pierwsze morderstwo było przypadkowe, chciał uciszyć tę dziewczynę, ale niestety ją udusił. kolejne były powodowane tym, że kiedy chciał "pobrać" zapach od prostytutki napotkał się na opór z jej strony więc nie miał innego wyjścia niż zabicie jej. musiał je mordować, bo żadna kobieta dobrowolnie nie dałaby się wysmarować tłuszczem zwierzęcym, owinąć materiałem i na końcu pozwolić na zebrania owego tłuszczu ostrym narzędziem. po taką cholerę;]
mr_wtyczka, czy zgodziłbyś się/zgodziłabyś dobrowolnie, jako piękna ubóstwiana przez markizów kobieta, dać wysmarować się tłuszczem przez Grenouille'a ?
Też się nad tym zastanawiałem. Po pierwsze, na pewno dlatego, że dobrowolnie by się nie dały wysmarować. Po drugie chyba chodziło o to, że one tak samo jak kwiaty oddawały najlepiej zapach umierając.
inaczej wiałoby nudą? taka fabuła filmu, że akurat zabija, to tak jakbyś w jakimś filmie np. jestem na tak powiedział, że po co jim mówił cały czas tak - inaczej wiałoby nudą?
Jak ktoś ma jakieś wątpliwości -niech przeczyta książkę, rozwiązuje wszelkie niedomówienia. Jan Baptysta zabijał kobiety, ponieważ chciał stworzyć niesamowity zapach. Ze wszystkich przecież zbierał zapachy, aby utworzyły razem wspólną kompozycję. Masz rację, bez tego pewnie wiałoby nudą. :-)
Filmu nie widziałam, mam zamiar zobaczyć w najbliższym czasie, najpierw chciała przeczytać książkę. zaczelam ja czytac ale rozczarowałam się bo była okropnie nudna... ;x Fabuła może i ok, ale język w jakim jest napisana mnie znudził i skończyłam w połowie .. ;x
Twoje pytanie jest bez sensu... na tym opierał sie glowny wątek filmu. równie dobrze film mógłby nie isnieć, czy wtedy byłoby ok? na tym polega cały hmm... urok (?) tego filmu, inaczej byłoby to kolejne głupie romansidło z happy endem ;/
Pozyskiwanie z nich pachnidła wymagało ich śmierci. Tak samo, jak pozyskiwanie esencji zapachowej z kwiatów wymaga ich zabicia. Poza tym tutaj chodzi o symbolikę. Zapachy symbolizują duszę. Specjalnie jest tam wielokrotnie podkreślane, że zapach kwiatu jest jego duszą i że należy kwiatom pozwolić na delikatną śmierć, jakby zasypiały, by umierając w ten sposób oddały swoją "istotę" (zapach/duszę). Analogicznie jest z mordowanymi dziewczynami. Tak naprawdę pozyskuje z nich duszę/człowieczeństwo jedynie symbolizowane przez pachnidło. To jest film mający postać przypowieści i posługujący się wieloma symbolami. Nie można go odbierać na zasadzie zwyczajnej historii o mordercy, a pachnidła jako zwykłych perfum, czy choćby feromonów.
Hej :-)
Wiesz, ja myślę, że śmierć tych kobiet nie była konieczna do stworzenia tego pachnidła. To znaczy, główny bohater mógł uzyskać zapach każdej z nich, nie zabijając żadnej.
Tymczasem,kiedy JBG próbuje "zdjąć zapach" z żywej kobiety, a ta nie rozumiejąc po co to wszystko, chce uciec. Dla niej sam proces jest odrażający, a dodatkowo główny bohater nie jest na tyle "elokwentny", by w paru słowach wyjaśnić jej to i owo. To zmieniałoby postać całej opowieści.
I teraz fakt - w tym, że kobiety tracą życie, można się doszukiwać różnej symboliki, a także swego rodzaju bezsensu ich śmierci - przynajmniej dla nich samych. Nie ofiarują swojego życia w szczytnym celu lub by ktoś inny mógł żyć (lepiej, godniej). Umierają, bo JBG chce sam stać się bardziej podobny do innych ludzi i mieć swój własny zapach. A że w jego mniemaniu, innej możliwości szybkiego zdobycia poszczególnych składników nie ma, zabija... Można więc wpleść tu też motyw czasu - JBG go nie ma w swoim mniemaniu stąd ta drastyczna "oszczędność". Sam jest człowiekiem niewykształconym, prawie ograniczonym, można rzec na pograniczu "normalności". Jego życie, można rzec nawet jedynie egzystencja ma jedyny cel i sens - stworzyć pachnidło... Nie zadaje sobie pytania co dalej, co, kiedy już dopnie swego. A kiedy już wreszcie to się staje, nagle wszystko traci sens. Bo okazuje się, że to nie zapach czyni człowieka...
