Jestem ateistą i wiem, że wiara polega na tym, żeby wierzyć, a nie zastanawiać się, ale
ciągle męczy mnie jedno pytanie. Jaką katolicy mają gwarancję, że ten Jezus z Ewangelii
to ten prawdziwy Jezus wysłannik Boga? Bo tak patrząc na to z mojego punktu widzenia,
to wygląda to trochę dziwnie. Wiadomo z wielu źródeł historycznych, że żył w Cesarstwie
Rzymskim taki jeden prorok imieniem Jezus. Ale skąd macie pewność, że nie blefował z
tym, że jest synem boga? Może sobie to tak po prostu wymyślił, a ludzie połknęli haczyk i
wierzą w to do dziś.
Samo słowo WIARA już stanowi częściową odpowiedź na twoje pytanie. Orzeszkuj trochę a wyorzeszkujesz ;)
Wiara w boga, a wiara w Jezusa to zupełnie co innego. Ja również mógłbym powiedzieć, że jestem zbawicielem, synem bożym, spisałbym stek bzdur wyssanych z palca na temat cudów i rzeczy, które "dokonałem", a za 2 czy 3 tys. lat ludzie by mi budowali świątynie pomniki i czcili by mnie jak nie wiadomo co.
Różnica między Jezusem a tobą polega na tym że na Jezusie spełniły się proroctwa że jest Mesjaszem, które nazwałeś '' stekiem bzdur ''. I żeby uwierzyć że Jezus jest tym Mesjaszem to niestety musisz najpierw uwierzyć w jego Ojca, sam Jezus do tego zachęcał ( Jana 7:16; 8:28; 14:10 ). Czy Jezus chciał żeby ludzie oddawali mu cześć i budować dla niego świątynie? To też musisz sam zbadać i zajrzeć do Biblii, ja wiem że tego nie chciał ( Marka 10:18 ). A to że nie blefował że jest synem Boga, to największym dowodem oprócz proroctw zapisanych w pismach, jest to że sam Bóg to powiedział że Jezus jest jego synem ( Mat 3:16,17; 17:1-5 ).
Jesteś ateistą i sam powinieneś się zastanowić czy sam nie jesteś taką " rybką " która złapała się na haczyk z przynętą teorii, którą wymyślił sobie pewien człowiek o naprawdę wielkiej fantazji. Której do dziś ci którzy ją bronią i przy niej obstają, nie są w stanie jej udowodnić.
A skąd wiesz, że Biblia nie jest stekiem kłamstw? Jaką masz pewność, że bóg naprawdę istnieje, a Jezus naprawdę był jego synem? Równie dobrze na podstawie innych książek mogę snuć inne teorie na temat innych bogów. Np. w mitologi pisze, że Zeus ze swoją hordą mieszkał na Olimpie. Dlaczego nie wierzymy, że on tam naprawdę jest, tylko, że niewidzialny. Przecież bóg katolików też jest niewidzialny. Na potwierdzenie Zeusa mieszkającego na olimpie też mamy książkę.
Nie lubie czarniny,i jej poprostu nie jem.Jeśli ktoś jest ateistą to po co ogląda i ocenia filmy o Jezusie?.Raczysz mi to wyjaśnić?.I nie rozumiem twojej dyskusij,przecież to nie forum biblijne!
Tylko że o istnieniu Zeusa ,nie polemizowałeś.Nieprawdaż?.I napewno nie toczyłeś bezsęsownych dyskusij o jego istnieniu.
Ale pytałeś dlaczego oglądam i oceniam filmy o kimś kto nie istnieje. Odpowiedziałem.
