Problem polega na tym, ze 99% horrorow NIE straszy. Ten jest wyjatkiem. W dodatku, co niezwykle, rzecz jest dobrze zagrana. Wiadomo, ze Amerykanie maja aktorstwo we krwi i tam byle tramwajarz z San Francisco moze byc zatrudniony do filmu i dobrze sobie z rola poradzi. Niemniej biorac pod uwage budzet, gra aktorska jest zadziwiajaco przekonujaca.
Gorzej ze scenariuszem i psychologia postaci. Bohaterowie zachowuja sie malo wiarygodnie. Kazdy normalny czlowiek, majac AZ tyle dowodow na zaistnienie zjawisk paranormalnych, trąbiłby o tym wszedzie, poszedlby z tym do prasy, telewizji, kosciola, gdziekolwiek. Tutaj chlopak zachowuje sie jak debil. Calkowicie irracjonalnie i niezrozumiale. Kazdy normalny czlowiek, majac powazne problemy z duchem/demonem, szukalby za wszelka cene pomocy. Tutaj chlopak, ktory zachowuje sie jak debil, wmawia sobie, ze sam problem rozwiaze. Nie ma zadnych podstaw ku takiemu mysleniu.
Motyw z wlaczona kamera znany jest z Blair Witch Project i tutaj wydaje sie nie tyle malo oryginalny, ile sztuczny.
Mimo tylu wad tego filmu ma on jedna, szczegolnie wazna zalete - trzyma w specyficznym napieciu i spelnia funkcje horroru - w jakims sensie naprawde jest w stanie postraszyc widza. A o to chyba w horrorze chodzi, nieprawdaz?