wolfen napisze tobie jedno , ten film jest tak nudny , tak beznadziejny i do tego bez polotu ( oglądałem go dzisiaj ) że prosze cię żebyś się nie doszukiwał czegokolwiek w tym filmie . jest to po prostu aktorska i reżyserska pomyłka , lansowana na siłę ażeby zarobić parę milionów by było na gażę dla Deppa i innych jemu podobnych .Napiszę Ci jeszcze że byc może po kilku blantach dałoby radę zrozumieć co reżyser miał na myśli , ale wydaje mi się że szkoda tych 30 zł - pozdro
Po pierwszym obejrzeniu tego filmu nie byłam w stanie wielu rzeczy zrozumieć. Też byłam trochę zniechęcona. Po jakimś miesiącu, jak sobie przypomniałam ten film, to wtedy zrozumiałam jaki był naprawdę. Oglądając po przeszło roku ponownie zrozumiałam już wszystko. Czasem bezpośrednio po oglądaniu filmu jesteśmy zbyt przytłoczeni wrażeniem, aby od razu poprawnie go zanalizować.
Na gażę dla Deppa? A wiesz co on z tymi pieniędzmi zrobił?
To nie film dla ćpunów ale ludzi z wyobraźnią. Z pewnością osoby które ostatni raz przeczytały jakąkolwiek książkę podstawówce będą miały również problemy ze zrozumieniem filmu.
A co ma czytanie książek do wyobraźni? to jest naprawdę bardzo łatwe jeżeli wszystko jest podane na tacy i wystarczy tylko to sobie wyobrazić. a nie stworzyć od podstaw. Po za tym przy tym filmie trzeba też trochę pomyśleć.
Co ma czytanie książek do wyobraźni? Tak... A co ma pedał gazu do jeżdżenia w przód?
Kurcze, powyższa odpowiedź mówi sama za siebie. ..
Ja czytam... I piszę więc chyba jakąś wyobraźnie posiadam. Zastanawiać nad sensem można się wtedy kiedy czyta się wiersz. To jest film i kiedy widz nie zna sensu filmu nie może o nim nawet niczego powiedzieć. Ja też mam wrażenie, że ten film to pomyłka. Rozumiem, że można puścić wodze fantazji... no ale bez przesady! Tutaj fantazja aż przytłacza... Ja przez cały film zastanawiałam się dlaczego oni robią to czy tamto... ten film naprawdę rozumieją chyba tylko Ci którzy go tworzyli. Może rzeczywiście trzeba by się naćpać, żeby go zrozumieć... Może Ci co go tworzyli to byli naćpani?
Nie sądzę, że tylko ludzie z ograniczoną wyobraźnią nie rozumieją tych filmów. Nawet najbardziej oczytani mogą nie zrozumieć i to winna tylko i wyłącznie reżysera.
A znasz mnie? Nie znasz mnie, więc nie mów! Może Tobie spodobał się ten film... Okej, ale nie obrażaj tych, którzy tego filmu `nie strawili`. Daleko w ten sposób nie zajdziesz!
Też bardzo dużo czytam różnych książek, w tym fantasy i sf, ale jakoś ten film mi nie przypadł do gustu.
"To jest film i kiedy widz nie zna sensu filmu nie może o nim nawet niczego powiedzieć" - a po co oglądasz filmy?? żeby mieć wszystko na tacy?? Żeby patrzeć bo patrzeć?? Oglądaj dalej filmy romantyczne itp bo tam wszystko z góry wiadomo. Parnassus to wyższy poziom. i tyle..
Widzę, że na tej stronie zwanej `filmweb` niezbyt można wyrazić swoje zdanie. Powiesz, że nie zrozumiałeś/miałaś sensu filmu a tu się okaże, że jesteś po prostu ograniczona! No świetnie.
A ja tam i tak zostanę przy swoim.
Kasiula przestań dziecinnie pojmować świat.Nie ma czegoś takiego jak "swoje zdanie".To że masz "swoje zdanie"nic nie znaczy.Rozumiesz film albo nie rozumiesz,dojrzałaś do nie go albo nie.Idąc Twoim tokiem rozumowania mogę stwierdzić np.:"moim zdaniem Twoja matka jest do bani" i nic mi nie możesz powiedzieć bo takie jest moje zdanie do którego mam prawo.Rozumiesz bezsens tego?Jest tylko racja albo jej brak,logiczne uzasadnienie swojego stanowiska.Poza tym biedna Kasiulu strasznie się ograniczasz,bardzo rozbawiło mnie jedno Twoje stwierdzenie "Rozumiem, że można puścić wodze fantazji... no ale bez przesady!".Fantazja,wyobraźnia one nie znają ograniczeń,ograniczenia ma tylko widz.Przestań zawracać swoją biedną główkę filmami Gilliama,zaoszczędzisz sobie stresu.