Ja osobiście nie oceniłem tego filmu.Ale zastanawia mnie dlaczego ty to zrobiłeś?.film ci się nie podobał? ,czy może dlatego że nie wierzysz że jeden człowiek kiedykolwiek potrafił oddać życie za innych?.A może nigdy nie było i nie ma takich ludzi którzy potrafią się tak poświęcić.Nie musiałeś nikomu pisać że jesteś ateistą,to było widać po twojej ocenie tego filmu, dałeś mu 3,bo niestety dla,, twojej ateistycznej ideologij jest niewygodny i nie do przyjęcia'' I irytuje cię to, że może on w jakiś sposób wzmocnić innych.I to jest cała twoja prawda.Ten film jest przykładem poświęcenia się jednej osoby za innych,co w naszych czasach nawet za pieniądze jest żadkością.
Nie czytałam Waszych długich odpowiedzi, ale mogę powiedzieć coś na temat Biblii i jej wiarygodności. Zacznijmy od Pięcioksięgu, istniał jeszcze przed Chrystusem i z niego składa się Tora - święta księga judaizmu. My jako chrześcijanie wierzymy zarówno w ST, jak i w NT. Są dowody spisanych ksiąg, a na dodatek żywot Jezusa jest potwierdzony wśród pism Ojców Kościoła i Ojców Apostolskich, ale również wśród źródeł nieteologicznych.
Dla ateisty może być to stek bzdur, ale dla osoby wierzącej są to Pisma spisane pod natchnieniem Ducha Świętego. Są tam zawarte słowa i przykazania Boże. Archeologicznie wiele czynników wskazuje na to, iż Jezus żył, miał uczniów, głosił naukę i został obwieszczony Synem Bożym przez ,,Głos z nieba" podczas Chrztu.
Jezusa znajdziesz również w judaizmie i islamie. Także w pismach świeckich.
,,Różnica między Jezusem a tobą polega na tym że na Jezusie spełniły się proroctwa że jest Mesjaszem(...)"
To nie do końca tak. Zauważ, że proroctwa ze Starego Testamentu mogły się wcale nie spełnić. Po prostu ludzie, którzy spisali Nowy Testament uprzednio zapoznali się z owymi proroctwami dopasowując do nich swój własny tekst - by wszystko pasowało. O prawdziwym, historycznym Jezusie nie wiemy tak naprawdę nic. Trudno nawet powiedzieć, czy rzeczywiście istniał. Nie ulega natomiast wątpliwości fakt, iż Jezus Nowego Testamentu prezentował sobą wysokie -jak na tamte czasy - standardy moralne i jego nauki miały (mają?) pewien sens, pewną wartość. Nawet jeśli jest on postacią li tylko literacką i całkowicie fikcyjną. Pozdrawiam.
ZNAMIENNE PROROCTWA DOTYCZĄCE JEZUSA I ICH SPEŁNIENIE
Proroctwo Wydarzenie Spełnienie
Rdz 49:10 Urodzony w plemieniu Mt 1:2-16; Łk 3:23-33;
Judy Heb 7:14
Ps 132:11; Pojawił się w rodzie Mt 1:1, 6-16; 9:27;
Iz 9:7; Dawida, syna Jessego Dz 13:22, 23;
11:1, 10 Rz 1:3; 15:8, 12
Mi 5:2 Urodzony w Betlejem Łk 2:4-11; Jn 7:42
Iz 7:14 Urodzony przez Mt 1:18-23; Łk 1:30-35
dziewicę
Jer 31:15 Rzeź niemowląt Mt 2:16-18
po jego urodzeniu
Oz 11:1 Wezwany z Egiptu Mt 2:15
