Podpisuję się, gdyż wlaśnie przez tą obsadę go obejrzałam i przyznaje bez bicia, że nie złapałam o co chodzilo. Mam jakieś świtania, ale w zwiążku z tym nie oceniam go, a raczej nie polecam ludziom, którzy ot chcą sobie obejrzeć film a słyszeli, że dobre. Do tego trzeba przysiąść i się zastanowić.

Nie bardzo wiem co w filmie do rozumienia (wybór między dobrem i złem i motyw paktu [a raczej zakładu] z szatanem). Ja też przyznam, że w końcówce już nie bardzo rozumiałem kto kogo uratował, ale to nie wpłynęło na odbiór obrazu przeze mnie.

Piękna, Gilliamowska bajka, bez zbędnego patosu, który zwykle mnie odtrąca. I wspaniale wykreowany świat - połączenie umysłu snów i opowieści Parnassusa, z do bólu nieromantycznym Londynem.

"Myśle że jego problemem jest to, że przez dobrą obsadę przyciągnĄł przypadkowych ludzi." - celna uwaga. Sam słyszałem, jak moja koleżanka narzeka, że Johnego Deepa jest za mało i to dla niej wada. A to przecież o Ledgera chodziło, nie następców.

Nie widzę w tym nic złego, że film przyciąga przypadkowe osoby, wśród których przypadkiem byłem ja. Bardzo rzadko się zdarza, by film z tak bogatą obsadą traktował o rzeczach tak ważnych. Film po prostu zmusza nas do zastanowienia się nad samym sobą, no i przez przypadek możemy dowiedzieć się czegoś o sobie , co niekoniecznie nam się spodoba. Tym którzy filmu nie zrozumieli, polecam ponowne obejrzenie.