Kolorowe, szalone, chore, psychodeliczne... ale fabuła cienka. Spłycony i niedopracowany wątek faustowski, wiele drobnych, ale rażących nielogiczności. Dobre na jeden raz, zaś piwo okaże się przy oglądaniu przydatnym elementem, gdy oglądamy film w domu, zaś piwo przed seansem, jeśli mówimy o oglądaniu w kinie. Nie proponuję, by wyłączyć myślenie, bo można się łatwo pogubić w zawiłościach akcji, ale na pewno rozczaruje się ten, kto oczekuje od tego widowiska choćby cienia intelektualnej zadumy. Błyskotka z aspiracjami, ale bez satysfakcji.
I kompletnie nie przekonuje mnie sposób, w jaki zatuszowano brak wszystkich zdjęć Heatha Leagera, którego od połowy filmu zastępował m.in.Johny Depp. Że niby Tony celowo zmieniał twarz na taką, o której w danym momencie fantazjował. Postaci papierowe, łącznie z tytułowym Parnassusem. Tak naprawdę, jedynie Diabeł (inspirowany zapewne bułhakowowskimi Wolandem i Korowiowem) był najbardziej krwisty i prawdziwy. Wbrew Alexowi_Tylerowi, dla którego filmy są albo wybitne albo słabe, bez ocen pośrednich, ja dam Parnassusowi 4/10. Za dobre chęci i niekiepskie efekty wizualne. Reszta- poniżej oczekiwań.