nie umieliby sobie dętki w rowerze wymienić. Zamiast tego marudziliby, stękali i twierdzili, że to wszystko wina Tuska. Nie, dziękuję.
Jednak ja nie idę po bandzie. W zalewie komiksowego gówna adresowanego do opóźnionej w rozwoju młodzieży, ten film nie jawi się jako dno. W sumie trzyma tempo, nie nudzi, niektóre kreacje nie są najgorsze, mimo ogólnie słabego scenariusza i słabych dialogów. Scenografia jest niczego sobie. Baza marsjańska z zewnątrz i z wewnątrz przedstawiona została względnie ok.
Daję 5/10, może trochę na wyrost - film średni.