Oto jest głowa zdrajcy

A Man for All Seasons
1966
7,7 5,5 tys. ocen
7,7 10 1 5512
8,2 16 krytyków
Oto jest głowa zdrajcy
powrót do forum filmu Oto jest głowa zdrajcy

...czyli całkowite przeciwieństwo współczesnego kina. Niektórzy mogą się co prawda
czepiać, że to "tylko" ekranizacja sztuki, niech jednak nie zapominają, że taki proces też
wymaga artyzmu, który nie zabije ducha oryginału. A co do samego dzieła -> duża dawka
prawdy o szeroko pojętej władzy oraz ludzkiej naturze, ale przede wszystkim jedne z
najlepszych dialogów w historii kina. Kto nie widział, ten kiep... :)

ocenił(a) film na 7
Maxime

Dzieła akurat nie czytałam, dlatego nie mogę porównac do niego filmu, jednak film mi się podobał. Dobrze, że jest coś, co opowiada życię Thomasa More'a, bo co tu dużo mówić, większość filmów czy serialów o Tudorach traktuje jego postać dość ogólnikowo :)

ocenił(a) film na 8
Maxime

Najlepszy film religijny jaki kiedykolwiek zrobiono. Skarbnica cytatów.

Maxime

Mi się taki zabieg spodobał. Film mimo wszystko nie sprawia wrażenia teatru telewizji. Operator nie szarżuje, muzyka też dość szczątkowa. Cały ciężar filmu zostaje utrzymany na barkach scenariusza i aktorów. I w tym tkwi cała siła filmu. Nawet przez moment uwagi widza nie przykuwa wizualny rozmach, czy wirtuozeria operatora. Cała uwaga skupia się w bohaterach. Nie wiem, ale być może taki był cel. Swoją drogą jak genialny był to scenariusz i jak genialnie zagrane postaci, skoro teoretycznie nudny film ogląda się jak najlepszy thriller.

ocenił(a) film na 9
NickError

Do mnie również przemówiła estetyka minimalistyczna tego filmu, ale nieprawdą byłoby twierdzić, że nie ma w tym obrazie scen, na których można zawiesić oko - chociażby tak częste ujęcia plenerów podczas przepraw łodzią po rzece (strasznie dużo pływania łódką w tym filmie swoją drogą), czy "niespodziewana" wizyta Henryka, kiedy próbuje wpłynąć na Morusa w ogrodzie. Jak już pisało szacowne grono poprzedników, pozwala to skupić się na fabule filmu i relacjach między odgrywanymi przez aktorów bohaterami - i tu wypływa kolejna moim zdaniem zaleta tego filmu, a mianowicie Aktorstwo. Przez wielkie A. Nieco teatralne (ale bez przesady), cholernie ekspresyjne, nasycone emocjami i przykuwające uwagę. Scofield jest naprawdę wyśmienity, ale jeszcze większe wrażenie zrobili na mnie kardynał Wolsey (lub Wosley, nie pamiętam dokładnej pisowni) oraz, zwłaszcza Henryk VIII - król prostak z wahaniami nastrojów został tam wykreowany koncertowo, nie można było oderwać oczu, kiedy tylko pojawiał się na ekranie. Prawdę powiedziawszy, ten film byłby godzien uwagi nawet gdyby pod względem scenariusza był bardzo słaby - przez wzgląd na aktorstwo właśnie. Mógłby to być nawet film o tym jak Henryk z Morusem idą na ryby i jedzą na łódce ( a jakże :P) drugie śniadanie, gadając niezobowiązujące głupoty - a i tak obejrzałbym film do końca, jeśli tylko trzymałby poziom aktorski, który teraz sobą reprezentuje. Na szczęście "A man for all seasons" nie każe nam wybierać, tylko serwuje wspaniałą fabułę, popartą koncertowym aktorstwem, o jakie dziś chyba trudno.