Iz 61:1, 2 Otrzymał specjalne Łk 4:18-21
zadanie
Iz 9:1, 2 Dzięki jego służbie Mt 4:13-16
mieszkańcy ziemi
Naftalego i Zebulona
ujrzeli wielkie światło
Ps 78:2 Posługiwał się Mt 13:11-13, 31-35
przykładami
Iz 53:4 Wziął na siebie Mt 8:16, 17
nasze choroby
Ps 69:9 Gorliwy o dom Ojca Mt 21:12, 13; Jn 2:13-17
Iz 42:1-4 Będąc sługą Boga, Mt 12:14-21
nie wykłócał się
na ulicach
Iz 53:1 Nie wierzono w niego Jn 12:37, 38;
Rz 10:11, 16
Za 9:9; Wjechał do Jerozolimy Mt 21:1-9;
Ps 118:26 na oślęciu; Mk 11:7-11;
powitany jako Król Łk 19:28-38;
i jako przychodzący Jn 12:12-15
w imieniu Jahwe
Ps 41:9; Jeden apostoł Mt 26:47-50;
109:8 niewierny; wydał go Jn 13:18, 26-30;
Dz 1:16-20
Za 11:12 Zdradzony za Mt 26:15; 27:3-10;
30 srebrników Mk 14:10, 11
Za 13:7 Rozproszenie się Mt 26:31, 56;
uczniów Jn 16:32
Iz 53:8 Osądzony i skazany Mt 26:57-68;
27:1, 2, 11-26;
Jn 18:12-14, 19-24,
28-40; 19:1-16
Ps 27:12 Użycie fałszywych Mt 26:59-61;
świadków Mk 14:56-59
Iz 53:7 Milczał przed Mt 27:12-14;
oskarżycielami Mk 14:61; 15:4, 5;
Łk 23:9
Ps 69:4 Bezpodstawnie Łk 23:13-25;
znienawidzony Jn 15:24, 25
Iz 50:6; Bity, opluwany Mt 26:67; 27:26, 30;
Mi 5:1 Jn 19:3
Ps 22:18 O jego szaty rzucano Mt 27:35;
losy Jn 19:23, 24
Iz 53:12 Zaliczony do Mt 26:55, 56; 27:38;
grzeszników Łk 22:37
Ps 22:7, 8 Znieważany, gdy Mt 27:39-43;
go przybito Mk 15:29-32
Ps 69:21 Podano mu ocet i żółć Mt 27:34, 48; Mk 15:23, 36
Ps 34:20; Nie złamano mu Jn 19:33, 36
Wj 12:46 żadnej kości
Iz 53:5; Przebity Mt 27:49; Jn 19:34, 37;
Za 12:10 Obj 1:7
Iz 53:5, 8, Umarł śmiercią ofiarną, Mt 20:28; Jn 1:29;
11, 12 aby usunąć grzechy Rz 3:24; 4:25;
i umożliwić ludziom 1Ko 15:3; Heb 9:12-15;
uzyskanie miana 1Pt 2:24; 1Jn 2:2
prawych w oczach Boga
Iz 53:9 Pochowany w grobie Mt 27:57-60;
bogacza Jn 19:38-42
Jon 1:17; W grobie niecałe trzy Mt 12:39, 40; 16:21;
2:10 dni, potem wskrzeszony 17:23; 27:64;
28:1-7; Dz 10:40;
1Ko 15:3-8
Proroctwa które ci podałem spełniły się tylko na Jezusie, i na które Jezus w większości nie miał żadnego wpływu. Jak np " Narodziny w Betlejem ", warto zwrócić uwagę że w Izraelu były dwie miejscowości o tej nazwie, Betlejem i Betlejem Efrata - niby nic nie znaczące, a jednak bardzo dokładne i do którego też można by było się doczepić, czy rzeczywiście chodzi o tego Jezusa z tego właśnie Betlejem, bo przecież są dwa. Podałem ci i takie które są w tym filmie i dotyczą skazania, na które sam Jezus ani apostołowie też nie mieli żadnego wpływu. Zresztą zauważ że zarzuty jakie postawili faryzeusze nie dotyczyły proroctw co do Mesjasza, tylko powołali się na takie prawo które pozwalało skazać człowieka na śmierć. W samej ''Pasji'' widziałeś jakie zarzuty postawiono Jezusowi u Kajfasza, a jakie postawili kiedy Jezus stanął przed Piłatem.
