Jestem świeżo po seansie i muszę przyznać, że sam nie wiem co myśleć o filmie. Na
początku zaznaczę, że 5 była zdecydowanie lepsza od części 4 i 3. Zdecydowanym
plusem tej części są sceny śmierci - w miarę realistyczne i (często) z zaskakującym
finałem. Zdecydowanymi faworytami są sekwencje w gabinecie okulisty i na sali
gimnastycznej.
Do aktorów też nie mam większych zastrzeżeń - oczywiście nie znajdziemy tu kreacji
godnych Oscara, ale też nie oczekiwaliśmy takich. Jedyne zastrzeżenia mogę mieć do
Nicholasa D'Agasto, co nie znaczy, że był zły. Był poprawny, ale czasami miał problemy z
odegraniem zachowania postaci. Najlepiej wypadły Emma Bell jako Molly i aktorka
grająca Olivię.
Co mi się nie podobało? Pierwsza część filmu - pierwsze 3 śmierci działy się zbyt
szybko. Ledwie po tym, jak zginęła pierwsza osoba, następna wybiera się do miejsca
swojej śmierci, a trzecia też nie czeka zbyt długo. Zabrakło zwolnienia tempa, aby
bohaterowie zaczęli zauważać, co dzieje się dookoła.
Druga połowa filmu jest, dla odmiany, bardzo dobra. Wciąż dużo się dzieje, jednak
poświęcono też czas na zagłębienie się w bohaterów. Dodatkowym plusem jest
zakończenie - chyba najlepsze z całej serii.
Efekty są dobre, nawet bardzo. Sekwencja mostu jest najlepszą sceną otwierającą w
serii.
I chyba tyle mam do powiedzenia o tej części. Może coś przyjdzie mi do głowy, jak już
nabiorę większego dystansu. Na razie mogę dać 7/10, choć raz waham się nad 8, a raz
nad 6.