Parnassus to film niezwykły, można rozpatrywać go na różne sposoby...
Byłam dzisiaj drugi raz i stwierdzam, że film może też między innymi traktować o... rozterkach samego Gilliama-reżysera. Oczywiście, nie wszystkie wątki tego dotyczą, ale zastanówmy się: scena Imaginarium jest dość prosta, stroje "aktorów" skromne. Parnassus nie narzuca się nikomu ze swoim przedstawieniem, kusi jedynie cudownymi wizjami. Wraz ze swoją trupą klepie biedę, ale pozostaje uczciwy. Gdy pojawia się Tony, pieniądze płyną nieprzerwanym strumieniem... ale za jaką cenę? Przedstawienie jest "modne", scenografia przyciąga oko, Valentina kusi swoją nagością, a Tony kupuje publiczność tanimi komplementami.
Nie przypomina Wam to czegoś? To podobne do dzisiejszych hitów filmowych, stawiających na szybki zysk kosztem utraty wartości artystycznej...
bardzo trafna uwaga, nie pomyslalam o tym wczesniej. jak widac film ma bardzo duzo przeslanek na roznych plaszczyznach
Bardzo trafne spostrzeżenia.
Gilliam podkreśla, że to najbardziej autobiograficzny z jego filmów.
A Parnassus to on. Tak po trochu.