Dla mnie są to wystarczające dowody co do wiarygodności samej Biblii i co do zapisanych proroctw, że spełniły się na tym Jezusie o którym jest mowa. A ci którzy nie chcą w nie uwierzyć, zawsze znajdą jakiś powód, żeby w te proroctwa nie uwierzyć i uznać to za bzdury. Ale żeby je dokładnie poznać i zbadać, trzeba szczerych chęci, czasu a przede wszystkim WIARY. Pozdrawiam.
wybacz ale to żadne nie są argumenty. Doszukujesz się prawdy w czymś co uważasz za jedyną prawdę. Takie masło maślane. Religia nigdy nie zaakceptuje interpretacji. Wiara jest jak lekarstwo i czyni cuda, ale to tylko i wyłącznie dzięki Tobie bo dla człowieka nie ma rzeczy niemożliwych.
Nie rozumiem w czym się zagalopowałem, uzasadnij to proszę. Jeżeli tak twierdzisz to uważasz, że wszystko czego chcemy jest dzięki modlitwie do Boga a według mnie to nasza podświadomość kieruje nami tak abyśmy doszli do zamierzonego celu.
To, co właśnie popełniłeś, nazywa się "błędem fałszywego dylematu" - innymi słowy, błędnie założyłeś, że istnieją tylko dwie opcje ("Jeżeli tak twierdzisz to uważasz, że wszystko czego chcemy jest dzięki modlitwie do Boga (...)")
Owszem, wierzę, że dzięki pomocy Boga możemy łatwiej osiągnąć nasze cele, lecz teoretycznie i bez niego da się to zrobić, bo inaczej np. ateiści byliby życiowymi nieudacznikami :-)
A jeśli chodzi o mój podkreślony cytat z poprzedniego posta (dla przypomnienia: "(...) bo dla człowieka nie ma rzeczy niemożliwych"), to stwierdziłem jedynie, że grubo przesadziłeś z tym stwierdzeniem, bo niezależnie już od światopoglądu faktem jest, że człowiek jest ograniczony - tylko o to mi chodziło, więc z całym szacunkiem, ale doszło u Ciebie do nadinterpretacji moich słów.
Widocznie tak musiało być, nie często zdarza mi się aby osoba religijna potrafiła w racjonalny sposób wyjaśnić własne zdanie, odpowiadając na mój ateistyczny jazgot, a o okazaniu szacunku takiej osobie jak ja to juz na prawdę ewenement. Jestem innego zdania zapewne co do Twojego zdania i zapewne w bardzo "konstruktywch" aspektach, ale podoba mi się, że jeszcze można wymienić zdanie i by nie doszło przy tym do rękoczynu. Byciem ateistą czy osobą niewierzącą, czy nie
Dla ludzi religijnych Bóg = Jezus. Jeśli wierzysz, komentarz ten dla Ciebie jest bez sensu. Tak w ogóle, czy forum na filmwebie jest dobrym miejscem na dyskusje o wierze? Wydaje mi się, że nie...
Są różne rodzaje wiary w Boga, chrześcijaństwo jest wiarą OBJAWIONĄ, w przeciwieństwie np. do wiary Platona, czyli czysto rozumowej kalkulacji, z której wyniknęło, że jakiś tam bóg powinien istnieć. Oczywiście dowodów, takich jak w matematyce, na prawdziwość tego objawienia nie ma. Ale - po pierwsze: każdy katolik nawiązuje swój prywatny kontakt z Bogiem (tzn. z Jezusem), doświadcza Jego działania w swoim życiu i to wzmacnia jego wiarę, po drugie: są wiary lepiej i gorzej uargumentowane. Za prawdziwością wiary katolickiej przemawia olbrzymia ilość argumentów, za mało tu miejsca by je wszystkie wymienić, przy czym oczywiście należy podkreślić, że są to jedynie poszlaki, nie dowody. Tym niemniej KAŻDA ideologia opiera się na przesłankach nieudowodnionych, przyjętych na wiarę. Co daje przewagę katolicyzmowi nad wiarą w Zeusa? Choćby fakt, że oparta na Chrystusowym objawieniu filozofia katolicka jest spójnym wewnętrznie, konsekwentym i logicznym systemem, który daje niesprzeczną z rozumem odpowiedź na każde możliwe pytanie (metafizyczne, etyczne itd.). Już to eliminuje "konkurentów" w postaci prymitywnych kultów, sekt typu scjentologia czy właśnie pogańskie mity. Na ten temat możnaby napisać dużo więcej, jeśli ciekawią cię tego typu rozważania polecam książki G. K. Chestertona, to jeden z największych autorytetów katolickich minionego wieku (i ma świetny, przystępny styl literacki).
