A więc tak - dziś przeczytałam książkę. Była piękna, płakałam, śmiałam się i byłam zachwycona. Postanowiłam sobie ściągnąć film i podejść do niego na luzie, licząc, że będzie mnie tak zachwycał jak książka. A tu co?
1. Drewniane aktorstwo. Akcent Butlera był straszny. Hilary grała jakby połknęła kij. Ta co grała Ciarę była beznadziejna jakby ją wypuścili ze szkoły dopiero.
2. Postacie. Główna postać - Holly była straszna. Nie przekonywała do siebie, ale to wina kiepskiego aktorstwa Swank. To niesamowita aktorka, jestem jej wielką fanką, ale w tym filmie dała ciała i tyle. Matka głównej bohaterki to jakaś nieczuła zołza.
3. Akcja. Holly targająca ze sobą urnę z prochami męża? WTF? Poza tym listy. W książce to był pełen emocji rytuał, który kazał nam czuć to samo co Holly a tutaj było to po prostu nijakie i nieciekawe.
4. Braki. Bardzo brakowało mi Richarda i Declana. To były najbarwniejsze postacie w książce i szkoda, że ich zabrakło. Poza tym bardzo brakowało mi tej relacji Holly z rodziną oraz przyjaciółkami. Nie było tego w ogóle. Ogólnie występował tu brak emocji.
5. Absurdy. Na pogrzebie wszyscy śmiali się, pili i żartowali a Denise podrywała wszystkich po kolei jakby miała chcicę. Na pogrzebie!!! Poza tym Daniel gadający o zdechłym psie? Ani to śmieszne ani nijakie.
Niestety, przygotowana byłam na potok łez taki jaki był podczas lektury. Daję niestety 4/10
Mnie również po przeczytaniu książki film mocno rozczarował, choć pewnie gdybym książki nie czytała to dużo bardziej podobałby mi się. Aczkolwiek było parę scen, które przypadły mi do gustu.
przez to, że czytałam książkę nie wiem jak ocenić film.
książka genialna! nie lubię czytać o śmierci ale wcale nie była ciężka :) przezabawna i wzruszająca...
film mnie nie porwał. nie rozumiem jak można dopuścić do tego by aż tak skopać książkę.
i popieram. braki były najgorsze
mówiąc szczerze to wcale film mi przyjemności nie sprawił gdy go oglądałam, wręcz przeciwnie. pewnie to dlatego, że książka była genialna! więc oglądając marną ekranizację strasznie się męczyłam.
"Holly targająca ze sobą urnę z prochami męża? WTF?"
Cieszę się, że ktoś jeszcze to zauważył xD Ten wątek totalnie mnie rozwalił. Oglądając tę scenę, zmieszana, śmiałam się z jej głupoty - żałosne. Niestety w filmie znalazłyby się jeszcze podobne wpadki. Książki nie czytałam, ale po powyższych recenzjach, koniecznie muszę ją przeczytać :D Natomiast film dostał ode mnie 8/10. Długo zastanawiałam się jaka ocenę wystawić, bo jak słusznie zauważyłaś miał wady, choć nie z wszystkim co napisałaś się zgadzam:) Wystawiłam 8, bo to jeden z niewielu filmów, na którym się całkowicie rozkleiłam. Niektóre sceny wyzwalają ogromnie silne emocje, po których byłam totalnie wzruszona przez długi czas i stad właśnie tak wysoka ocena:)
Ja podejrzewam, że mnie się film nie spodobał i mnie nie wzruszył bo najpierw czytałam książkę. Dlatego wszystko wydało mi się strasznie sztuczne. Ale książkę koniecznie trzeba przeczytać bo jest przepiękna.
Ale z tą urną to przesadzili i to bardzo mocno.
Tak jest, Władca Pierścieni to jedna z nielicznych adaptacji filmowych jaką zdzierżę. Peter Jackson odwalił kawał dobrej roboty, oby równie dobrze zajął się Hobbitem.
