Zgadzam się z tobą, bardzo trafnie oceniłeś tę produkcję. To taka wydmuszka. Kolorowa, ciesząca oko i błyszcząca po wierzchu, a w środku boleśnie pusta. Możecie oczywiście sobie pisać, że się nie znam, że to film dla "wymagającego widza", proszę bardzo, jeśli wam się od tego zrobi lepiej na duszy;) Dla mnie osobiście Parnassus jest ..o niczym. Nie ma kompletnie żadnej fabuły, przesłania, no po prostu takie nic, błyskotka bez większego sensu. Pod względem plastycznym oszałamiający (acz nie w moim guście), to doceniam. Natomiast treściowo nawet nie ubogi, ale po prostu zero. Cała para poszła w gwizdek, albo, jeśli wolicie inne powiedzenie, to taki nadęty balon. Gilliam zapomniał, że bez scenariusza nie da się zrobić filmu:) Całą czwórkę aktorów grających Tony'ego lubię, ale tu wyjątkowo nie przypadli mi do gustu.. strasznie sztuczni i odpychający. Oceniłam na 5/10, bo szkoda mieszać z błotem coś, w co ktoś włożył niewątpliwie dużo pracy.. ale z drugiej, wyższa ocena to nieporozumienie by było. Więc piątka to taki kompromis.