Nie no właśnie to jest istota całej historii, że one muszą umrzeć. Raz, że ten zapach to nie zwykły zapach, nie feromony ani nic podobnego tylko właśnie mistyczny, że tak powiem "wyciąg z ludzkiej duszy" - esencja miłości blźniego - esencja człowieczeństwa. One muszą umrzeć, bo to jest ich dusza. A druga sprawa jest taka, że gdyby on ich nie zabijał cała historia nie miałaby sensu także z innego powodu, a to mianowicie takiego, że w ten sposób uświadamia się widzowi, że on - Grenouille - nie będąc zdolnym do czucia miłości i empatii staje się automatycznie potworem. To jest historia o istocie człowieczeństwa, o tym, że bez umiejętności odczuwania miłości i empatii nie można być człowiekiem, bo nawet jeśli nie ma się jakichś sadystycznych odruchów to i tak człowiek pozbawiony tych dwóch wyższych uczuć nie umie zachowywać się jak człowiek w wyniku czego czyni zło (nawet nieświadomie, nie rozumiejąc). To jest bardzo wyraźnie pokazane, a na końcu jeszcze wypowiedziane przez narratora.
Przy okazji - gdyby pachnidło rozpatrywać jako zwyczajne pachnidło, albo choćby wyciąg pełen feromonów - scena na placu nie miałaby sensu, obwoływanie Grenouille aniołem nie miałoby sensu i np. także zachowanie ojca Laury w stosunku do Grenouille nie miałoby sensu. Nie mówiąc już o tym, że kompletnie nie miałoby sensu to, że Grenouille nie ma zapachu - gdyby tak wszystko na siłę sprowadzać do płaszczyzny rzeczywistości.
Grenouille zabijał, bo to był najszybszy, nie przynoszący (do czasu) problemów sposób na osiągnięcie jego celu. Zabójstwo dziewczyny ze śliwkami bardziej go zaskoczyło niż przeraziło. Wyrzuty sumienia związane z jej śmiercią dopadły go dopiero pod koniec filmu, kiedy to uświadomił sobie, że cel, który obrał przyniósł mu tylko chwilową satysfakcję. A to, że zabił prostytutkę, choć wcale nie musiało do tego dojść, świadczy wyłącznie o tym, że chciał szybko wprowadzić w życie swój plan, nie podobały mu się przeszkody na drodze do jego realizacji. Podczas swych późniejszych morderstw nie myślał o ich skutkach. Grenouille nie miał wyrzutów sumienia, bo nie został wychowany tak jak normalny człowiek. Ludzie, którzy otaczali go od maleńkości nie wychowali go, nie nauczyli rozróżniać dobra od zła. Był odrzucony i nie przystosowany do funkcjonowania wśród ludzi. Może gdyby dziewczyna ze śliwkami nie wzięła go za psychopatę, wszystko potoczyło by się inaczej.. Ale możemy tylko gdybać ;)
Wiałoby nudą i to jeszcze większą, niż jest z zabijaniem. Śmieszył mnie brak realizmu, a końcowe sceny zażenowały. Po prostu film mi się nie podobał. Akcja toczy się w ślimaczym tempie, czasami przydałby się zastrzyk. Ale trzeba przyznać, że Jan miał niezłe tempo marszu. Galopującego konia to musiałby chyba za uzdę ciągnąć:P w ogóle miejscami było komicznie. Może po paru browarach inaczej bym do tego podszedł, ale niestety był tylko syrop miętowy:P niektóre aspekty, takie jak warsztat aktorski, scenografia, muzyka, montaż stały na najwyższym poziomie, ale brakowało tego 13tego składnika:P
Przecież ten człowiek od dziecka był niewolnikiem. Nie znał życia, świata, nikt go nie nauczył jakie postępowania są złe, a jakie dobre. Pierwszą kobietę zabił przypadkiem, a następne, bo tak zależało mu na osiągnięciu celu czyli tego idealnego zapachu, którym mógł podbić świat. Dopiero pod koniec uzmysławia sobie, że mógł to wszystko osiągnąć w zupełnie inny, prostszy i 'moralny' sposób.