Jak łatwo zauważyć, koncówka filmu jest mocno nieprawdopodobna (lekko powiedziane) i wydaje mi się, że należy ją interpretować jako alegorię śmierci...
Myśle, że Jeana Babtiste'a żeczywiście połamano, a potem pozostawiono aż do śmierci, jednakże jego wewnętrzny tryumf ze zkompletowania zapachu doskonałego był tak wielki, iż jemu samemu wydawało się, że zachipnotyzował ludzi zapachem miłości.... tak więc jego ostateczną podróż do Paryża to agonia przed śmiercią (rzeczywistą), a moment rozszarpania przez tłum to właśnie ostateczny kres po torturach.
Sam 'zapach doskonały" to wytwór jego wypatrzonego jednak umysłu, gdyż w obsesji jedo sporządzenia ograniczył się defacto do tego 13-stego składnika, co na filmie wyrażnie widac.