Pomimo trudnych okoliczności trzeba przyznać, że panowie mieli wspaniałą przyjaźń. Myślę, że wielu ludzi chciałoby mieć przy sobie kogoś takiego, kto będzie na dobre i na złe.
Co do samego filmu to muszę przyznać, że łzy poleciały. W filmie nie ma też miejsca na niepotrzebne dialogi, sceny. Bohaterowie są do bólu prawdziwi i ich emocje są również do bólu prawdziwe. I to sprawia, że film się po prostu dobrze ogląda. Nie ma patosu typowego dla amerykańskich filmów o nieuleczalnych chorobach, nie ma ckliwych słów i muzyki. I to jest wielki plus filmu. Oglądając go czułam, że to mogliby być również i moi sąsiedzi.