Wracając do tego filmu.... 10min po zakończeniu książki postanowiłam obejrzeć film, bo tak bardzo spodobała mi się ta książka. A tu jakie zaskoczenie! Po 15min filmu zastanawiam się czy go nie wyłączyć! Co się stało z duchem książki, tak luźnej i niestety beznadziejnej adaptacji już dawno nie widziałam. Poza punktami wymienionymi przez tess_harding_2, fabuła osadzona w USA a wakacje w Irlandii? O co chodzi??? Holly podrywająca kolesia w barze? Wieczór karaoke? Jestem dopiero w połowie filmu, spróbuję dotrwać do końca, ale ciężko będzie z takim scenariuszem... Sama postać Daniela... bar prowadzony przez matkę Holly, rozwiedzeni rodzice, gdzie ciepło rodziny i oparcie dla Holly? Eh, zaszaleli z tym filmem...
Może błąd zrobiłam, że najpierw przeczytałam książkę a potem zabrałam się za film... chociaż nawet bez czytania P.S. Kocham Cię film z taką fabułą średnio by mnie interesował...
Chyba dla odzyskania wiary w adaptacje filmowe czas na ponowne odświeżenie Władcy Pierścieni ;) Lub jeśli chodzi o kom-romy to zdecydowanie korzystniej wypada Bridget Jones...
Wracam do drugiej połowy filmu, może dotrwam :p
Otóź to! Właśnie nie było tego oparcia w rodzinie a matka Holly zachowywała się jakby miała jej za złe wszystko co robiła i zero wsparcia. Aż tak bardzo nie powinni zmieniać fabuły. Oni praktycznie zostawili tylko imiona i ogólny zarys historii.
I co, dotrwałaś?
Dotrwałam... ledwo... jakimś cudem... Chyba zrobiłyśmy ten błąd że najpierw przeczytałyśmy książkę a potem sięgnęłyśmy po film. Trzeba to rozpatrywać jako zupełnie inny film i nie sugerować się książką, może wtedy by nam się spodobało. Tak jak napisałaś, zostawili tylko zarys historii. I szkoda mi strasznie całej opowieści, w książce zdecydowanie bardziej mi przypadła do gustu. A film typowo hollywodzki. Kolejny kom-rom obok wielu nie wyróżniający się niczym i gra aktorska jak dla mnie średnia. Jestem pod dużym urokiem P.S kocham cię, ale film usunę z pamięci, szkoda miejsca dla niego. Szkoda. Miał potencjał i został kompletnie zniszczony.
Trochę się z Tobą nie zgodzę. Wiadomo, książką po stokroć lepsza, ale jeśli rozróżnić te dwa swiaty - książka a film - film nie wypada aż tak źle jak to odbierasz. Może kwestia tego, że trzeba się nauczyć, że film na podstawie książki jest zawsze gorszy??;]
Mnie film się podobał. Może szału nie było, ale ogólnie znośnie.
Ma u mnie nawet 8 ;] (PS. Książka wpadła mi w łapki po obejrzeniu tego filmu, może dlatego taka różnica;)]
A co do adaptacji- oprócz świetnie zrobionego i wspomnianego już Władcy Pierścieni (nie idealny ale b. dobra robota Jacksona) są równie dobre ekranizacje filmowe: Stowarzyszenie umarłych poetów (tu nawet śmiem twierdzić, że film bardziej mi się podobał niż książka???), Skazani na Shawshank, piękny Into the wild z muzyką Eddiego Veddera czy nawet Bridget Jones (cz. 1) - co świadczy o tym, że adaptacje mogą być równie udane. Gdybyś najpierw przeczytała książkę jak ja i tess_harding_2, pewnie miałabyś podobne zdanie ;) Ale nie zrobiłaś tego błędu i przynajmniej z przyjemnością oglądałaś film podczas gdy ja się wierciłam i irytowałam zmianami w fabule ;)
Na moje Władca Pierścieni nie jest dobrym filmem - ale to kwestia gustu. Tak jak PS. Kocham Cię mi się podoba - choć książka lepsza - to również kwestia gustu...;]
Jasne, De gustibus non est disputandum, ale... jako wielka fanka Tolkiena bałam się ekranizacji, a tu jednak okazało się bardzo pozytywne zaskoczenie. A co do P.S. Kocham cię- cóż, postawiłam zbyt wysoko poprzeczkę filmowi. No ale dobrze, że chociaż Tobie się spodobał :)
Myślę, że użycie słowa "chociaż" jest zbyt dużym niedomówieniem. Podobał się sporej części widowni, nawet użytkowników FW i przede wszystkim również i tym, którzy książkę czytali przed czy po.
