dostałam książkę "PS. Kocham Cię" na imieniny, przeczytałam ją w dwa dni, bo jest świetna, ale... no właśnie i tu pojawia się problem tegoż filmu, który (czego nie lubię robić) obejrzałam przed przeczytaniem książki, bo już rok temu, wzruszył mnie niemiłosiernie, jest cudowny... tylko nie rozumiem dlaczego mówi się, że jest ekranizacją książki o tym samym tytule skoro jedynymi punktami łączącymi oba dzieła są imiona bohaterów i motyw z listami pozostawionymi przez zmarłego na guza mózgu męża... ?
chyba jest to jedyny w moim życiu przypadek kiedy cieszę się, że obejrzałam najpierw film, a później przeczytałam książkę, bo (dla niektórych pewnie niestety dla mnie stety :P) książka u mnie zawsze wygrywa nad filmem i jeśli przeczytałabym ją pierwszą to bardzo możliwe, że o filmie bym ani jednego dobrego słowa nie powiedziała, wszystkie możliwe wydarzenia są przeinaczone...