Odniosłem wrażenie, że "przegrał" zakład nie po to by upokorzyć Parnassusa, lecz by mógł się z nim dłużej bawić się w kotka i myszkę. Możliwe nawet, że z nudów pozyskał takich Parnassusów więcej, pilnując żeby żaden z nich się nie spotkał, czy uszkodził w momencie desperacji.
"Przegrywał" jedną grę tylko po to by rozpocząć kolejną... Że chodziło mu nie o to by złapać królika, lecz by go gonić. Stąd jego rozczarowanie, gdy w końcu osiągnął zwycięstwo.
Dokładnie takie samo wrażenie odniosłem...
Zwłaszcza motyw z wrzuconą siłą w lustro czarną laską z ulicy, w towarzystwie której później szatan się pojawił.
Tak naprawdę miał w dupie tę przynajmniej jej duszę bo mógł wygrać już zakład (stawka szła o ilość a nie "jak"). Tymczasem prowokował i bawił się dalej.
Pan Nick w pewnym sensie lubił Parnassusa, widać to chociażby gdy jego córka sama wskoczyła w lustro, a on "Parnassus nigdy mi tego nie wybaczy"
Był on jego kompanem i wręcz przyjacielem, z którym bawił się w zakłady od wieków. Mimo iż jest diabłem, nie jest aż tak okrutny w gierkach z doktorem, a ich gra będzie trwać wiecznie. Wydaje mi się, że to było głównym powodem, dla jakiego Parnassus uzyskał nieśmiertelność i swoją moc, aby droczyć się z Nickiem przez całą wieczność. Bardzo specyficzny rodzaj przyjaźni, ale ja to tak odebrałem :)
Ja odniosłem raczej wrażenie, że traktował go jak zwierzątko które dostarcza mu rozrywki. I dlatego o niego dbał, zapewniając mu nieśmiertelność, nie pozwalając mu się uszkodzić itd.