Parnassus

The Imaginarium of Doctor Parnassus
2009
6,6 164 tys. ocen
6,6 10 1 163937
6,2 38 krytyków
Parnassus
powrót do forum filmu Parnassus

Film Terry Gilliam'a to majstersztyk w każdym calu, ukazuje a raczej wytyka, w szelmowski sposób kim jesteśmy, a co za tym idzie jacy jesteśmy. Ukazuje wszystkie możliwe strony naszej duszy, nie oszczędzając przy tym naszych złych stron, winiąc tylko i wyłącznie nas samych za to jacy jesteśmy na prawdę. Nie zwala winny na złe moce, diabła czy inne wynalazki usprawiedliwiające nasze dążenia w pogrążeniu samych siebie. I tu właśnie ciekawie rozbudowana jest postać diabła, a raczej jego brak, po przez co jasno i wyraźnie daje do zrozumienia że diabeł istnieje tylko i wyłącznie dlatego że to właśnie My go potrzebujemy, wręcz pchając się w jego objęcia.

Szatan, jak to jesteśmy nauczeni, czy to poprzez religię czy przekazy legend "czyha" na nasze biedne duszyczki wymyślając "diabelskie sztuczki" aby dopaść nas w swe szpony... nic z tego...
Gilliam ukazuje jasno, że to właśnie w nas dżemie pociąg do niego, że to My wymyślimy "diabelską sztuczkę" aby go odnaleźć, aby wepchnąć się w jego szpony, poświecimy wszelkie środki /czy to finansowe czy duchowe/ aby zaznać "novum" rozkoszy, zmaterializować pociąg naszych najciemniejszych stron duszy /w filmie: gondola "extasy", drabina sukcesu itd./, gdzie główny zainteresowany nawet nie wie gdzie jako jednostka jesteśmy /najdosadniejszym przykładem jest odpowiedź diabła na pytanie Parnassusa: gdzie jest moja córka?/ i tak naprawdę nie szuka nas, bo i tak wie że przyjdziemy sami, aby oddać się jego władzy, bo tacy niestety (lub stety, dla zainteresowanego) jesteśmy.
A kto nas zna najlepiej? a no inny człowiek, mędrzec, który wcale nie jest wolny od naszych przywar i nadaje się idealnie na "sprzedawcę w sklepie diabła".
I to właśnie jest głównym przesłaniem filmu, nasza konstrukcja w dążeniu do zła, czy to przez postać Parnassusa który wdał się w "taniec z diabłem", a kto z nim tańczy zawsze przegrywa nawet gdy "pozornie" wygrywa, jest i tak przegrany. Czy przez ogół postaci występujących w filmie od zepsutego do szpiku kości Tony"go, poprzez "stojącą" po między dobrem a złem Valentina'ę, po niewinne dziecko..., lecz nawet prześmiewca jakim jest T. Gilliam daje nam "światełko nadziei" pod postacią zacnego....

Fenomen filmu jaki daje nam nieoceniony Gilliam polega przede wszystkim na tym że "to zawsze pasuje...", film można "rozbierać" na milion sposobów, przypisywać sytuacją, postacią czy nawet inscenizacją a nawet "gadżetom" (nasz XXI wiek i siła rozumu a w nim malutki cyrk Parnassusa jako zabobon przeszłych epok ciemnoty) nasze czy innych doświadczenia życiowe i zawsze jest to samo czyli My czyli człowiek, jego historia zmagania się, a raczej ulegania jego słabością od tysięcy lat, bo choć czasy się zmieniają, postęp idzie do przodu, cywilizacja się rozwija człowiek pozostaje taki sam, ze swymi duchowymi słabościami..., często w dzisiejszych czasach niedopuszczający "do siebie" myśli że to tyczy się jego...,
"a diabeł może się schować!"
dziękuję za uwagę :)

użytkownik usunięty
michael_69

Nie mogę się zgodzić, że w każdym calu jest majstersztykiem. Jak już to we wcześniejszej wypowiedzi podkreśliłem - estetycznie jest. Co do przesłania - i tak uważam, że jest oklepane, zbyt powierzchowne (filmy z diabłem, które posiadają pewne ambicje, poruszają się w tych rejonach). Najgorsze w tym filmie jest jednak - moim zdaniem - brak napięcia, rozumianego jako dobre, wciągające pokierowanie fabułą, która ma pewne możliwości, a coś sprawiło, że nie zostały one w pełni wykorzystane.

