Poszedłem na niego dość niespodziewanie i szczerze mówiąc...zawiodłem się. Oczywiście nie mogę powiedzieć, ze film jest zły, ale chyba nastawiłem się na swego rodzaju rewelację. Obsada tak jak w tytule bardzo dobra, jednak motyw nie do końca przedstawiony sensownie, przynajmniej w moim odczucie. W dodatku na rozkręcenie się akcji trzeba było naprawdę dłuugo czekać. Mimo wszystko film warty obejrzenia, jednak dość szybko pewnie pójdzie w zapomnienie na rzecz innych nowości :) ocena: coś w okolicy 6,5/10
Ja przychylam się do tej opinii i oceny...dodam jeszcze, że po obejrzeniu zwiastunów myśłałam, że jest to film o zupełnie innej fabule...ale każdy musi ocenić sam czy mu się podobał czy też nie :)
Również jestem rozczarowany, gwiazdy wkręcone na siłę i chyba tylko dla przyciągnięcia publiki. Diabeł bardzo słaby, powinien nosić tabliczkę "jestem diabłem" to może wtedy bym uwierzył że nim jest.
No a ta Lily Cole ...dŻizas..ja rozumiem że miała mieć alternatywny typ urody, pasujacy do filmu...ale żeby aż tak pojechać?...
Nawet bajkowym, kolorowym światem nie da się zakryć kiepskiej fabuły i braku jakiegokolwiek przekazu. No albo nie zauważyłem go, może gdyby dali komuś tabliczkę...
7/10
Popieram, człowiek chyba naczytał się recenzji zamiast iść do kina i sprawdzić bo pisze zupełnie bez sensu. Jeśli Parnassus jest bez rewelacji to co dla takiego jest rewelacją?
Cóż, szczerze mówiąc, to co chwilę zerkałam na zegarek i czekałam aż się skończy. W kilku momentach niesamowicie się dłużył. Fabuła, nie powiem, inna, w miarę interesująca. Pachnie mi tu próbą przełożenia romantycznych paktów z Szatanem na współczesność. Efekty bardzo dobre, muzyka również. Gra aktorów dobra, ale bez rewelacji. Ani Johnny Depp ani Jude Law mnie nie zaskoczyli. Na film poszłam ze względu na Ledgera, ale tą rolą nie powtórzył fenomenu Jockera czy Ennisa Del Mara. Powiedzmy wszyscy aktorzy spróbowali czegoś nowego.
Co takiego jest rewelacją?
Według mnie choćby lecący w Muranowie "Głód"-Steve McQueen.
Niekoniecznie, ostatnim moim "nieotabliczkowanym" odkryciem-rewelacją które wymaga głębszego zastanowienia jest "Stay"(2005), bardzo polecam :)
Z tym że efekty były bardzo dobre to osobiście bym się nei zgodził, robiły na mnie wrażenie jakby były sprzed kilku lat (wąż, rozbita szyba...).
Znowu podkreślę, ten diabeł to był dla mnie nijaki, dostaje ode mnie złote maliny ;)
Mój odbiór zakłóciła dodatkowo awaria nagłośnienia w iMAX-Sadyba , przez około 10 minut na sali odbywał się mecz ping-pongowy wydobywający się z głośników, "pyk"...z drugiego końca sali "pyk"...i tak cały czas.
Stay (2005) obejrzę, dodałem do listy.
Nie w każdym filmie efekty muszą wyprzedzać kino.
Poza tym film nie miał budżetu Avatara. I bardzo dobrze.
Diabeł był jaki był, przecież nie musiał wystawać mu ogon.
Ten film w zestawieniu z innymi pobudza mnie do myślenia, do kombinowania.
Pozostawia mnóstwo przestrzeni do tłumaczenia i wyjaśniania sobie różnych aspektów narracji, a jednocześnie nie jest filmem stricte niszowym, dla ściśle wyselekcjonowanej publiczności, filmem kalibru takich tuzów jak Tarkowski czy Bergman.