Metafora nie do końca zrozumiała?... chodziło mi o zależność między rzeczą, siłą a ruchem, a nie kierunkiem tego ruchu. Napęd, czytanie książek jest napędem dla wyobraźni... Ale, jak widać z dyskusji, nie wszyscy się z tym zgadzają, a szkoda...
To jest zwykłe nieporozumienie ponieważ znam osoby zupełnie bez własnej wyobraźni ale owszem czytające książki i potrafiące oczywiście wyobrazić sobie to co czytają ale nie są przy tym kreatywni a to jest dla mnie podstawą wyobraźni anie odwzorowanie tego co ktoś już stworzył. Owszem jednych czytanie książek popchnie do kreatywności i tworzenia ale innych popchnie tylko do wyobrażenia tego co ktoś im określił .Poprostu nie ma znaczenia czy ktoś słucha czyta czy ogląda każdy reaguje na inne bodźce i to one go nakręcają a nie że każdy czytający ma większą wyobraźnie niż ten co odbiera świat poprzez zmysł słuchu/ .
Muszę zamieścić też sprostowanie - oddając sprawiedliwość MorganaBlackcat
"Co ma czytanie książek do wyobraźni? Tak... A co ma pedał gazu do jeżdżenia w przód?"
Tylko to zdanie tyczy się jej wypowiedzi.
"Kurcze, powyższa odpowiedź mówi sama za siebie. .." - tu miałam na myśli poprzednie posty, któe zmieszały film z błotem.
Przepraszam Cię Morgana i dziękuję za przysłaną wiadomość, która uświadomiła mi moje niedopatrzenie i pozwoliła wyjaśnić te niesprawiedliwe względem Ciebie stwierdzenie.
Mea maxima culpa! ;)
A teraz człowiek oczytany, z niemałą wyobraźnią, wyjaśni o co kaman z filmem Terry'ego Gilliama:
(dopuszczam spoilery)
Dr Parnassus zawarł dawno temu pakt z diabłem, że w zamian za nieśmiertelnośc będzie musiał oddac diabłu każde swoje dziecko, które skończy szesnaście latek. Valentina, córka Doktora, niebawem skończy 16 lat. Dr Parnassus jeździ po Londynie z teatralną trupą, dając przedstawienia. Trzy dni przed 16- tką zjawia się pan Nick (diabeł) oferując nowy zakład. Polega on na tym, że Doktor będzie musiał zabrac do swojego imaginarium 5 dusz.
Imaginarium do miejsce za lustrem, które wygląda zależnie od wyobraźni wchodzącego weń człowieka, np. na początku filmu była scena, że do imaginarium zachodzi pewien pijak, dlatego trafia do miejsca pełnego pustych butelek po alkoholu, a później staje przed wyborem, gdzie decyduje się zajrzec do pubu, rzecz jasna, gdzie dybie na niego szatan.
Kolejni także widzą to, co chcą zobaczyc. ;)
Imaginarium działa przede wszystkim pod wpływem wyobraźni Doktora
Wystarczy opisu? Polecam teraz obejrzec raz jeszcze, a zrozumiecie ;)
sylar_217 - to wszystko akurat zrozumiałem, ale wciąż nie pojmuję zakończenia tego filmu -_-.
Książki czytam nałogowo i proszę mi nie mówić, że brak mi wyobraźni.
Film do mnie kompletnie nie trafił.
