zgodnie z opisem filmu, cały świat Adama miał ulec przewartościowaniu kiedy usłyszał diagnozę, tymczasem jedyna wartość, jaka uległa zmianie, to jego relacja z matką. mam wrażenie, że bohater po chorobie był dokładnie taki sam, jak przed nią. scena ostatniej nocy przed operacją jest dla mnie zupełnie niewiarygodna - w prawdziwym życiu pacjent leżałby już w szpitalu i przechodził badania przygotowujące do zabiegu albo przynajmniej odpoczywał w domu i zbierał siły, a nie imprezował na mieście. ani Adam, ani Kyle tej nocy nie zachowują się, jakby to mogło być ich ostatnie spotkanie. wyobrażałam sobie, że jak już wyszli na miasto, to będą się bawić jakby jutra miało nie być (dosłownie) i zwieńczą to jakimś wzruszającym pożegnaniem. główny bohater nie do końca mnie przekonał, spodziewałam się po nim więcej emocji. jestem bardzo ciekawa jak zagrałby tę postać James McAvoy, który pierwotnie był do niej obsadzony.