Nie chcę negować Twego bycia ateistą, z pewnością przytaczanie różnych cytatów biblijnych również jest tutaj bez sensu ponieważ biblie określiłeś stekiem bzdur. Czytając Twego posta wnioskuję również, iż jesteś człowiekiem prostym, do którego dotrą jedynie banalne stwierdzenia...otóż z wiarą to jest jak z dentystą i borowaniem, zakładając że pierwszy raz masz dziurę i musisz plombować, masz dylemat bo słyszałeś gdzieś, że to boli, jednak dochodziły Cię również słuchy, że nie boli. Nie możesz się zdecydować by to przeżyć a Twój ząb coraz bardziej się psuje i trudniej będzie go wyleczyć. Jeśli spróbujesz i będzie boleć lub nie to następnym razem będziesz wiedział co Cię czeka. Jeśli nie to ząb wyleci, w pewnym momencie zaczniesz tego żałować, że dopuściłeś do takiej sytuacji a co najgorsze dalej będziesz miał dylemat; boli czy nie...
Właśnie tak jest z wiarą kolego, wierząc możesz zyskać lub nie, nie wierząc nie zyskasz lecz możesz stracić.
miałem na myśli sam sens słowa "wiara" i proste jego wytłumaczenie dla prosto myślącego człowieka. A dla wszystkich, którzy walczą z samą teorią wiary polecam rozszerzenie terminu "agnostycyzm"... inne spojrzenie...
przecież on tylko skopiował to co wcześniej inni powiedzieli...litości ludzie!!!
Ciekawe rozumowanie.
Ja jednak uważam że wiara wg. jej biblijnej definicji pochodzi ze słuchania. Wiec nie jest to nasz twór. Podobnie jak drzewo samo nie wyrośnie bo my tak pomyślimy tak też jest z wiarą.
Nie mogę uwierzyć komuś kogo nigdy nie słyszałem, nie usłyszę o nim jeśli ktoś mi nie powie. Nie usłyszę go jeśli się z nim nie spotkam i nie zaczniemy rozmawiać. Więc bez aktywnego dążenia do spotkania nie będzie mowy o tym żebym uwierzył. Z jakiegoś powodu wielu 'wyznawców' uważa że wiara jest czym nie popartym żadnymi doświadczeniami lub dowodami. Kiedy Słowo Boże i samo doświadczenie mówi mi że jest inaczej. Wiary nie można wmówić, ponieważ kończy się to zazwyczaj fanatyzmem lub innymi skłonnościami socjopatycznymi.
Kluczem do twojego pierwszego postu jest słowo "wiara" i jego znaczenie. Ja proponuję Ci zapoznać się z pojęciem zakładu Pascala (o ile go jeszcze nie znasz). Kto jest w stanie dziś rozwiązać zagadki historii? Nikt.
Poczytajcie sobie o zwojach znad Morza Martwego (Qumran). Odkryto je dopiero w 1947 roku...Od razu przejął je ówczesny papież, żeby zapobiec schizmie. Ale naukowcy i tak nie dali za wygraną...
