Jest to horror na którym się najwięcej bałem,a w swoim życiu trochę już ich obejrzałem.
Po pierwsze:To dlatego,że bardziej boję się duchów,zjawisk paranormalnych niż gości którzy zabijają,flaków itp.
Po drugie:Oglądałem ten film w nocy,będąc sam w domu.
A wy się baliście ? ;P
Prawdę mówiąc byłam bliska zaśnięcia :P Widziałam w życiu mnóstwo filmów o duchach, dokumentów i czytałam wiele opowieści a Paranormal Activity drepcze gdzieś za nimi z gaciami opuszczonymi do kostek. Najbardziej zawiódł mnie fakt, że film nie pokazał nic oryginalnego. Po co podrabiać dokument skoro podobne sceny a nawet straszniejsze można zobaczyć w prawdziwym?
Moim zdaniem ten film jest jednym z lepszych horrorów jakie widziałem a przyznam, że było tego sporo. Nie jest to kolejna głupkowata historia o ludziach, którzy nie myśląc uciekają np. do pokoju z jednym wyjściem, chowając się przed psychopatą.
Film stopniowo wprowadza w widza w strach, stopniowo zwiększając dawkę emocji.
Choć muszę dolać łyżkę dziegciu w miodzie. Trochę zaskakujące zakończenie, gdyż spodziewałem się czegoś innego.
@WielkiTrollini, a czego się spodziewałeś oryginalnego? Nowe pułapki np. jak w Pile VII?
podziwiam ludzi którzy oglądają horrory sami w domu, i na dodatek w nocy. Masakra:D
Raczej nie. Latające zewsząd flaki nie są straszne. Są obrzydliwe. Zasłaniałam oczy oglądając "Piłę" tylko po to aby chronić mój posiłek. Żadne pułapki nie dodadzą filmowi oryginalności. Nie tego wymagałam od "Paranormal Activity". Po prostu na tle przeróżnych historii o duchach jest zwyczajny. Choć to może być uznane przez kogoś za plus. Widzę w tym plus. Film pokazuje, że tak naprawdę "zła moc" nie musi objawiać się lewitującymi przedmiotami, krwawymi napisami na ścianach i dziewczynką kręcącą głową dookoła własnej osi. To dobre ostrzeżenie: "Wiedz, że to co Ci pokazujemy nie musi być fikcją. Miej oczy otwarte na najmniejsze szczególiki". Oglądając ten film ogląda się sytuacje prawdopodobną (oczywiście to też zależy od tego w co kto wierzy). Film rozkręcał się wolno żeby dodać realizmu. Szacunek dla koncepcji. Nie zmienia to jednak faktu, że znudziło mnie to. Nie chciałam białych gęb demonów ani potworów z plasteliny. Ktoś na dole zarzuca ludziom zawiedzionych filmem brak wyobraźni. Mam wyobraźnie. Właśnie o to chodzi. Tu nikt nie użył wyobraźni. Pokazano tu wszystko to co jest w stanie się wydarzyć. Tak właśnie wygląda opętanie. Bez zbędnych efektów specjalnych. Niepokój w duchu człowieka i dziwne na pozór drobnej wagi wydarzenia. Ale ja już o tym wiem. Ktoś kto nie pogodził się z takim stanem rzeczy mógłby się przestraszyć, bo przecież jemu też kiedyś może się coś podobnego przytrafić. Skończył oglądać i zdał sobie z tego sprawę. Wtedy przychodzi lęk. Ja jestem tego świadoma zawsze. Lęk więc nie przybył. Po prostu nie jest to film dla mnie. Chciałam czegoś oryginalnego czyli wykreowanego przez ludzką wyobraźnie. Zaskakującą fabułę, która nie przewija się przez czterysta filmów. Coś na co nie wpadłabym sama (choć w połączeniu z drugą częścią fabuła staje się mniej schematyczna, to przyznaję). I jeszcze irytował mnie bardzo inteligenty bohater o postawie "Jam jest panem tego domu więc dam rade sobie z ponadnaturalną istotą za pomocą kamery, i nie chcę pomocy ludzi, którzy mają ode mnie o niebo większe pojęcie na temat takich rzeczy".
co tu dużo mówić mało straszny.... dobry do poduszki, bo bardzo łatwo usypia. Dwa razy na nim zasnąłem, a byłem sam w domu :) Dużo lepszy wg mnie jest naznaczony do pewnego momentu....
Mi się film bardzo podobał. Ja należę do tych ludzi, których bardziej straszy to, czego nie widać, niż wyskakujące zza rogu jakieś paskudne stwory. Od dawna żaden horror (a oglądam ich dużo bo lubię się bać, ale niestety większość jest durna aż do bólu zębów) nie podziałał tak na moją wyobraźnię. I to jest chyba właśnie kwestia wyobraźni - ci, co piszą, że to kicha bo nic się nie dzieje i wieje nudą, są jej pozbawieni i wolą mieć wszytko wywalone na tacy, wyjaśnione, jak duch to powinna jakaś zjawa wyskoczyć tu i tam i postraszyć wykrzywioną twarzą...
Wg mnie siła tego filmu tkwi w jego niedopowiedzeniach, sugestywności, i właśnie w jego powolnej narracji, bo z każdą nocą robi się dziwniej, bardziej niepokojąco... Czujemy, że zagrożenie się czai gdzieś w cieniu, wiemy, że coś się zdarzy, i to oczekiwanie też potęguje napięcie... Niewidoczny, nieznany wróg jest milion razy straszniejszy niż cokolwiek innego. Strasznie (hehe) się cieszę, że jeszcze dwie części przed mną:)