Nie wydaje wam się, że Wierzbięta czasem przegina? Np. w oryginale świątecznej opowieści padły słowa mniej więcej takie: "Dla mamy buziaki i świąteczna gęś", co zostało przetłumaczone na: "Mamę w łóżku zdybał, a że ładna taka, nie czekając dłużej pokazał jej... ptaka".
Takie słowa nie powinny paść w produkcji skierowanej przecież głównie do młodszego widza. Nawet jeśli dziecko może nie dostrzec dwuznaczności, to u wielu doroślejszych widzów tego typu "żarty" wywołują zniesmaczenie.
Co o tym sądzicie? Gdzie wg. was znajdują się granice inwencji tłumacza?
Hmm moim zdaniem jest wiele tekstów z których uśmieją się rodzice, a dzieci po prostu nie zrozumieją.
Umówmy się - dwulatek będzie zachwycony zielony stworem, ale raczej nie będzie analizował dialogów.
a mi się ten tekst podobał, kto zrozumie ten zrozumie :P a kto nie no to trudno.
Eee tam. Polacy to i tak zberezny narod, wiec takie dwuznacznosci raza dopiero wtedy, gdy uswiadamiamy sobie, ze padaja publicznie. Jak dla mnie Wierzbieta jak zwykle pokazal swoj talent w tlumaczeniu xD