ocenił(a) film na 10

A ja nadal twierdzę że to majstersztyk i to w każdym calu, mało tego jest w nim głębia, sens, wszystko na swoim miejscu, po prostu arcydzieło!
albo nie!
jest tak jak piszesz: jest oklepany, zbyt powierzchniowy czyli po prostu płytki ! a dlaczego miałby być inny? przecież opowiada o najpłytszej istocie jaka znajduje się na ziemi, ze wszystkich możliwych gatunków jest co prawda najbardziej rozwiniętym zwierzęciem i zarazem najbardziej płytki: niszczy wszystko nie przestrzegając żadnych reguł, zawsze bierze więcej niż potrzebuje..... (kurcze zacząłem cytować dialog z Planety Małp :) )
Więc co można by o tym zepsutym gatunku coś głębokiego napisać, zresztą po co? jeżeli wszystko można zmieścić w kilku "frazesach" a i tak odda się całą istotę, jaką jest CZŁOWIEK !
hehehe... wiem że nie o to Ci chodziło, a ja odwróciłem kota ogonem... :) (sorki)
ale czy na pewno ?
Zobaczmy :)
Siłą "napędową" całego filmu jest wolna interpretacja.

I tak przejdźmy w symbolikę, załóżmy że Parnassus to odzwierciedlenie wszystkich ludzi na świecie od początku czasów kiedy człowiek stał się rozumny..., diabła nie ma, czyli nie występuje jako "trzecia osoba", po prostu Lord Ciemności nie istnieje, to tylko symbol naszego rozumu a raczej jego ciemnej /złej/ strony...
Tak więc jak pamiętasz, na początku opowieści Parnassusa, siedział i "klepał" "ład i porządek tego świata" ale jako istota rozumna doszedł do wniosku że gdy go "zaburzy" to on i tak nadal istnieje, więc pojawia się wątpliwość, czy aby na pewno jest sens "trzymania się tych reguł" /rozmowa Parnassusa z diabłem - ale my pamiętamy o symbolice ;) i tłumaczymy sobie jako... no po prostu "filozofia" ;)/
Ten ład świata coś ci przypomina ?
Tak, tak... to dogmaty wszystkich religii świata, łącznie z naszą chrześcijańska czyli nasz kościół.... nie ważne co tam na kazaniach "plączą", często nie związane sprawy z naszą wiarą (ale nie o tym tu chcę pisać), jest w mszy jedna rzecz niepodważalna, bez interpretacji czyli stała: czytanie według:
św. Jana, św. Mateusza, itd., my się wtedy "otwieramy", bijemy w piersi, otwieramy nasze serca, dusze, sumienia czy jeszcze jak chcesz to nazwać..., ale wychodząc już na zewnątrz otwieramy inną biblię według: św. mamony, św. władzy, św. pożądania itd, dla "każdego coś dobrego według jego potrzeb", mało tego nawet potrafimy to "połączyć" ale już "na zewnątrz" z dogmatami kościoła.... zresztą sam kościół to nad wyraz "wolnej interpretacji" i jak Chrystus uczył "co cesarskie oddaj cesarzowi...." a mimo tego kościół to najlepsza instytucja zbierania mamony... szok! /ale dość tych kościelnych wywodów, gdyż nie jestem "nawiedzony" ;)
Podążając dalej, tak więc oczywiście karzeł to coś na wzór naszego sumienia - pamiętasz ? "ale przecież tego byś chyba Jej nie zrobił..." - tekst na końcu filmu pod wielkim oknem...
Valentina to symbol ludzi od nas zależnych /współzależnych/ nie koniecznie nasze dzieci itd.,
Martin to oczywiście nasza "jasna" strona... - Parnassus nigdy go nie ganił... ulegał "jego działaniom" jako tym dobrym - wyratowanie jeszcze nie odpowiedzialnego chłopca.... itd. łącznie z "wyrwaniem" Val z objęć jej złej strony....

