Przed chwilą obejrzałem "Parnassusa" i właściwie nie mam pojęcia jak ocenić ten film.
Dalej mam mętlik w głowie, co tak na prawdę się wydażyło, jak to odebrać i zrozumieć.
Pierwsza myśl: żałosny, tandetny. Ale jak się na tym głębiej zastanowić to w tym filmie było
coś co mnie urzekło (jak np. fascynujące postaci DIabła, Parnassusa i Todyeg; walka dobra
i zła; 2 światy). Z drugiej strony wszystko jest przedstawione w sposób powodujący
dezorientacje u widza. "O co właściwie chodziło? Jaki przekaz miał ten film?" To pierwsze
pytania pojawiające się po zakończeniu. Zresztą samo zakończenie jest właśnie tym
dobiciem widza w tym wszystkim. Wesołe a jednocześnie smutne. Diabeł wcale nie oszukał
Parnassusa na koniec. Doktor nie chciał swojej córki na własność. Chciał, żeby nie była
zabrana przez diabła. Dlaczego wybierając "JEGO" marzenie Diabeł wygrał? Bo Parnassus
chciał, aby Val podążyła według swoich marzeń. Tak przynajmniej ja odebrałem ten film.
Na koniec dodam że muzyka na pewno jest zaletą tego filmu. Urzekła mnie.
Całkowicie się z Tobą zgadzam. Co do słowa. Film ma dwojaki charakter, a miejscami zastanawiałam się właściwie czy w ogóle jakikolwiek charakter posiada. Ani to kicz, ani głęboka filozofia. Chyba interpretować należy go po swojemu. Jednak podczas oglądania wciąż zastanawiałam się jak mógł ktoś napisać TAK pokręcony scenariusz... ;)