Parnassus

The Imaginarium of Doctor Parnassus
2009
6,6 164 tys. ocen
6,6 10 1 163938
6,2 38 krytyków
Parnassus
powrót do forum filmu Parnassus

Jestem pod bardzo pozytywnym wrażeniem, choć rozumiem, że to nie film dla
każdego. A scena z tańczącymi policjantami - poczułem się jakby John Cleese
mnie spoliczkował!
Waits, Plummer i Ledger świetni. Plastyczność i surrealizm rewelacyjne.

ocenił(a) film na 7
Stanley_Hartman

teraz tak myslac ... tez chcialbym 'skorzystac' z takiego imaginarium... to by bylo cos

ocenił(a) film na 10
Mr_Obsessed

Jakoś nie udaje mi się założyć własnego tematu, więc się podepnę pod ten.
Napisałem pierwszą od lat recenzję i chciałbym się podzielić treścią.
Może "trochę za bardzo poleciałem", ale trudno. Niech mi tam...


Parnassus.

Wyobraźmy sobie świat bez Boga. Świat, w którym choć diabeł zamyka usta, historia opowiada się sama, wciąż od nowa, na nowo, na różne sposoby. Wyobraźmy sobie, że diabła nudzi wieczność. Nie ma z kim grać w kości, nie ma z kim pójść o zakład. Kreuje więc sobie Boga, według własnych reguł obdarzając samotnego mnicha atutem nieśmiertelności. Wydziera go Parnasowi, jak gdyby Apollina, przeznaczając mu wieczną wagabundę wśród ludzi, aby ten mógł - niczym antynomia szatana - nakłaniać do spełniania dobra. Wybraniec to Doktor Parnassus.

Iście przewrotnie Gilliam wprowadza nas w świat, w którym tak samo jak w Latającym Cyrku wszystko stoi na głowie. To, czego doświadczamy podczas seansu to nic innego jak odwrócona o 180 stopni teodycea - pytanie nie tyle o przyczynę istnienia zła, lecz przeciwnie - dociekanie powodu istnienia szlachetności, moralności, etyki. W człowieku.

Apollo-Parnassus nie daje jednak rady z narzuconym sobie brzemieniem. Jest w nim człowiek, poddający się uczuciom i namiętnościom. Dla miłości porzuca nieśmiertelność, choć przecież być może nie na zawsze, a tylko do któregoś kolejnego zakładu z diabłem. Kiedy cały świat zawala mu się na głowę, przeistacza się w brodatego - niczym w British Museum - Bachusa (pamiętajmy, że podczas nieobecności Apollina w Delfach władał Dionizos). Potem w zgryzocie własnej bezsilności - jak to zresztą w zwyczaju ma bóstwo - pozostaje na wiecznotrwałym rauszu.

Tak jak w Księdze Hioba dwie dychotomiczne siły toczą bój o ludzką duszę, tak samo i w filmie Bachus przeistacza się w Apolla by przyjąć kolejny zakład, podjąć rękawicę. Przedmiotem zakładu jest los córki Doktora.

Analogie do filmów grupy Monty Python nie są przypadkowe. I nie dotyczy to wyłącznie oprawy graficznej. Animacje 3D stanowią logiczną ewolucję wycinanek, którymi Gilliam raczył nas przed laty. Nie tylko song policjantów przypomina klimat piosenki "I'm a Lumberjack" z Latającego Cyrku. Słuchając niektórych kwestii Garfielda i Ledgera, użytych słów i intonacji głosu, można mieć wrażenie, że rozmawiają ze sobą Palin i Cleese.

Cyrkowy wóz Parnassusa odwiedza więc podupadłe parki rozrywki ludzkich marzeń i pragnień. Migającymi jarmarcznie lampkami stara się zwrócić na siebie uwagę przechodniów. Na próżno. Na pokuszenie ku dobru wodzi Antony-Merkury, posłaniec Apolla-Bachusa, niestety nieefektywnie. Kiedy doczeka się zmiennika-profesjonalisty, sprawy przybiorą nieoczekiwany obrót...

Film momentami jest chaotyczny jak senna wizja, jak rwące się opowiadania snute Valentinie przez ojca. Odratowany wisielec na kształt Janusa czy Światowida jest człowiekiem o czterech twarzach i tyluż osobowościach. Diabeł czyni dobro, Parnassus choć się bardzo stara, tylko amplifikuje zło. Efektywny Tony efektownie i w słusznej sprawie omal ratuje córkę Doktora, prawie że wygrywając hazardziście jego kolejną grę. Ponieważ okazuje się być bardziej szatański od samego szatana, ściąga na siebie w końcu własną zgubę.

Ten film niekoniecznie opowiada o czymś. On jest - na podobieństwo ludzkiego życia - trochę taki jak my sami.
Słodko-gorzki, złożony z niedopowiedzeń i niejasności, z piękna i szpetoty, z radości życia i smutku klęski, z siły marzeń i frustracji porażką.

Obraz imponuje wizualnością i wizualizacją. Dopisali aktorzy. Depp niepokojąco tożsamy z Ledgerem, Law i Farrell - wszyscy czterej jak jeden mąż, zjawiskowa (choć o twarzy nie pasującej do ciała) Lily Cole, niesamowity Garfield, rubasznie zażyły Waits i Learowski Plummer - w efekcie otrzymujemy Imaginarium Terry'ego Gilliama z niczym nie ograniczoną przestrzenią interpretacyjną, z takim mnóstwem symboli i podtekstów, że długimi tygodniami możemy głowić się jak jeszcze inaczej moglibyśmy zrozumieć to, do czego reżyser zaprosił nas filmem.

