Największym plusem widowiska jest oczywiście strona wizualna. Jest tu wiele
obrazów zapadających głęboko w pamięć, dla mnie choćby Lily Cole w
czerwonej sukience biegnąca przez jakąś nieokreśloną czarną przestrzeń i
rozbijająca wokół siebie kawałki lustra. Terry Gilliam ma wspaniałą
wyobraźnię i widać to w tym filmie. Obsadzie aktorskiej nie można nic
zarzucić, a na szczególne wyróżnienie zasługują Heath Ledger i Tom Waits.
Choć na pierwszy rzut oka fabuła wydaje się być oryginalna,świeżą i niby
wszystko jest całkiem logicznie powiązane, moje wrażenie po seansie było
takie,że film jako całość jednak jest niespójny i dosyć pusty w środku.
Może wina leży nie tak mocno po stronie scenariusza,co raczej po stronie
reżysera,który nie dał rady dobrze zbudować dramaturgii obrazu.
Ostatecznie film estetycznie zachwyca,ale jednocześnie towarzyszy temu
zachwytowi obojętność wobec tego przedstawionego pięknego świata,
szczególnie jego bohaterów. I to jest największy minus "Parnassusa".

6/10