Tyle zachwytu, tyle och i ach, a to tymczasem zwykły kolos na glinianych nogach. Ten film jest jednocześnie obrzydliwy, przesycony zbędną seksualnością, usprawiedliwiający uśmiercanie kobiet w imię zachowania ich piękna, odrażająco obrazoburczy na czele z orgią w ostatniej scenie (tani chwyt, kontrowersje = kabza).
Wygląda to tak, jakby reżyser założył się z kumplami, że wymyśli arcybzdurny motyw dla mordercy, a potem ubierze go w takie kolorki, doda taki nastrój i takich aktorów, żeby naiwni ludzie to kupili. Koleś pewnie czytał recenzje i śmiał się z tych naiwniaków, rzucając dolarami w mokre od szampana panie do towarzystwa. Ten film nie niesie za sobą ŻADNYCH wartości, jest chorobą współczesnego kina.
W dużej mierze się z Tobą zgadzam. W dużej, bo film jest oparty na książce, a jeśli książka jest kanwą scenariusza... Rzeczywiście film nie niesie ze sobą żadnych wartości, scenariusz jest moim zdaniem fatalny; na uwagę zasługuje natomiast scenografia (rewelacyjna) oraz zdjęcia (mistrzostwo).