Właśnie kim był Tony że Nickiemu zależało aby się go pozbyć??
Mi sie wydaje ze dlatego ze tony juz dawno powinien trafić do piekła bo był po prostu zły i nicka denerwowalo to ze tony ciagle mu uciekał wiec sie uwziął.Albo wcale mu tak nie zależało tylko był kolejną rzeczą o którą mogl sie z parnassusem założyć.Elementem jego własnej pokręconej gry
Tony niewątpliwie był dla diabła konkurencją. Na początku filmu to diabeł był "mistrzem" kuszenia ludzi. Zachęcał ich do rzeczy złych, a ludzie bezmyślnie ulegali mu nie licząc się z konsekwencjami. W pierwszej przemianie Tony'ego widzimy z jaką łatwością OSZUKAŁ DIABŁA zachęcając kobietę do wejścia do gondoli. Moim zdaniem diabeł bał się, że Tony pokona go i zepchnie na odległy plan zajmując jego miejsce. A w końcu dla diabła kuszenie ludzi było jedyną rozrywką w niekończącym się życiu.
Czy można winić lwa za to, że zabija antylopę?
Taka jest po prostu jego natura...
Tak samo naturą diabła jest kuszenie ludzi by zdobyć ich dusze.
Diabeł robi to do czego został stworzony, Tony natomiast robi to co robi i dobrze się przy tym bawi.
Myślę, że diabeł nie bał się "konkurencji" on po prostu brzydził się tym co Tony robił. Dusza Tonego należała już do niego tak więc po prostu nie chciał by ten dalej bawił się w swoje gierki i krzywdził ludzi.
Zwróćcie uwagę, że za wszelkie zło na świecie najłatwiej zwalić winę na diabła. Podczas gdy tak naprawdę to ludzie sami robią rzeczy które odrzucają nawet jego.
Diabeł wbrew pozorom nie łgał, po prostu przedstawiał różne możliwości a ludzie wybierali.
Tak jest z mężem w delegacji idącym do baru i poznającym fajną laskę.
Może pogadać i wrócić do pokoju sam, albo z dziewczyną.
Taka jest rola diabła.
Myślę, że obserwował Tonego z takim samym zdumieniem jak Indianie białych wybijających całe stada bizonów, które potem leżały i gniły, mięso, skóra, kości, wszystko zostawało i się marnowało.
Tyle, że diabeł miał możliwość spróbować przerwać ten proceder.
Teraz mi jeszcze wpadło do głowy, być może z Tonym prowadził podobną grę jak z Parnassusem, być może Tony to taki odpowiednik naszego Twardowskiego. Podpisał "cyrograf" gdzie małym druczkiem było, póki ma przy sobie piszczałkę nic mu nie grozi.
Stąd ta jego obsesja na jej punkcie, wyraźnie to widać w momencie gdy chłopak robił z nią sztuczki ze znikaniem.
Kto by robił tyle szumu o coś takiego?
A On był na granicy paniki, choć przecież nie groziło mu, że ktoś zaraz go będzie wieszał...
Bardzo fajne podejście do tematu, Kolego.
Szatan chciał przerwać proceder brzydząc się złem człowieka.
Podoba mi się.
A o tym, że Tony również poszedł o jakiś zakład z diabłem, po cichu sobie myślałem. To nadawałoby piszczałce atrybutu magii i wszystko by tłumaczyło. Teraz Ty to pięknie wyartykułowałeś.
Chapeaux !
mysle, ze najtrafniej ujął to DEPPort_to_BURTONland
Nic dodać nic ująć :) podpisuje się pod tym co napisałeś.
Ta piszczałka nie ma nic wspólnego z magią, to po prostu stary sposób na przeżycie powieszenia - rurka/piszczałka/cokolwiek staje w krtani, i gdy pętla zaciska się na szyi (na piszczałce) przez piszczałkę przepływa powietrze więc człowiek się nie udusi.
wszystko zależy od wysokości z jakiej strącany jest wieszany, a także od pętli.
Co nie zmienia faktu, że prawdopodobieństwo przeżycia takiego zdarzenia, nawet z piszczałką jest bliskie zeru.
Odpowiedz mi czemu Tony tak przeraźliwie bał się gdy nie miał przy sobie tej piszczałki?
Wieszanie trochę już wyszło z mody w porachunkach między gangsterami - nieprawdaż?
Niekoniecznie.
Most, z którego zwisywał Ledger, to ten sam most, na którym powiesił się niejaki Roberto Calvi, bankier, jedna z głównych postaci w skandalu watykańskiego Banco Amrosiano z 1982 roku.
Haha faktycznie :)
No to jednak są jeszcze takie metody.
Ale czego Ty byś się bardziej obawiał gdybyś podpadł ruskom?
Szczerze mówiąc ostatnia rzecz o której bym pomyślał to to że mnie powieszą :)