Prawdziwa perełka.

ocenił(a) film na 9
erea

Prawdziwa perełka - nic dodać, nic ująć:). Film ogromnie mi sie podobał, po wyjściu z kina odetchnełam z ulgą i pomyslałam "nareszcie coś innego, dzieki Bogu". Intrygujący film o życiu, ktore wydaje nam się czasami nie-do-ogarnięcia i o tym, że nie warto doszukiwać się logiki w zakamarkach ludzkiej wyobraźni (ostatecznie jest ona nieskończona:)).

Bardzo przyjemny tekst, pozdrawiam serdecznie:)

TheLirium

I ja się bardzo zgadzam. Także z tym, że ten film po prostu nie wszystkim musi przypaść do gustu

użytkownik usunięty
erea

a, i też muszę pochwalić słowa erei :)
rzadko się widzi tak mądre, inteligentne i szczere recenzje.

ocenił(a) film na 10
Stanley_Hartman

Gały mi opadają, czekałem na ten film od dawna i się nie zawiodłem, można powiedzieć dziwny i wręcz genialny dawno nie widziałem tak dobrego filmu w kinie.

tekst na plus ^^

użytkownik usunięty
Stanley_Hartman

Scena z policjantami była fenomenalna :D Rżałam jak za dawnych dobrych lat, kiedy drwal tańczył między sekwojami a alianccy żołnierze skakali po krzaczkach recytując kawał po niemiecku.

Sam film wymyka mi się troszkę, bo jest pełen sprzeczności. Z jednej strony nie sposób nie pochwalić aktorów (podkreślam, aktorów, nie Lily Cole :P), cudownych surrealistycznych obrazów (Gilliam jakby składał hołd samemu sobie z czasów, kiedy robił animacje dla MP), nieposkromionej wyobraźni i miejscami humoru, liczby zawartych tam symboli, nawiązań i metafor (nie da sie tego ogarnąć w pięć minut, nie ma prostactwa). Z drugiej strony, nie podoba mi się cała "magiczna" otoczka. Tarot, mnisi na dywanikach, lotos, niekończąca sie opowieść, Jezus z trzecim okiem... to wszystko śmierdzi new agem na kilometr. Poza tym nie bardzo podoba mi się sposób w jaki pokazano diabła - że to niby taki milutki facecik, który na końcu i tak da się przechytrzyć i zapali fajeczkę... Waits dobrze zagrał, ale sposób przedstawienia postaci jest okropny, jakby z Hitlera zrobić misia-pysia. Nie lubię, kiedy takie poważne sprawy jak demonizm traktuje się z pobłażaniem. Ale od strony technicznej czepiać sie "Parnassusa" po prostu nie można. Parafrazując Wilde'a, to jest dobrze napisana ksiązka, chociaż niemoralna.

A, i nie rozumiem czemu Gilliam zaangażował tę nieszczęsną Lily Cole. Kazda aktorka by się dała poszatkować siekierką żeby u niego zagrać, więc mógł przebierać i wybierać - a wybrał beznadziejną, zezowatą modelkę (tylko dlatego, żeby lepiej się bilety sprzedawały :P ?). Nie wierzę, że w Wielkiej Brytanii nie ma pięknych, młodych i utalentowanych aktorek :P

oto i przykład ignorancji dla nieszablonowej urody.. nie wiedziałam nawet, że Lily Cole jest modelką, a przyznam, że dzięki jej nietuzinkowości, film oglądałam z dużą przyjemnością. Nie do końca rozumiem utożsamianie superprodukcji z superpięknościami. Film jest groteskowy, przewrotny, piękno i wartości relatywne.. panna Valentina z twarzą Lily Cole wzorcowo wpisuje się w konwencję.

Naiina

Cole była beznadziejna. Film - rewelacja.

ocenił(a) film na 9
Fool_For_A_Lifetime

przyznam, że Valentina niezbyt mi przypadła do gustu - może spodziewałam się bardziej, kogoś, nie wiem, z "cygańskim" temperamentem w tej roli ( nie potrafię tego wytłumaczyć, ale dla mnie miała za dziecięcą buźkę trochę). Niezwykle mi się podobała kreacja Tony'ego, jako wytrawnego kanciarza - aktorzy super sie spisali:)

ocenił(a) film na 9
TheLirium

Jak dla mnie Cole idealnie pasowała do tej roli. Nie jest może wysmienitą aktorką, ale najgorsza też nie jest. Jak dla mnie zagrała całkiem nieźle. ( Jak miała zagrać dziewczyna, która miała za sobą dopiro 3 filmy przy aktorach, którzy grają od dawna i nie oszukujmy się - są jednymi z najlepszych?)

Ja oceniam jej talent pozytywnie, jeszcze się dziewczyna rozkręci - zobaczycie ;)

Jej uroda pasowała do filmu - twarz 16-latki jaką była Val i ciało dojrzałej kobiety... czysta groteska!

użytkownik usunięty
TheLirium

TheLirium, zgadzam się co do cygańskości ;) Mi idealnie pasowałaby tutaj Emily Blunt w wersji Tamsin z "Lata Miłości". Niby już za stara formalnie, ale ma dość dziewczęcą urodę i myślę że dałaby się przerobić łatwo na nastolatkę.

ocenił(a) film na 10
Naiina

Jak na modelkę (wg Jonathana Carrolla "Piękne zęby i pusto w głowie") zagrała naprawdę przyzwoicie. Tylko ta porcelanowa twarz dziecka... przeraża.