Pasja

The Passion of the Christ
2004
7,5 242 tys. ocen
7,5 10 1 242188
6,8 42 krytyków
Pasja
powrót do forum filmu Pasja

W 1988 roku zdobywca 23 najważniejszych nagród filmowych, amerykański reżyser Martin Scorsese zaprezentował światu swe kolejne dzieło. Zekranizował kontrowersyjną powieść z lat '50 - „Ostatnie kuszenie Chrystusa”. Film, podobnie jak niegdyś książka, wywołał skandal obyczajowy i został automatycznie wpisany przez Kościół Katolicki na listę dzieł zakazanych. Hierarchów zmierził sposób ukazania Chrystusa.
Filmowy Mesjasz, który podąża ku swojemu przeznaczeniu – śmierci na krzyżu, wyboistą drogą ludzkich emocji i doświadczeń, w świetle nauki Kościoła o „Trójcy Świętej” stał się nie do przyjęcia. Według chrześcijańskiej teologii dogmatycznej w Betlejem Bóg przyjął postać człowieka i narodził się jako Jezus Chrystus w celu zbawienia ludzkości. Ojciec i Duch Święty dzieląc boską naturę z synem, zostali zjednoczeni z naturą ludzką. Tak więc Jezus z Nazaretu jest zarówno prawdziwym Bogiem, jak i człowiekiem. Ma dwie natury, ale jest jedną osobą.
Dla Martina Scorsese oraz autora powieści Nikosa Kazantzakisa zrozumienie dwoistości natury Jezusa stało się niebanalnym wyzwaniem filozoficznym. Podjęli oni próbę wyjaśnienia konfliktu rozgrywającego się w duszy Chrystusa, czyli na polu bitwy wartości duchowych i ludzkich.
Martin Scorsese rozważając tajemnicę „Trójcy Świętej”, nie zgodził się z tezą Kościoła zakładającą, że Jezus był Bogiem już w chwili poczęcia. Chrystusa przedstawił jako wybrańca, nawiedzanego przez Boga w postaci Ducha Świętego, który stopniowo odkrywa przed nim swoje plany. Jezus dążąc do swojej boskości, wzorem czczonych dzisiaj przez wyznawców innych świętych, popełnia ludzkie błędy, przeżywa ludzkie emocje, naraża się na pokusy ludzkiego świata.
Bóg wkracza w jego życie stanowczo acz powoli. Na początku niejednokrotnie powala go na ziemię, sprawiając mu fizyczny ból. Tym sposobem wymusza na Chrystusie należne sobie posłuszeństwo, a także przygotowuje go na śmierć krzyżową.
Jezus nie od razu chce złożyć ofiarę z samego siebie. Mija wiele czasu, nim zrozumie swoje posłannictwo i szczerze je przyjmie. Z jednej strony, po ludzku się boi, z drugiej nie może do końca uwierzyć, że jest Mesjaszem. Walczy więc z Bogiem. Wykonując zawód cieśli, robi krzyże, by Bóg go znienawidził i znalazł sobie kogoś innego na jego miejsce. Poza tym uważa się za kłamcę, hipokrytę oraz niegodnego jakiejkolwiek łaski grzesznika. Chociaż dzielnie stawia czoła szatanowi, który kusi go na pustyni, nie jest w stanie oprzeć się ostatniemu kuszeniu. Wisząc na krzyżu, mdleje z wyczerpania. Doznaje wizji, w której przychodzi do niego anioł, ściąga go z krzyża i przekonuje, że nie musi umrzeć w ten sposób. Od tej pory Jezus prowadzi życie zwyczajnego człowieka. Żeni się, ma dzieci, dochodzi sędziwego wieku. Gdy leży na łożu śmierci, odwiedzają go uczniowie, a wśród nich Judasz. Uzmysławia on Jezusowi, że anioł, który przy nim stoi od wielu lat, ten, który skusił go wizją ziemskiego życia, to w rzeczywistości szatan. Chrystus w ostatniej modlitwie prosi Boga o przebaczenie. Pragnie znów zawisnąć na krzyżu – być Mesjaszem. Siłą woli wybudza się z omdlenia i w pełni pogodzony ze swoim losem dokonuje aktu zbawienia.
Rola Judasza w tejże scenie nie jest bez znaczenia i nie ogranicza się wyłącznie do końcowej wizji. Judasz w ujęciu Martina Scorsese nie jest zdrajcą, tylko wykonawcą woli Chrystusa, osobą, bez której nie byłoby zbawienia. Jezus opiera się na nim w chwili zwątpienia, a czasami działa pod jego dyktando.
