Po przeczytaniu książki ze zniecierpliwaniem czekałam na ten film. I cóż... Niestety, stanowczo poniżej oczekiwań. Dodam tylko, że zdaję sobie sprawę, iż żadna adaptacja nie realizuje książki dokładnie, ale w tym wypadku po prostu brakuje tego specyficznego klimatu, zupełnie.
Zgadzam się z Tobą w zupełności. Też czytałam najpierw książkę i uderzyło mnie to, że tak wiele rzeczy zostało zmienionych w filmie (relacje Holly z matką, prawie zupełne pominięcie wątku z Kirą, zmniejszenie znaczenia obu przyjaciółek Holly, a do tego dużo, dużo innych spraw...). Ogólnie film okazał się być poniżej moich oczekiwań (ale nie tak znowu beznadziejny), ale doszłam do wniosku, że książkę i film trzeba po prostu rozpatrywać w dwóch osobnych kategoriach - zbyt wiele je różni.
Podpisuję się pod paniami. Sam pomysł na film wydawał mi się bardzo dobry, oczekiwałam filmu z jakimś przesłaniem... A to rozgotowane kluchy były, ot co. Nawet Hilary "oskaremnagrodzona" Swan nie udzwigałatego filmu. Ba, nawet boski Butler nie pomógł (przyznaję, że nie uciekłam z krzykiem tylko dzieki temu panu). Dłuuuużyzny, i nuda ziejąca z ekranu zasługują na schowanie tego filmu w apteczce i opatrzenie go nalepką "na bezsenność". Jedyne co mi się spodobało, to scena, kiedy Gerry i Holly się poznali - dość zabawne i słodkie, choć powoli zaczynały mnie juz boleć zęby :).
Sumując, obejrzałam to mając ochotę na dyskretne popłakanie sobie przed ekranem, a wyłączając telewizor jedyne co miałam mokre, to szklanka po mleku do jagodzianki, którą umilałam sobie filmidło.
Popieram w 100%.Książka miała specyficzny klimat, humor, którego spodziewałam się po jej adaptacji-niestety zawiodłam się. Film jest jednym z wielu, które pojawiają się co roku, ot taki film do obejrzenia, który jednak nie wnosi nic nowego, w przeciwieństie do książki. Oceniając film jako adaptację - 2/10 - pozmieniano tyle rzeczy, że aż przykro było patrzeć:
- odejście ojca od matki - kompletny wymysł
- Holly ma tylko 1 siostrę...
- poznanie się Gerry'ego i Holly - następny wymysł
- zrobili z Daniela jakiegoś niedorozwiniętego idiotę
- Holly ładnie śpiewa a przecież powinna fałszować
- jakiś kolega z zespołu, z którym Holly się przespała :o - to już całkiem inna historia
- brak sceny kręcenia filmu o dziewczynach
i wiele wiele innych, a wszystko to sprawiło, że po obejrzeniu pozostał mi tylko niesmak - radzę przeczytać książke, bo jest świetna - a film oglądać tylko, jeżeli jej się nie czytało - może wtedy jest znośny...
Ja na początku miałąm podobne odczucia jak Wasze. Ale tajk naprawdę ten film nie miał być przełożeniem książki na ekran. To zupełnie inna historia która wykorzystała motyw filmu i tylko pewne elementy. Tylko tyle. Bo gdybyśmy rozpatrywali to w kategorii ekranizacji książki, to można by nawet powiedzieć "klapa" , ponieważ praktycznie cała książka została pominięta. Wątek wakacja, pracy Holly, która była całkiem inna niż w filmie. "P.S. Kocham Cię" wykorzystało tylko pewne elementy książki i stworzyło własną historię. Mnie się obie podobały.
Ee tam Gerard Butler dodał uroku temu filmowi a Hilary Swank też świetnie wypadła jako jego żona.
http://pl.youtube.com/watch?v=nSaRFVgsFto&feature=related
Również popieram opinię o braku związku książki z filmem... Wg. mnie ten film to porażka w 100% procentach...
