Witam. Zastanawiam się, czy obejrzeć ten film. Widziałam urywki w wieku 8 lat, wiem, że są tam sceny dość drastyczne i jestem w stanie je znieść. Kwestią jest tutaj przekaz filmu i czy byłabym w stanie normalnie po nim funkcjonować...
Dodam, że kiedyś byłam katoliczką, teraz się za takową nie uważam, bo przestały odpowiadać mi doktryny i niektóre rzeczy w tym wyznaniu. Nie mam określonej religii i niektórzy pewnie uznaliby mnie za ateistkę, mimo, że się nie poczuwam ;)
Swoją drogą jestem jeszcze bardzo młoda.
Podsumowując... czy polecacie film "zagubionej religijnie", młodej osoba (ale mimo wszystko względnie dojrzałej)?
W tej tematyce z filmów polecam Ci "Ostatnie kuszenie Chrystusa" Martina Scorsese, albo choćby "Imię róży" Jean-Jacquesa Annaud. Z książek przede wszystkim "Mistrza i Małgorzatę" Michaiła Bułhakowa. Dopiero potem spróbuj obejrzeć sobie tę nieszczęsną "Pasję", w której tandeta ściga się z wulgarnością, a bezmyślne epatowanie okrucieństwem wyzwala histeryczne spazmy kołtunów i bigotów. Całość zaś zawiera się w jednym krótkim słowie: kicz.
No chyba to jest lekka przesada. Film jest bardzo poruszający i zarazem CELOWO dosadny. Gibson chciał w bardzo realistyczny sposób ukazać Chrystusową drogę przez mękę i udało mu się. To tak właśnie wtedy wyglądało gdy kogoś skazywano na katusze. Nie ma tam nic przesadzonego, poczytaj trochę o historii ale takiej prawdziwej a nie napisanej przez kogoś kto nie chce zrazić starszych pań niemiłymi opisami. Tak właśnie było. Czekałem na film który bardzo realistycznie i historycznie zarazem pokaże co działo się w tamtych czasach na prawdę. Film jest bardzo dobry pod względem historycznym, realistycznym oraz świetny w wykonaniu. Moja droga koleżanko, polecam Ci obejżeć ten film bo jest bardzo dobry, ale przygotuj się na potworne sceny. Sama oceń czy jesteś gotowa.
Widzę, że kolega Kingpin potrafi przenosić się w czasie i właśnie wraca z dalekiej podróży z Imperium Rzymskiego. Stąd te zapewnienia, te wieści z pierwszej ręki, ta łatwość w szermowaniu pojęciem prawdy. Szkoda tylko, że w trakcie tych swoich "historycznych studiów" nie zdążył się przy okazji nauczyć ortografii (naprawdę, obejrzeć) albo choć korzystania z programów komputerowych poprawiających błędy, bo stał się przez to mało wiarygodny.
Kingpin-fm, Tobie także polecam "Mistrza i Małgorzatę", a "Imię róży" lepiej przeczytaj w oryginale. To świetna książka o istocie religii, wiary, o miłości i pasji (prawdziwej), napisana przez genialnego włoskiego historyka-mediewistę, noblistę Umberto Eco.
Po pierwsze prośba o nie atakowanie mnie, bo ja chce tutaj wyrazić swoje zdanie a nie kłócić się. Po drugie błędy wyniknęły z szybkiego pisania i nie są w tym momencie istotną kwestią, którą nie wiem po co wgl poruszasz. Chcesz sie dowartościować lub znaleść choć jeden błąd w tym co mówiłem? Czepianie się czegoś co nie ma w tym momencie znaczenia jest brakiem logicznych argumentów z Twojej strony. Prośba również o zastanowienie się czasami nad tym co ktoś pisze. Kolejna sprawa to twoje dosadne zinterpretowanie mojej wypowiedzi. To chyba jasne ze nie mogłem żyć w tamtych czasach. Kolejna próba zaczepienia o coś co nie ma w tym momencie znaczenia = brak jakichkolwiek argumentów. I znowu chęć dowartościowania swoich kompleksów spowodowanych niekomfortową sytuacją zetknięcia się z kimś kto ma inne zdanie niż Ty, stosujesz więc pierwotną technikę przetrwania: "moja być najważniejsza a ty nie mieć racji"
Studiując wiarygodne źródła można stwierdzić ze tak właśnie było. Przypominam ze mówię tutaj o realiach skazańców.
Jeśli poczułeś się urażony, to przepraszam, ale należę do roczników, które wychowywały się w czasach gdy ortografia i szacunek do języka miały jeszcze jakieś znaczenie (znaleźć). Jeśli moje skromne pięć zdań odebrałeś jako atak, to musisz być nieco przewrażliwiony, wystarczy spojrzeć, co dzieje się w innych wątkach pod tym filmem. Zauważyłeś chyba, że jest ich przeszło 700 i nietrudno się domyślić, że żaden z nas nie ma ochoty ani czasu by je wszystkie przeczytać. Zapewne są tam wszelkie argumenty tak zwolenników jak i przeciwników filmu, wierzących, ateistów, agnostyków, tych skoncentrowanych na "treści historycznej" oraz tych zniesmaczonych formą dziełka. Trudno żebym w krótkiej polemice powtarzał do znudzenia te same argumenty, które padały wcześniej. Nie zapominaj, że wątek ten otworzyła młoda kobieta, która spytała tylko "Czy warto?". Moim zdaniem - nie. Twoim - tak.