To się nazywa czepianie słówek ;) Pisząc "chociaż" rozważałam to w gronie 3 osób, między którymi wywiązała się ta dyskusja, czyli między Tobą, tess_harding_2 i mną. Nie uogólniałam, więc nie ma o czym mówić ;)
Ok. Next time dobieraj inaczej słowa lub buduj zdania (dając do zrozumienia jak chcesz by było odebrane;)).
Pozdrawiam.
Ja się z Tobą zgadzam. Dla mnie książka jest bardziej podnosząca na duchu, pokazująca, że można, że jakoś da się przejść przez tak okropne chwile. A film jest dla mnie o wiele bardziej poruszający i jakoś ja gdy go oglądam cały czas czuję stratę Holly, czego w książce tak aż nie czułam, bo jakoś bardziej wyłapywałam tą walkę i powolny powrót do życia. Film, gdy oglądałam pierwszy raz, cały przepłakałam. Jakoś on wzbudził we mnie więcej tych smutnych emocji niż książka. Jest to jeden z moich ulubionych filmów. Książka jest inna, ale i jedno i drugie bym pochwaliła.
nie czytałam jeszcze książki i film BARDZO mnie się podobał, moim zdaniem świetny, jeśli chodzi o główną bohaterkę, to nie uważam żeby była taka kiepska w swojej roli
Czekam na odpowiedz gdzie mozna dostac ta ksiazke szybciej w bibliotece czy w ksegarni kupicskoro taka porywajaca czekam na odpowiedz.
Można kupić w księgarni albo przez internet na allegro czy w kdc. Pamiętajmy, że premiera książki była kilka lat temu, więc teraz będzie ją ciężej znaleźć. Ja swoją kupiłam właśnie w kdc
Hmmm, Własnie skończyłam czytać książkę. Tak dawno to już dawno nie płakałam. Wie, to niby tylko książka, ale jakaś ciepła, ludzka... Długo się do niej zabierałam, ale teraz nie żałuję, choć płakałam jak bóbr.
Wiem, że w sobotę na tvn ma lecieć film. Strasznie się ucieszyłam, jak się dowiedziałam, ale z tego co czytam, mogę sie strasznie rozczarować.
Obiejrzeć pewnie obejrzę, ale dziękuje za uprzedzenie, że na płaczliwy film mam nie liczyć :)
Ja najpierw obejrzałam film - nie zachwycił mnie. I tak jakoś się stał, że kiedyś na urodziny otrzymałam właśnie tą książkę. Po seansie filmu nie chciało mi się czytać no bo w sumie nie było to zbyt ciekawe. Nie żałuję jednak, że podjęłam się przeczytania tej książki. Jest wspaniała. A ile łez wylałam czytając ją.. natomiast przy oglądaniu filmu może z raz płakałam.. Nie wiem może mi obsada nie pod pasowała, choć lubię zarówno Butlera jak i Swank - ale ona mi zupełnie do tego filmu nie pasuje.. Poza tym w książce bardzo podobała mi się postać Daniela, w filmie mnie lekko irytował. No i nie wiem czemu zrezygnowano z Richarda..
Ja tam lubię i film, i książkę. Aktorzy nie byli aż tacy źli, wręcz przeciwnie. Ciara nie była co prawda tak przebojowa jak w książce, ale reszta super :). Co do urny - fakt, przesada...