"Jak wdajesz się w taniec z diabłem to zawsze przegrywasz, nawet gdy pozornie wygrywasz to i tak jesteś przegrany"

Sądzisz że Parnassus wygrał ? wygrał "taniec z diabłem"?
Posłuchaj:
wracasz jak od lat, z ciężkiej pracy, pieniędzy wciąż mało, kobita woła i woła.... do tego dzieciaki.... życie!, ciężkie życie..., masz dość wpadasz w taniec z diabłem czyli alkohol, no tak, karzeł mówi: idź do domu!,
ty masz ochotę po prostu nachlać się....
diabeł twój prowadzi cię do celu, ale mówi: czekaj! pamiętasz ostatnio? kobita dwa tygodnie oko miała podbite...
- no i co z tego, mnie się k**wa też od życia coś należy...
na to diabeł: no to będzie JAZDA!!!
i tańczysz, tańczysz..., mijają lata, nadchodzi dzień twego wyzwolenia, wyjście z pod wpływu alkoholu, nie ważne w jaki sposób, czy to przez AA czy silną wolę...
SUKCES !!! taniec z diabłem WYGRANY!!! JESTEŚ WOLNY!!! WYGRAŁEŚ!!!!!
ale czy na pewno?
pomijając stan twego zdrowia...., kobiety już nie ma..., tak tej co miała nie raz podbite oko!, nie ma rodziny..., dzieci... nie chcą cię znać..., jesteś nadal pewny że coś wygrałeś?
albo trochę bardziej optymistyczne rozwiązanie...
kobieta z takich lub innych powodów nadal z tobą jest..., ale czy ta kochająca kobieta która jeszcze kilka lat temu oddała by za ciebie rękę, dziś po wszystkich przejęciach dała by "za ciebie" choć paznokieć "sobie uciąć" ? za te wszystkie rany, przykrości, katorgę czy odzyskasz ją taką jak była przed laty? wątpię, jej rana choć już zabliźniona w sercu nadal tkwi i pozostanie tam do końca jej dni.....
Jesteś pewien że wygrałeś? no chyba że jesteś samym Anthonym... ;)
I tak, oczywiście można bez końca..., choćby i samą VAL, która wreszcie uwolniła się z pod panowania, twego ojcowskiego diabła, a raczej została "wyrwana" przez jeszcze większego, tak się zagubiła że sama stwierdziła że jest zła i jej miejsce jest w piekle, bo jest zepsuta... , jednak za sprawą twojej "jasnej" strony" która jest pokierowana najpewniej twoją do niej miłością ojca, wyrywasz ją z objęć szatana, czy to jej własnego czy Twego, za sprawą Martina (symbolika, pamiętasz co symbolizuje Martin ;) ) hehe... to się tak często zdarza że nawet nie trzeba tego interpretować....
ale dość już tych mych wywodów, oczywiście tylko dlatego że są moje i tylko moje, każdy musi sobie według swego rozumu, wyobraźni która jest siłą ale też i ograniczeniem rozprawić się z tym filmem...
jeszcze podam że istnieje bardziej obrazowe "rozebranie" filmu czyli tak jak go oglądamy, a więc jest rzeczywiście diabeł, Parnassus żyje od tysięcy lat, po prostu Baśń , fantastyka... ale jak by go "nie brać" oczywiście: "to zawsze pasuje..." i wynik jest ten sam....

I w tym tkwi siła filmu, w wolnej interpretacji! gdyby dodać cytuję: "wciągające pokierowanie fabułą" to film byłby zwyczajny, nawet można było by go posądzić o "przerost formy nad treścią", bo po co tyle "klocków" do poskładania, skoro tor fabuły prowadzi do określonego celu....
może inaczej....