LEKTURA DLA OSÓB, KTÓRYM NIE PRZESZKADZAŁOBY, GDYBY JEZUS BYŁ TYLKO CZŁOWIEKIEM. ;)
"Jezus - mężczyzna"
Ech... Ludzie, dlaczego staracie się udowodnić coś, co nie jest do udowodnienia? Wiara, jak sama jej nazwa wskazuje, polega na WIERZE, nie na udokumentowanych, opisanych i popartych naukowymi wywodami dowodach. Jezus wręcz POTĘPIAŁ ludzi, którzy Boga starają się zrozumieć, zamiast wypełniać Jego wolę. Ich uniwersalnym przykładem są faryzeusze i uczeni w piśmie, z którymi Chrystus nieustannie się spierał, i którzy w końcu spowodowali Jego śmierć. Prawdziwą Bożą mądrością jest głupota według świata, czyli np. bezsensowne i nielogiczne spędzanie czasu na modlitwie czy Mszach Świętych, heroiczne czyny wielu Świętych, często prowadzące do śmierci, czy inne. Jeśli umrzemy za wiarę, ludzie będą mówić, że jesteśmy głupi, bo dla głupiego wyznania, paru słów straciliśmy życie, ale Bóg będzie miał co do tego inne zdanie- i wynagrodzi nas za to. Ja sama jestem katoliczką i w życiu nie wpadło mi do głowy, aby wiarę próbować zrozumieć.
Więc nigdy nie zaprzeczę, jeśli jakiś ateista stwierdzi, że wiara jest głupia. Bo to prawda. Wiara jest głupia, nielogiczna, bezsensowna. Ona sama polega na głupocie, nielogiczności i bezsensowności. Bo taka jest wiara i taką trzeba ją przyjąć. Albo odrzucić. Wtedy człowiek otrzymuje miano ateisty i jest dzięki temu mądry, logiczny i sensowny. Ale tak naprawdę nieszczęśliwy. Może tego z początku nie odczuwać- ale taka jest prawda. Bo samo szczęście na tym polega- na głupocie, nielogiczności i bezsensowności.
Dlaczego alkohol cieszy się taką popularnością? Bo jest prymitywnym i krzywdzącym innych, ale jednak sposobem na wyłączenie umysłu. Postępujemy wtedy głupio i nielogicznie, ale odczuwamy szczęście. Jest to zły sposób na szczęście- bardzo zły. Prawdziwym szczęściem jest umiejętność wyłączania umysłu na co dzień i po prostu- cieszenie się chwilą. Na podobnych zasadach opiera się wiara- na naturalnym wyłączaniu umysłu. Ktoś, kto nie jest w stanie tego zrobić, nigdy nie będzie dobrym katolikiem. I nigdy nie zazna prawdziwego szczęścia.
Trochę sprostuję. Ludzie oczywiście nie uwierzą we wszystko bez zastrzeżeń, dlatego Pan Jezus popierał swoje słowa licznymi cudami, które czynił na oczach ludu, w związku z czym nie mogły być wymyślone. Poza tym, jak już ktoś wspomniał, przez Jezusa wypełniły się liczne przepowiednie Starego Testamentu. Ponadto sam Bóg podczas chrztu w Jordanie mówił że Jezus to Jego syn. I tu pojawia się odpowiedź na Twoje pytanie, drogi patrykDJ2009. Jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś więcej na temat chrześcijaństwa, polecam lekturę Pisma Świętego i/lub różnych książek religijnych.
Oj troszeczkę przesadziłaś z tą nielogicznością i głupotą... Co jest bardziej racjonalne: wiara w Boga czy w to, że świat powstał kompletnie z niczego, bez przyczyny? Wiara tak na prawdę jest całkiem racjonalna, ma tylko dogmatyczne podstawy, ale jaki światopogląd się bez nich obywa? No i wiara nie jest sprzeczna z rozumem - twierdzenie "Bóg istnieje" nie jest wewnętrznie sprzeczne (jak np. "trójkąt ma cztery kąty"). Nie ma mowy o żadnym bezsensie. Nie jest natomiast racjonalistyczna - bo nie potrzebuje dowodów na to, by w coś uwierzyć, przyjąć za pewnik i podstawę życia. Tu katolik faktycznie różni się od sceptyka-agnostyka (bo ateizm też jest wiarą) - ale jak tu żyć będąc sceptykiem-agnostykiem? To faktycznie trzeba być nieszczęśliwym...
