Na trzecią część wybrałem się w ramach rekompensaty za to, że opuściłem drugą. Nie żałuję wyboru. Zmieniło się w filmie troszkę. Po pierwsze reżyserem nie jest już Spielberg (został producentem). Film trwa w porównaniu z wcześniejszymi częściami krótko. Czas filmu wyszedł mu na dobre, bo akcji wydaje się być dwa razy więcej i nie ma czasu na nudę, co zdarzało się w poprzednich częściach.
Zgodzili się zagrać Sam Neill i Laura Dern. To już chyba zasługa Spielberg'a, że tak działa na aktorów. Dobrze się stało, bo to dodaje uroku trzeciej części. Mało tego został zaangażowany William H. Macy, który dostał Oscara za drugoplanową rolę w genialnym "Fargo" i w ogóle uwielbiam tego aktora. Tu także zagrał świetnie.
Alan Grant zostaje namówiony przez rodzinę Kirby'ch do bycia ich przewodnikiem po wyspie dinozaurów. Nie zgodzi się na to, aż do czasu kiedy okaże się, że Kirby proponuje mu sumę jaką tylko sobie życzy. Oczywiście widzowie mogą w tym węszyć podstęp...
Wiem, że nie został on uznany za warty obejrzenia, można się przyczepić, że wałkowany jest ten sam temat. Jednak niech mi nikt nie mówi, że pierwsza część jest lepsza. Dla mnie dobry temat warto jest wałkować, jeśli będą na to fundusze. Ja mogę oglądać kilkanaście części "Obcego", "Gwiezdnych Wojen" i "Parku Jurajskiego". Traktuje taką rozrywkę jak grę komputerową, której części nigdy za wiele. "Jurassic Park 3" ma fantastyczne efekty specjalne, znowu niezłe zdjęcia i tym razem najlepszą obsadę. Dlaczego więc stawiać na nim kreskę?