A ja licze na film w stylu niezapomnianego "Przygody barona Munchausena". Gdzie basn staje sie rzeczywistoscia przy pomocy fajerwerkow plastycznych. Ehh... moze uda sie Gilliamowi ta sztuka jeszcze raz.

Oj tam Fear and Loathing in Las Vegas nie bylo takie złe xD Do dzisiaj mam łacha jak sobie przypomne wejście do cyrku na eterze xD

Ja nie pisałem, że Fear and Loathing było złe, ale było przeciągnięte mimo swojej bardzo ubogiej fabuły. Niestety, dr Parnassus to większe pudło. Film nie robi wrażenia oryginalnego, to raczej taka kalka stylu Terry'ego, popełniona przez niego samego. Brakuje nerwu, brakuje przekonujących postaci (poza Ledgerem i diabolicznym Waitsem) i tego, co cechuje chocby "Munchausena"; nieprzewidywalności połączonej z autentyczną pasją tworzenia. Plastycznie nie można odmówic oczywiście niczego, ale Gilliam kiedyś był znakiem jakości, a dziś to raczej taki dziadek w krainie fantazji. Niestety, ale nawet niektóre części Pottera robiły większe wrażenie://

Ja sę bałem o Farrella. Jude Law jeszcze jakoś pasował przed obejrzeniem flmu. Teraz kilka dni po seansie mogę powiedzieć: Ledger, Depp, Law i Farell - wszyscy spisali sie znakomicie.