Moim zdaniem zbyt wiele osób pozbawionych wyobraźni (nie chodzi nawet o gust, tylko o wyobraźnię) oceniało ten film. Zawiera on piękną metaforę: każdy, kto wchodził do umysłu doktora Parnassusa, widział tam tyle, na ile pozwalał mu jego umysł. Tak samo jest z filmami: każdy widzi w nich tyle, ile może zobaczyć. Jeśli ktoś zobaczył tyle, że ocenił ten film na 1, 2 lub 3, to ja na tyle samo oceniam jego wrażliwość, umysł i zdolność do interpretacji.
A jak ktoś widział więcej niż sam reżyser kiedykolwiek pomyślał, że chciał pokazać - to już jest psychopatą, źle znoszącym realny świat i uciekający do fantazji...:D
"każdy widzi w nich tyle, ile może zobaczyć" - każdy widzi CO CHCE. Bez kontroli, bez wyznaczników, bez wspólnego mianownika, bez jednoznacznego, niepodważalnego arbitrarzu...Ale jeśli potem próbuje to jakoś odnieść i dzielić ludzi na tych z gorszym i lepszy umysłem, tylko na podstawie tego co MU się wydaje i co MU się wyobraziło.....jest idiotą.
Nie chodzi o to, co reżyser chciał. Wskazuję na to, co w filmie JEST i co wypływa z podstawowej jego interpretacji. Gdybyś jednak przeczytał wywiady z Gilliamem, być może więcej byś dostrzegł.
Nie powinienem komentować twojego wpisu, skoro bezpodstawnie nazywasz mnie idiotą (brawo, cóż za kultura), ale skomentuję. To, że każdy widzi w sztuce tyle, ile pozwalają mu wrażliwość, inteligencja oraz wyobraźnia, to jedno z podstawowych przesłań filmu. Jeśli ktoś nie zobaczył nic i pisze o "Parnassusie" "nudna szmira o niczym", mam podstawy, by przypuszczać, że wyobraźnia nie jest jego mocną stroną. Nie chodzi o to, czy ktoś widział w filmie to, co ja. Chodzi o to, czy ktoś ujrzał COKOLWIEK. Jeśli nie - współczuję.
PS. ArbitraŻu (nie czepiam się, jeno prostuję ;) )
PS2. Naprawdę nie załapałeś metafory z wchodzeniem do umysłu twórcy?
A co jeżeli film niskie oceny zawdzięcza gigantycznym błędom i potknięciom, brakiem kontroli nad całą historią i poważnym ubytkom w logice i motywach działań bohaterów? Co jeżeli filmu nie da się ocenić pozytywnie na podstawie 20-25 dobrych minut (z naciskiem na Imaginarium), skoro jak byk stoi na piśmie minut 123?
A co jeżeli Twoja interpretacja jest jedną z wielu i nie porusza dziesiątków motywów, które poruszył film? Problemem tego filmu jest ogólnie w nim panujący chaos, motywy konsumpcjonizmu, hipokryzji, czy chociażby zaszczutej przez nadopiekuńczego ojca córki, zakładającego jej wirtualną obrożę, zmuszającego do życia jego życiem, bez względu na jej własne marzenia (etc etc) przewijają się [motywy - przyp. red.]bez ograniczeń, we wszystkich kierunkach i niestety przez to się po prostu rozmywają.
To nic, że ojciec szukał swej córki tak długo w swoich marzeniach, gdzie widział dla niej miejsce, a tak naprawdę odnajduje ją w tej szarej rzeczywistości, gdy ona jest szczęśliwa tym co ma, spełniając swoje, a nie jego marzenia.
To nic, że mamy jasno powiedziane, że prosta ścieżka nie zawsze jest najlepszą i że czasem warto się poświęcić dla osiągnięcia własnych celów.
To nic, że autor jasno mówi nam: "Idź! Twórz! Nie łykaj tanich sztuczek, nie daj się omamić, sam zacznij tworzyć! Historia trwa tak długo, jak długo znajduje się ktoś kto ją opowie. TY ją opowiedz od tego momentu, nie zagwarantuję Ci szczęśliwego zakończenia - TY je sobie zagwarantuj!" etc etc.
To nic, że wyśmiano tam pustość współczesnej cywilizacji, brak kreatywności, wyobraźni, jakichkolwiek wartości.
To nic. Film (jak dla mnie) nadal jest słaby. Nie da się podać wykwintnego dania na brudnym talerzu.
Warto pamiętać o tym, żeby sięgając głębi nie sięgnąć przy okazji dna. Niestety, ale ten film zbyt często o nie zaczepiał.
Proponuję jednak pierw zastanowić się skąd mogła się wziąć tak niska ocena wystawiona przez niektóre osoby, a dopiero potem stwierdzać, że "pozbawieni są wyobraźni". Być może oni widzieli jednak więcej od pozostałych, ich ocena jest słuszniejsza, etc etc. Ja tam ich osądzać nie będę. Lepiej po prostu zapytać "skąd taka ocena?". Można się wtedy dowiedzieć ciekawych rzeczy, których nie usłyszysz mówiąc "brak Ci wyobraźni".
Zdravim,
jethro
Jakim błędom, jakim potknięciom? Od kiedy film musi być spójny? Może brak spójności i przejrzystości był jednym z jego założeń?
Przecież nigdy nie napisałem, że moja interpretacja jest jedyną. Nie musisz mi udowadniać, że czegoś nie zrozumiałem, bo to, o czym piszesz, też zauważyłem :)
Dla mnie film nie jest słaby, choć rozumiem Twoją opinię.
A brak wyobraźni imputowałem nie tym osobom, które widzą coś innego, niż ja, tylko tym, które nie zobaczyły nic.
Pozdrawiam!