PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=599437}
5,3 1,3 tys. ocen
5,3 10 1 1278
Paranômaru akutibiti dai-2-shou: Tokyo night
powrót do forum filmu Paranômaru akutibiti dai-2-shou: Tokyo night

Jedynie pierwsza połowa filmu jest w miarę przekonująca. Wielką wadą jeśli chodzi o "sceny straszenia" jest za mało na początku, a za dużo na końcu.

Po wspomnianym półmetku projekcji zaczynają się schody:

- Tragiczna gra opętanej dziewczyny, zwłaszcza w scenach faktycznego opętania.
- Bardzo nienaturalne zachowania bohaterów, na czele z postępowaniem brata, kiedy w środku nocy budzi go krzyk siostry - nieszczęśnik najpierw łapie za kamerę. Kto by w ogóle myślał w takiej chwili o kręceniu?
- Nie wiem, czy produkcja jest na licencji oryginalnego PA, ale przedstawia kontynuację historii, i to alternatywną kontynuację, jak możemy zauważyć. Otóż o Kate po ucieczce z mieszkania siostry wraz z jej synkiem słuch zaginął. Tutaj nie dość, że Katie nagle się znalazła, to o dziecku słowa nie było, a ona sama pojawiła się znikąd na środku ulicy.
- Większość działań demona bezczelnie zerżniętych z pierwszego PA, chociaż to może być akurat na plus - w końcu to ponoć ten sam duch.
- [SPOILER] Błąd powtórzony z "Paranormal Entity". Skoro duch jest w stanie sam zabić człowieka (egzorcysta w Entity i ojciec w Tokyo Night), to po jaką cholerę ma opętywać swoją ofiarę i nią wysługiwać się w pozbywaniu domowników?
- Zerowe wykorzystanie "strasznego" potencjału azjatyckich aktorek, zwłaszcza tych długowłosych.
- [SPOILER] Zawalona, fatalnie zagrana i zdecydowanie niepotrzebnie włączona do końcowej sekwencji scena z powstaniem Haruki w środku nocy i jej "wycieczki" do pokoju brata. Nagranie powinni następnego dnia bohaterowie obejrzeć i jeszcze potrząść portkami przed finałem, który...
- ...jest okropnie przedłużony! Po co, pytam się! [SPOILER] Najpierw widzimy, jak nieudolna jest opętana Haruka w wykańczaniu braciszka - rzuca nim po całym domu, bylebyśmy tylko mieli więcej przerażających scen. Autorzy chyba nie wzięli pod uwagę, że film coraz bardziej traci na wiarygodności. Przez cały czas tragedia domowników, niby przypadkiem, odbywa się tuż przed okiem kamery, ale w końcówce to już naprawdę przegięli z tym pałę. Koichi ucieka przed demonem i wsiada do taksówki, która uderza w w ogóle niestraszną już Harukę, która wyszła na jezdnię (tak sobie pomyślałem, że demon tak wybiera nowe ofiary - kiedy stara mu się znudzi, stawia ją na ulicy i szuka nowego frajera do opętania - brzmi mało wiarygodnie, prawda?). Pewnie myślicie, że film kończy się tym szokującym mignięciem opętanej jako sprawczyni wypadku, w którym giną wszyscy? Nic bardziej mylnego. Teraz przenosimy się do kostnicy, gdzie Koichi ma zidentyfikować ciało ojca (oczywiście lekarze opuszczają kostnicę i przygaszają światło, co by zrobić klimat). Oczywiście teraz demon musi wykończyć chłopaka i ponownie daje szansę Haruce, która jakoś dotąd z bratem nie mogła sobie poradzić. Ale uff, tym razem się udało. Haruka podchodzi do kamery, przewraca oczami i... koniec. Nareszcie.


Jeszcze sporo minusów by się znalazło. Z tych pozytywnych rzeczy, to jednak nadal Paranormal Activity i nadal jest okazja, aby narobić w gacie. Japończycy po prostu za bardzo chcieli, żeby było strasznie, przez co wyszło niewiarygodnie - to, wraz z fatalnym finałem, największe wady Tokyo Night.

ocenił(a) film na 3
nezumi1

"ona sama pojawiła się znikąd na środku ulicy." Gdzie? Przecież to była ta japonka.