moim fetyszem są filmy, które potrafią wywołać u człowieka wielkie emocje. Szczególnie te, które potrafią doprowadzić człowieka do refleksji, bądź płaczu. Oglądając ten film płakałam przez bite pół godziny, o dziwo gdy oglądam go po raz enty przeżywam dokładnie to samo. tak samo jak z książką. może film różni się od ksiązki nieco, ale mimo wszystko jest świetny. polecam.
Nie będę twierdził bezsensownie, że o gustach się nie dyskutuje ale powiem, że różni ludzie żyją na tym świecie. Podaj konktretny powód albo opisz scenę, która spowodowała, że płakałaś bite pół godziny czy może mama kazała ci obierać cebulę i ten przypadkowy zbieg okoliczności spowodował tak nieuzasadnioną reakcję sfrustrowanego organizmu.Potem ja zajmę się postawieniem diagnozy dotąd nierozpoznanej jednostki chorobowej ale najprawdopodobniej po zbyt długich konsultacjach z konsylium specjalistów psychiatrii przy suto zaprawianum stoliku dojdę do wniosku, że to tylko niegroźne wstępne stadium debilizmu paranoidalnego!
Trochę zabolała mnie Twoja wypowiedź "dybusmariusz" gdyż mówisz w pewnym sensie także i o mnie. Może nie płakałam na całym filmie oraz nie płacze na nim oglądając go teraz, ale z czystą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że to mój ulubiony film. Skoro pragniesz tej sceny, na której można się popłakać, to ja płakałam wtedy gdy Holly rozmawiała ze swoją matką i mówiła że nigdy już nie będzie tak jak kiedyś i że Jego już nigdy nie będzie.. Jest to jeden z nielicznych filmów, które aż tak mnie poruszyły..