No dobra, może faktycznie trochę przesadziłam... Ale uwierz mi, jest tysiące teorii, które mogą ci udowodnić chociażby wspomniane przez ciebie stworzenie świata, bez udziału jakiegokolwiek boga. Można też spierać się i wykłócać, że wiara ma jakieś podstawy, że jakiśtam bóg powinien istnieć, ale zawsze znajdzie się ktoś, kto te wszystkie teorie zdusi pod tomami mądrych ksiąg i wypowiedzi inteligentnych profesorków. Bo wywody naukowe mają to do siebie, że prawie zawsze można je przekręcić, inaczej zrozumieć i dopasować pod siebie. A jeśli chcesz być DOBRYM chrześcijaninem, to wiarę musisz przyjąć taką jaką jest. Kolejne próby naukowego jej poparcia, wierz mi, zawsze będą kończyć się tylko kłótnią i jednym wielkim fiaskiem.
Tu się w pełni zgadzam, w wierze właśnie WIARA jest najważniejsza. Pewność bez dowodu. Ale przyznam, że w moim nawróceniu dość sporą rolę odegrały argumenty racjonalne, dlatego uwarzam, że katolicy nie powinni się ich zbyt pochopnie wyrzekać - potężny to oręż... Tym niemniej jak najbardziej aktualne są słowa Lutra (jedyna chyba mądrość w jego karierze) - "rozum jest k***ą", bo daje się przekonać do wszystkiego. A więc - rozumu się nie wypierajmy, ale niech będzie tylko "podwładnym" wiary, wedle średniowiecznych wskazań co do uprawiania filozofii - służebnicą teologii ją uczyńcie...
No, tu mogę się z tobą w pełni zgodzić. Rozum w wierze być może, a nawet powinien, byle w odpowiednich dawkach i w odpowiednim miejscu w rankingu ważności ;)
Są na to dowody. Apostołowie pisali, wiem że powiesz że nie masz gwarancji na to że to akurat pisali apostołowie.Ale jeśli wierzysz w Boga chociaż trochę to powinieneś wierzyć w Jezusa. Po za tym są różne cuda wystarczy poczytać, Jan Paweł II też czynił cuda dzięki Bogu. Po za tym wiara nie polega na tym, żeby zobaczyć i dopiero uwierzyć lecz na tym że nie musisz widzieć by wierzyć. Ja nie potrzebuje dowodów po prostu, kocham Boga i czuje, że jest dzięki Niemu człowiek nigdy nie poczuje się zupełnie samotny, i zawsze będzie mógł poprosić Go o pomoc.
A ja wam powiem, ze wiara nie polega na poznaniu wiedzy czy doktryny, ale Boga, czyli OSOBY.
Dla Katolikow czy niekatolikow, nie ma to znaczenia, mylone sa podstawowe pojecia wierzenia w "wyznanie wiary" czyli doktryne kosciola, a nie wiara w OSOBĘ, czyli TEGO, ktory ponad wszelkimi nazwami, kosciolami, denominacjami itd...
Ja osobiscie nie jestem katolikiem, ale nie utozsamiam sie nigdy z zadnym kosciolem, jako pelnią prawdy, bo tez zaden kosciol monopolu na prawde nie posiada.
Period
"Prawdziwe dzieje Jezusa to prawdopodobnie dzieje sprawiedliwego człowieka, który potępił grzechy faryzeuszów i którego faryzeusze skazali na śmierć. Potem zrobiono zeń proroka, a po trzech stuleciach – boga: oto jak działa ludzki rozum." Voltaire
Voltaire to kolejny oswieceniowy hipokryta szerzący tandetną i pusta modę na ateizm, zachodnia moda, niewiara w Boga, którą szerzyli desperaci żeby wprowadzić cos nowego w ciemną Europę, boli mnie to, że wielu ludzi przyjmuje te wartości i całkowicie uniemożliwia sobie życie po śmierci.