Też lubię fenomenalne filmy, w swej prostocie, sięgające szczytu fenomenu, i tutaj przywołam "Siedem" chyba się zgodzisz że jest fenomenalny, a przynajmniej że większość tak orzekła..., nawet filmowi krytycy z "pod budki z piwem" :)
" ku... ku... kur... ku**a, ale zajeb**ty film, no a ta scena końcowa po prostu mnie rozp****oliła..." - hehehe.... siła polskiego wyrazu podwórkowego ;) tak czy inaczej ja też się z tym zgadzam... może inaczej bym to wyraził, ale sens zachwytu byłby ten sam... film w swej prostocie jest po prostu fenomenalny, ale.... /ale zawsze jest to jakieś ale.../, jest mimo swego fenomenu.... prosty jak "budowa cepa" i to w dosłownym tego słowa znaczeniu /kto widział cep, ten się pewnie zgodzi/ długi kij za który się trzyma czyli jak pokierowana fabuła.... z "przewrotką" na końcu.... co prawda ta "przewrotka" "wali" ostro w łeb, sypią się iskry euforii, zadowolenia... i jest... Koniec, THE END i kropka.
Natomiast film Parnassus jest takim "tworem" że po napisie THE END, zaczyna żyć własnym życiem, dostarcza i podczas oglądania wspomniane iskry, jak i po końcowym napisie THE END, kiedy kiełkuje w głowie, kiedy rozbudowuje się w szarych komórkach a wielkość JEGO jest zależna tylko i wyłącznie od twojej fantazji która jest jego siłą a i zarazem ograniczeniem.
Pisząc w powyższym poście że można go "rozbierać na milion sposobów", miałem na myśli że jest co najmniej milion jego "wyznawców" takich jak ja, a jak wiadomo każdy inaczej "widzi" dzieło, więc jest co najmniej milion różnych interpretacji tej historii, bardziej lub mniej "rozbudowanych" ale zawsze osobiste..., prywatne..., twoje i tylko twoje... a jednak opowiadające o istocie jaką jest CZŁOWIEK, bez konkretnych "narzutów" zrozumienia, pokierowania w fabule do "celu zrozumienia", jest to po prostu ARCYDZIEŁO!

Może się ze mną nadal nie zgodzisz, trudno... ale wiedz że wiele filmów docenionych zostało dopiero "po latach" może i tak będzie i z tym filmem, tego oczywiście nie wiem, nikt nie wie..., ale czy tak się stanie czy nie... ja zdania o nim nie zmienię jest to "majstersztyk w każdym calu".. przynajmniej dla mnie...

A co do reżysera i ku niemu "zarzutów", o "zamotanie fabuły" i tym podobnych rzeczy... fakt Gilliam ponosi pewną winę w stosunku do niektórych "swych odbiorców" którzy de'facto się zawiedli..
A mianowicie jego filmy były/są przesycone absurdalnym humorem, ironizowały do granic absurdu itd. lecz były proste w odbiorze, zresztą wymuszane było to przez producentów którzy "wstrzymywali" prawdziwą naturę niepoprawnego intelektualisty z poważnym zapleczem możliwości, jednak "docenianych" tylko przez mniejszą warstwę społeczną, a to niestety nie rokuje nadziei na kasę..., dziś doceniony reżyser w sumie niezależny finansowo mógł sobie pozwolić na "pojechanie po całości", na ukazaniu "co naprawdę ma do powiedzenia i pokazania" ale zrobił to za raptownie tz. nie przyszykował widza na takie dzieło "wyżyn intelektualnych" np. filmem "pośrednim", przez co niektórzy oglądnąwszy Parnassusa po prostu "hukli głową w mur", a pustkę po zderzeniu musieli czymś wytłumaczyć... i chyba najlepszym jest tego przykład, w którymś temacie, gdzie pewien forumowicz wypisał wzniosły slogan jako odpowiedź na "lekko zdezorientowanego" forumowicza co do kunsztu reżysera:
"Pomyśl o Bergmanie. Też miał wpadki :)" - no cóż... no comments...

======================================================================
a teraz kilka słów do Ciebie, sorki że tak późno odpisałem na twój post, czasu brak :), jeżeli widzisz jakąś aluzję to jest ona niezamierzona a już na pewno nie obraźliwa / co na FW wydaje się świętym obowiązkiem/ ja jednak nikogo nie mam zamiaru obrażać, dawać mu cokolwiek do zrozumienia itp.
powyższa wypowiedź jest moim osobistym odczuciem, skierowanym do Ciebie, od razu podziękuję za okazanie zainteresowania:) THX, bo chociaż się nie zgadzamy to jednak można w ludzki sposób rozmawiać :) dzięks.
Pozdrawiam.