Mam wrazenie, ze jest tylko jeden pan Klein. Jego rzekomy odpowiednik jest dziwnym trafem ludzaco do niego podobny, mieszka pod tym samym adresem, nawet jego wlasny pies go rozpoznaje. I to zaprenumerowal zydowska gazete.
Do konca ludzi sie, jak wielu zasymilowanych Zydow, ze nie bedzie tak zle, ze jakos przetrwa, ze jego to nie dotyczy. Bo przeciez nie jest Zydem, jest ateista. Wierzy w rzekome, holenderskie pochodzenie, ktorego jednak nie da sie udowodnic. Nawet na chwile przed tym, gdy wsiadzie do pociagu, mowi, ze za chwile wroci.
Wczensniej jednak prawdopodobnie przeczuwa, ze jego koniec jest bliski, wyobraza sobie aresztowanie, przezywa je na swoj sposob podwojnie. Ostatnie sceny obnazajace role francuskich policjantow sa ukoronowaniem tego wstrzasajacego filmu.
Panów Kleinów było dwóch - postać grana przez A. Delona oraz Żyd. Końcówka filmu ostatecznie rozstrzyga tę kwestię (chociaż przy drugim seansie już wcześniej widoczne są drobne sugestie, że Delon nie jest Żydem Kleinem):
1. Na peronie widzimy w tle rozmowę piosenkarki z jakimś mężczyzną (przypominam, że piosenkarka była Żydówką, o czym pisałem w innym wątku).
2. Delon rezygnuje z podróży do Włoch po rozmowie z piosenkarką, która mówi mu, że przed chwilą żegnała się z Robertem Kleinem.
3. Delon wykonuje połączenie telefoniczne i umawia się na spotkanie z drugim Kleinem. Niestety na jego oczach Żyd zostaje zabrany (widzimy jak "kogoś" wyprowadzają i pakują do samochodu).
4. W obozie, z głośników, zostaje wyczytane nazwisko "Klein", po czym kamera pokazuje plecy mężczyzny. Mężczyzna rusza przed siebie. Delon dostrzega go i rusza w jego kierunku.
5. Delona z "trybun" dostrzegają jego adwokat oraz komisarz policji. Adwokat krzyczy i wymachuje papierkiem, który właśnie przyszedł - znajduje się na nim potwierdzenie, że Delon jest "czystej krwi".
6. Delon krzyczy do swojego adwokata, że zaraz wraca - jest o krok od poznania tożsamości drugiego Kleina (plecy mężczyzny z punktu 4 są tuż przed nim).
7. Delon nie jest świadomy, że z miejsca gdzie się kieruje, już nie wróci.
Ciekawa interpretacja. Muszę zobaczyć ten film ponownie. Tylko dlaczego, w takim razie, nigdy nie widzimy pana Kleina, a co najwyżej jego plecy? Taki ludzki Mc Guffin?
Twoja interpretacja jest ciekawsza. Właściwie to w ogóle jest interpretacją. Frathis opowiada po prostu fabułę, a ty domniemasz jej potencjalnego znaczenia i ma ono absolutnie sens jeżeli przeanalizować wszystkie tropy plus fakt, iż słowo tożsamość przewija się tutaj mnóstwo razy. Ojciec Kleina na słowo "żyd" wzdryga się, dziewczyna podczas przedstawienia czuje się niedobrze, przyjaciel doradza mu ucieczkę. Tylko sam bohater jest cudownie nieświadomy, że to może być o nim, że to jego poszukują, bo wierzy że "żyd" to przecież ten inny Klein. Ja to ugryzłem trochę tak, że to film o tym, iż niczym się nie różnimy i jeżeli źle wymierzyć przegrodę nosową, podać inne nazwisko, trafić pod zły adres to zaraz staniemy się godni śmierci w oczach oprawców. Przyznać jednak muszę, Twoja wersja jest ciekawsza i ma sens, jeżeli oczywiście przyjąć perspektywę głównego bohatera, który zakłamuje rzeczywistość, a zakłamuje ją dość często.
Filmweb ma dziwny sposób odpowiadania, a w swoim komentarzu odnoszę się również do Twojej odpowiedzi, stąd czuję się zobowiązany Cię o tym poinformować.
Przepraszam, że odpowiadam dopiero teraz, ale umknęła mi gdzieś informacja o kontynuacji wątku.
Zdecydowanie podtrzymuję, że jest dwóch Kleinów: ten grany przez Delona (który nie jest Żydem!) oraz drugi Klein (Żyd, którego plecy widzi Delon w jednej z ostatnich scen). To, że są do siebie tak podobni (podobnie ubrani, pies ich rozpoznaje itd.) i możliwi do pomylenia wynika z dwóch rzeczy:
1. Zamysłu na film i jego dramaturgii - widz do końca nie wie, czy istnieje jeden czy dwóch Panów Kleinów; jest tym żywo zainteresowany, dzięki czemu Losey wprowadza atmosferę rasowego thrillera
2. Tak bliskie podobieństwo (ich postaci są niemal zamienne!) mówi o istocie filmu - skoro wyglądamy identycznie, to kto zdecydował, że jeden może cieszyć się wolnością, a drugi musi się ukrywać. Jest w Panu Kleinie absolutnie fantastyczna scena - ta w barze mlecznym. Pan Klein (Delona) chce odebrać telefon. Posłaniec informuje go, że rozmówca wyglądał zupełnie jak on (Delon) - był tego samego wzrostu, miał takie same włosy, był podobnie ubrany. Delon (Pan Klein) odwraca się i widzi w lustrze... samego siebie. I tutaj jest moc całego filmu. Skoro Żydzi wyglądali identycznie jak rodowici Francuzi, nie różnili się wyglądem, zachowaniem, "byli niemal tacy sami", to kto zdecydował i dlaczego, że są gorsi i muszą trafić do obozów śmierci?
Uważam, że jest to jeden z najważniejszych i najlepszych filmów traktujących o Holokauście.
To, ze jest jednym z najwazniejszych, nie ulega watpliwosci. Zastanawiam sie jednak nadal, czy moja teorie mozna obalic - pomysl na to, ze potencjalna ofiara wypiera swoja tozsamosc, wydaje mi sie fascynujacy i tak ja interpretuje ten film. Zydzi do konca nie wierzyli w to, co ich czeka i ludzili sie, ze to kolejna fala przesladowan, ktora kiedys sie skonczy. W kazdym razie musze powrocic do tego filmu. Twoja interpretacja tez jest ciekawa. Jesli jest dwoch niemal identycznych Kleinow, to cala polityka rasowa jest bez sensu (i oczywiscie byla).
Kiedy zna się już fabułę, zwraca się uwagę na pewne niuanse, przykładowo:
Pierwsza połowa filmu. Delon Klein idzie oglądać mieszkanie, w którym mieszkał Klein Żyd. Właścicielka bierze Delona za wynajmującego, mówiąc, że jest tego samego wzrostu, ma identyczne włosy, jest podobnie ubrany - Delon jest wyraźnie tym zaskoczony. Po raz kolejny problematyka filmu wraca do myśli przewodniej, którą przedstawiłem wyżej.
Właściwie można by zadać pytanie - dlaczego Delon podąża śladami imiennika, ale myślę, że odpowiedź jest znana.
Jak najbardziej warto zdecydować się na drugi seans. To świetny film jest! :-)