A historię i tak każdy interpretuje na swój sposób.
I to chyba wszystko.
PS:
Żeby być z Tobą do końca szczerym - mnie także przytrafił się błąd i to poważny, merytoryczny. Umberto Eco nigdy nie dostał literackiego nobla, choć wiele razy wskazywano na niego jako kandydata. Życzę miłej lektury.
Dla mnie akurat kwestia ortografii jest bardzo ważna w każdym momencie, ale człowiek to tylko człowiek - myli się i popełnia błędy. Ja sama teraz zauważyłam, że w moim poście napisałam przez nieuwagę zamiast "osobie" "osoba" : )
A c odo wątku - miałam nadzieję, że nie powstaną tutaj żadne kłótnie... w końcu ograniczacie się tylko do polecenia filmu i ewentualnej ocenie. Jak widać dla niektórych to zbyt skomplikowane.
Jak na razie nadal nie wiem, czy oglądać. Skłaniam się ku temu, by obejrzeć (żeby po prostu znać film). Jednak nadal blokują mnie moje obawy, że bardzo na mnie wpłynie. Kwestia wiary w moim przypadku jest dość niestała jak na razie, gdyż nie zdążyłam nabrać do całej sprawy dystansu. Wynika to zapewne z tego, że katoliczką byłam przez właściwie całe swoje życie, kilkanaście lat, a odwróciłam się od tej religii stosunkowo bardzo niedawno - ledwie kilka miesięcy temu.
Nie wiem, czy znajdzie się na tyle empatyczna osoba na tym forum, by móc wczuć się w moją skomplikowaną sytuację, mam nadzieję, że choć jedna osoba mnie zrozumie i dokona elokwentnej oceny filmu.
Szczerze - obejrzyj. Jeżeli mamy mówić w kategoriach wiary, bycia czy nie bycia katolikiem czy ogólnie chrześcijaninem, to raczej byłabym ostrożna z polecaniem Ci "Ostatniego kuszenia Chrystusa" (aczkolwiek bardzo dobrego filmu). "Imię róży" - książka kapitalna, ale trudna, film już lżejszy, ale rzucający kłody pod nogi katolikom (skoro takie rzeczy mogą dziać się wśród braci zakonnych to co mówić o reszcie?!). Ja osobiście cenię ten film, ale jeżeli jesteś młodą osobą, która cały czas jest na etapie definiowania swojej religijności czy wiary, to raczej poczekaj. Z "Pasją" sprawa jest prosta - wiemy czego się spowiedziać, nie wiemy tylko jak to zostało przedstawione (dopóki nie obejrzymy filmu, rzecz jasna). Realizm scen bywa momentami zbyt dosadny, ale z drugiej strony czego mamy spodziewać się po ukrzyżowaniu??? Mnie osobiście najbardziej utkwiła w pamięci postać Szatana. Kapitalnie zrobiona! Do tej pory mam ją przed oczyma... Jedno jest pewno - jest to film "na raz". Byłam na nim w kinie i do tej pory nie widziałam go ponownie.
P.S.
Fakt, że mówią po aramejsku niewątpliwie podwyższa walory filmu.
Tak, pamiętam tego szatana. Jako mała dziewczynka bardzo się go bałam, więc nie dziwota, że o nim nie zapomniałam...
Dziękuję za Twoją wypowiedź, z pewnością mi pomogłaś :)
przyłączam się do artka_filmweb i szczerze polecam film. Dużym plusem jest fakt, że nie mówią po angielsku co zazwyczaj jest denerwujące w filmach historycznych.
warto, warto, nie sądzę jednak, żeby obejrzenie filmu zadecydowało o Twoim wierzyć lub nie, to już kwestia zupełnie inna i chyba nie miejsce na takowe rozważania, myslę, że mamy tu o filmie dyskutowac, a niektórzy o tym zapominaja - patrz posty pod każdym filmem o treści religijnej. Tak więc zobacz, brutalność jest oczywiście miejscami szokująca, ale to zamierzone, jesli chodzi o postać szatana- zgadzam się z pozostałymi- bardzo interesująco pokazany, no wiesz, jak prawdziwey upadły anioł, miejscami bywa piękny, a czasem wstrętny, no i oto chodzi. Osobiście wolę mini serial z Powellem w roli Jezusa- gra wręcz idealnie, jest niewypowiedzianie piękny i za cholerę nie wiem, jak mu się udało ukazać tak niewysłowioną słodycz w spojrzeniu- długo Jezusa widziałam z twarza własnie tego aktora. Polecam i Pasję i właśnie Jezusa z Nazaretu Zefirellego.