Więc to było mniej więcej tak... Aby zachowac przy sobie Valentinę, Parnassus musiał zgarnąc pięc dusz. Mając 4, Tony chciał pomóc Doktorowi, bo kochał jego córkę i chciał by została, żeby diabeł jej nie zabrał. Dlatego zorganizował jeszcze jedno przedstawienie, by pozyskac jeszcze jedną duszę albo samemu się poświęcic. Los chciał, że wszedł tam razem z Valentiną. Mieli tam coś na wzór wspólnego idealnego życia, tyle że Tony był poniekąd oszustem i w pewnym momencie jego przekręty zaczęły się ujawniac. Do imaginarium przeniknął również Anton i Parnassus (chyba, bo on działał "z zewnątrz", wywoływał iluminację) Kiedy wszyscy poznali, że Tony działał na szkodę dzieci, co ujawnił Anton w postaci małego chłopca, Tony zaczął byc ścigany przez media (bo to było na konferencji;). Imaginarium rozpadało się i Anton gdzieś spadł, nie wiemy, co się z nim stało, ale wyznał Valentinie miłośc (moim zdaniem trafił gdzieś do realu). Stratowany przez tłum Dr Parnassus był w opłakanym stanie, poza tym pijany, potłuczona butelka wywołała wir szkła, przez który biegła zrozpaczona przez ojca Val. Napotkała diabła, który dał jej do wybory dwa lustra, wybrała te, przez które stała się "piątą duszą". Później odnalazło się dopiero w realu. Pan Nick dał Parnassusowi szansę, by strącił Tonny'ego, by stał się piątą duszą zamiast Val. Tak się stało, Tony się powiesił, goniony przez tłum. (parnassus dał mu podrobioną fujarką, którą połknął i śmierc przez powieszenie się dokonała.)
Zakończenie w realu było takie, że Parnassus zobaczył Val, która była już zamężna. Nie rozmawiali. Spotkał karła i zaczęli wystawiac teatrzyk. W pobliżu był diabeł. I tyle.
Myślę, że powyższy opis, w sposób niezwykle trzeźwy, wyjaśnia w skrócie istotę tego dzieła.
Dla tych, którzy pierwszy raz stykają się z twórczością Gilliama, może być on faktycznie zbyt ciężki do zrozumienia.
Ale tu nie ma nic ciężkiego do zrozumienia. Ten film był tak prosty, że aż nudny. Gra aktorów bez zarzutów, efekty również. Cała historia była bez niedopowiedzeń, wszystko podane na tacy. Śmieszą mnie tylko koledzy, którzy robią nadinterpretację do tej fabuły, nie rozumiejąc dlaczego mnie ten film nie zachwycił. No cóż, moi koledzy są mistrzami nadinterpretacji :) filmu nie oceniam bo dałabym mu tylko 4, może 5 więc nie będę mu psuć statystyk bo co niektórzy mnie tu zjedzą :D
Pozdrawiam
Nadinterpretację, powiadasz? Arthaniel oczekiwał wyjaśnienia zakończenia, więc w skrócie podałem. Bardzo proszę;) Ale ugryzę Cię za to, że mówisz, że film jest prosty ;) Fakt, chwilami nudny, ale nader spójny, "logiczny", jest ciąg przyczynowo-skutkowy, bez większych potknięc fabularnych, a wykreowany świat stwarza olbrzymie możliwości - mnie zachwyca sam pomysł, nie tyle film. Nie narzucam innym gustu, ale w porównaniu np. z "Alicją w krainie czarów", "Parnassus" jest niemalże arcydziełem. Burton wyrobił sobie markę i pozyskał fanów, którzy ocenią na 10 film, nie obejrzawszy go. Tymczasem "Alicja..." ma niedopracowany scenariusz, niedociągnięcia, brak logiki i trzeźwej wyobraźni, gdzie film mozna zacząc oglądac w byle jakim fragmencie, a i tak się zrozumie, bo jest PROSTY. Nie bez powodu Gilliam zyskał renomę mistrza iluzji.
Tak powiada,. Moim koledzy po obejrzeniu tego filmu na siłę doszukiwali się logicznej symboliki, jak na różne sposoby interpretowali każdą scenę jak i bohatera. Jak ktoś chce prawdziwą symbolikę i niedopowiedziane zakończenia lub całę sceny to zapraszam do filmów azjatyckich - szczególnie japońskich i koreańskich.
Samego Parnassusa można bez żalu obejrzeć dla obłędnej stylistyki - która moją artystyczną duszę inspiruje; oraz dla całkiem dobrej gry aktorów.
Nie twierdze, że tego filmu powinno się nie lubić, każdy ma własny gust. Jednak usilne doszukiwanie się wspaniałości rzekomo pokrętnej, filozoficznej fabuły mnie nie tyle co śmieszy a dziwi :)