Ledwo udało mi się obejrzeć do końca ten film. Film ten zawiera w sobie niemal wszystkie
elementy pretensjonalnego, przekombinowanego polskiego filmidła. Przeciągające się w
nieskończoność ujęcia, bohaterowie którzy w ogóle się do siebie nie odzywają, a jak już się
odezwą to wygłaszają teksty jak z innej bajki, nienaturalne zachowania, przestylizowane wnętrza i
miejsca które wydają się oderwane od rzeczywistości... Aż ręce opadają.
A same zachowania bohaterów doprowadziły mnie do bólu głowy spowodowanego ciągłymi
facepalmami.
Dla mnie w tym filmie leży zarówno forma jak i treść.
Znacznie bardziej podobała mi się ta niemiecka "Siła przyciągania". Jakieś to wszystko bardziej
wiarygodne tam było.
Ktoś to w końcu powiedział. W końcu w naszej przaśnej kinematografii pojawił się "odważnie potraktowany" (czytaj: nieocenzurowane sceny homo seksu i gołe penisy), więc każdy szanujący się "człowiek na poziomie" będzie się tym zachwycał. Trzeba powiedzieć prawdę: król jest nagi! Film jest nudny, nienaturalny. Oczywiście bohaterowie zamieszkują nieistniejący, wymuskany świat, w którym każdy ma minimalistyczną kuchnię i nienaganną sylwetkę. Mamusia uczy się japońskiego, dziewczyna jeżdzi metrem. Takie to wszystko zachodnie. Szkoda tylko, że niewiele ma wspólnego z prawdziwymi ludźmi z krwi i kości, którzy zamieszkują nasz kraj i przydarzyło się im być gejami. Ogromny zawód, w połowie filmu miałam ochotę wyłączyć tą szmirę.Nie zrobiłam tego tylko datego, żeby mieć prawo ją skrytykować.
A co to znaczy wg ciebie "prawdziwi ludzie z krwi i kości"? Czyli to ludzie bez ambicji, którzy nie uczą się języków, nie mają marzeń i nie jeżdżą na gapę metrem czy ci, którzy kochają się przez prześcieradło z dziurą i w ubraniach? Bo nie czaję.
Niestety, jest jak piszesz. Tak bezsensownych dialogów i pretensjonalnej fabuły dawno nie widziałem. I te pseudoartystyczne ujęcia i te niby odważne sceny erotyczne. A jeszcze dwuznaczny wątek z matką, nie zabrakło tez oczywiście przejaskrawionego prześladowania gejów, co za sztampa.