Ej no weźcie nie tak ostro;) szczerze mówiąc, pnajpierw obejrzałam, później oczarowana filmem postanowiłam przeczytać i ...to książka mnie rozczarowała;/ Jakoś w filmie bardziej podkreślona była ta dramaturgia, klimacik- ile razy oglądałam tyle razy ryczałam- natomiast książka, najlepszy (czytaj: najgłośniej płakałam) był rozdział chyba 47, gdszie garry o resztkach sił, planuje podróż Holly :'( pozdraiwiam
Zgadzam się. Mnie również film bardzo rozczarował. Dobór aktorów był bardzo dobry, ale mimo wszystko książka była o niebo lepsza. Choć nie przeczę, że film jest warty obejrzenia. I gdybym nie przeczytała wcześniej książki, zapewne bardziej by mi się spodobał. Ale i tak nie miał tego "czegoś". Fakt, że książka ma w sobie jakiś taki klimat i jest bardzo wciągająca. Poza tym, co chwilę płakałam czytając ją. A na filmie wcale... ^^ Pozdrawiam!
zgadzam się w 200%! Książka jest o niebo lepsza, czyta się ją z zapartym tchem, czeka się na to, co będzie dalej. Ten film to same dłużyzny, które z książka mają wspólne tylko to ze Gerry umarł i Holly poznala Daniela. Reszta kompletnie zmieniona i szczerze mowiac nie podobaja mi sie te zmiany.
Książka zasluguje na uznanie, film nie.
faktem z pewnością jest, że film i książkę chyba więcej dzieli niż łączy. no dobra zachowany jest główny wątek ale tyle pozmieniali wokół, ze ja to po prostu traktuję jak dwie różne historie. myślę, ze gdyby wierniej przełożyli książkę na ekran to byłabym jakos bardziej zadowolona no ale coz. książka wciąga i to jak, często na niej płakałam a juz szczegolnie kiedy Gerry planował tą wycieczkę i potem jak miał pisać ostatni list na grudzien. ale film tez wcale nie jest zły, przyznaję, że najpierw go widzialam a dopiero potem zabrałam się za książkę i to chyba dobrze. bardzo mnie wzruszyl i szalenie się spodobał, tak wiem, ze to nie to samo co książka ale chociaz tyle pozmieniali mysle, ze i tak jest dobry. A Gerard Butler po prostu idealny do tej roli^ i Hilary tez ok.
zgadzam sie. brakuje wszystkiego. i ten koniec filmu. mysle, ze ztobiono to na potrzeby kina romantycznego. po prostu nakrecili kolejny film bez wyrazu. a moglo byc tak pieknie
A mnie bardzo się nie spodobało kompletne zignorowanie wątku relacji Holly z Richardem i tego, jak w tajemnicy przed nią pielęgnował jej ogród. To było urocze, bardzo lubiłam ten wątek, a tu przykra niespodzianka... Zgadzam się z większością przedmówców i od siebie daję 3/10.
A mnie sie wydaje, ze gdyby tworcy filmu chcieli stworzyc film zgodny z Waszymi oczekiwaniami, to by trwal 10 godzin. Poza tym wypowiadacie sie o filmie na podstawie ksiazki, co moim zdaniem jest bezsensowne. Bardzo rzadko sie dzieje, zeby film byl lepszy od ksiazki, wlasnie ze wzgledu na mnogosc watkow, ktore w ksiazce wystepuja, a w filmie nie ma na to czasu. Dlatego zostal stworzony film w wielu aspektach inny niz ksiazka. Dla mnie film byl bardzo dobry, zupelnie inny niz wszyskie komedie romantyczne i tym podobne historie. Szanuje w pelni Wasze prawo do tego, ze moze sie Wam nie podobac, ale na tej stronie oceniamy sam film, a nie ksiazke, wiec nie powinnismy go do niej porownywac. W moich oczach film byl swietny i wielu moich znajomych z kina wyszlo z takimi samymi uczuciami. Zadno z nas nie czytalo wczesniej ksiazki, ale na pewno sam film bardzo nas ku temu zachecil.
Tez niezbyt mi sie podobal..Książka jest świetna,ma to 'coś'.Jest zabawna,wzruszająca..W filmie zmeinili za duzo.Prawie calkowice pominęli wątek całej rodziny Holly,no i Daniel!W ksiażce go uwielbialam,a w filmie..No cóż.Zrobili z niego palanta.Aktor,który go grał też kompletnie nie nadawał sie do tej roli..
źle do tego podchodzicie- za kazdym razem gdy film powstaje na podstawie ksiazki- to jest wielkie halo gdy sa roznice. Nie czytalam ksiazki- własnie ogladalam film. Który strasznie mi sie spodobał- ale nie płakałam - nie płacze przy filmach i ksiazkach. Nie mozecie spojrzec ze taki film to pewna historia nie ma znaczenia czy ma czy nie cos wspolnego z jakas ksiazka przez kogos tam napisaną.
to historia o kobiecie, która kochala za mocno. pewnie wiekszosc z nas w koncu konczy kochajac mezczyzne za mocno, ale inaczej sie nie da. To historia jak kobieta oduczwa zal, smutek, teksnote, utratę mezczyzny swego zycia i jak trudno po tym zyc dalej- czy tez od poczatku. To historia mezczyzny który tak dobrze znał swoja zone ze wiedzial jak bardzo bedzie cierpiala i pomógl sie uporac z treagedia jego smierci. To o mezczyznie, któy równiez kochał swoja zone za mocno. Nie chciał jej zostawic, mial odwage byc nie egoista i pomogł jej odpowiedziec na pytanie jak dalej zyc.
Nie czytalam ksiazki- moze kiedys przeczytam, ale to bedzie osobna historia. Wartosc filmu to nie to czy jest wierna ksiazce. To ta historia- która trzyma za serce od poczatku do konca, to klimat, gra aktorska, muzyka. To da podstawy by oceniac film - i dla mnie był wspanialy napewno do niego jeszcze wroce.
Świetna puenta^^ dokładnie tak jest..nie należy podchodzić do filmu jako do wiernego zobrazowania książki bo na pewno się zawiedziemy...film był wspaniały..oglądałam go 4 razy i płakałam za każdym razem tak samo...wzruszający po prostu...:) pozdrawiam
Więc tak. Na samym początku chciałam wystawić jakąś ocenę. Miłam.. hmm.. mam z tym problem, bo nie wiem czy oceniać film-film, czy film-film na podstawie książki.
Jasna sprawa, że scenariusz adaptowany nie będzie w 100% taki jak owa książka [choćby czas]. Ale film, w którym zmienia się praktycznie wszytko oprócz rozpaczy [owdowienia, wielkiej miłości], imion [imion, nie postaci!], listów i może paru drobiazgów [typu: wyprawa, ALE nie w to książkowe miejsce i z innymi przygodami], nie wiem czy można nazwać adaptowanym..
Najpierw przeczytałam, później obejżałam. Starsznie mnie denerwowało, kiedy pomyślałm o tej [jakże pięknej i wspaniałej] książce. Jednak później doszłam do wniosku, że nie warto i oglądałam go jak zupełnie oderwnany od owej książki. Wtedy zobaczyłam wzruszający film. Ukazany w hollywoodzki sposób. Nie przepadam za miłosnymi gniotami, ale sama ta historia była inna niż reszta hollywoodzkich, ale jak mówię sposób pokazania był bardzo sztampowy. Również wykonanie nie było nieco `nie takie` jak w książce. Dobór aktorów był odpowiedni, ale nie ich gra. Wg mnie ;p
Jednak nadal męczy mnie jednak ocena. Dlatego jej nie wystawię. Mamy doczyniania z ładnym filmem, jednak też z niefortunną ekranizacją. Za mało się na tym znam, żeby sobie z tym poradzić. ;p