Film, pomimo iż nie musiał być obrazem o działalności i życiu Mesjasza, bo widz już na początku seansu dowiaduje się z napisów, że jest on fikcją nie opartą na Ewangeliach, stał się kolejnym, stworzonym w duchu „Nowego Testamentu” religijnym dziełem. Jego wartość przewyższa inne tego typu produkcje, bo poza dobrze znanymi z Biblii scenami uzdrowień, wskrzeszeń, nauczania, męki i ukrzyżowania, dotyka rzeczy przez wielu niepojętej – istoty wiary.
O „Ostatnim kuszeniu Chrystusa” w Kościele Katolickim nadal się nie dyskutuje. Zarówno film, jak i jego literacki pierwowzór wciąż tkwią w strefie „tabu”. Gorące przyjęcie w 2006 roku przez Kościół „Pasji” Mela Gibsona, pozwala sądzić, że czas takich filmów religijnych - śmiało dyskutujących o dogmatach wiary, skończył się bezpowrotnie.
Krwawy horror o męce Chrystusa, zaserwowany przez Gibsona narzucił nowy sposób opowiadania o Bogu Chrześcijan. Nie jest on zbyt wyszukany, ale wymaga dużych nakładów pieniężnych. Publiczność kinowa lubi krwawo, dynamicznie i efekciarsko, a to kosztuje. Najlepiej, żeby jedną z głównych ról, na przykład Marię Magdalenę grała jakaś gwiazda, powiedzmy Monica Belucci. Reszta obsady może być mniej znana, ale koniecznie musi zostać perfekcyjnie wystylizowana: ubierać się w dobrze skrojone szaty, w uśmiechu wystawiać białe zęby i koniecznie „grzeszyć”przyjemnym wyrazem twarzy. Nieistotna jest historyczna prawda o czasach, o których się snuje opowieść, a w tym wypadku fakt, że za Chrystusa 80 % społeczeństwa stanowiła skrajna, udręczona biedota. I najlepiej, aby w kadrze pojawiały się atrakcyjne wizualnie dodatki: tygrys, kropla deszczu w tysiąckrotnym powiększeniu, kawał mięsa brutalnie wyrywany z zakrwawionego ciała, efektowne trzęsienie ziemi. Należy dbać o szczegóły, bo widowisko nie może być słabe, dlatego katując Chrystusa najlepiej użyć trzech rodzajów pejcza. Widzowie nawykli do filmów, w których przemoc i krew idą w parze, nie pogardzą z pewnością pejczem zakończonym szponiastymi metalowymi wypustkami. Spodoba im się także zwielokrotniona seria batów dawkowana przez oprawców bez okazji, za to z sadystyczną, trudną do opisania przyjemnością. Wiadomo też, jaka ta opowieść być nie może. Zdecydowanie powinna unikać moralizatorstwa, wszelkich głębszych myśli i całej otoczki włączającej jakiekolwiek myślenie.
Dla Gibsona Bóg stał się produktem. Oczywiście on sam nigdy się do tego nie przyzna, gdyby jednak Chrystus żył, Mel zadzwoniłby do niego i z satysfakcją powiedział: „Zobacz stary, ile wycisnąłem z tej twojej nędznej historii o poświęceniu i umieraniu. Teraz dopiero jesteś prawdziwą gwiazdą !” O niecnym planie zarobienia przez reżysera pieniędzy na chwytliwej historii, w tym wypadku historii męki Jezusa, niech świadczy dodatkowo fakt, iż twórce dwa lata później nakręcił jeszcze bardziej krwawą opowieść, tym razem, o zagładzie Majów.
Dla kogo Gibson nakręcił „Pasję” ? Na pewno nie dla tych, którzy w talencie artystów poszukują odpowiedzi na dręczące ich pytania natury egzystencjalnej.

ocenił(a) film na 10
nado3

Jakim cudem "Apocalypto" miałoby być bardziej krwawe od Pasji? Co było tam takie krwawe, dwie czy trzy ostrzejsze sceny? Nie bądź śmieszny stary.

Swoją drogą ten artykuł zawiera same bzdury.

Pancefaust

"Bzdury" to niezbyt precyzyjne określenie. Chętnie się odniosę do nieścisłości, tylko wskaż mi je palcem.
"Ostrzejsze" i mniej "ostre" sceny znalazły się zarówno w "Pasji", jak i "Apocalypto". Na mój gust było ich za dużo. Nie wnoszą one nic wartościowego do tych filmów, obniżają wręcz ich wartość. Zabieg ten nadal odbieram jako chęć podlizania się szerszej publiczności, zbicia fortuny. Gibson zawiódł i nie rozumiem do dzisiaj jak Kościół może tak bezkrytycznie przechodzić obok tego chłamu, a nawet naiwnie mu przyklaskiwać.. Żal :-(

nado3

Film dokładnie pokazuje to co robiono z ludźmi - nie tylko z Jezusem. Tak to wyglądało.
I nie należy ukazywać wersji soft skoro sama rzeczywistość jest w wersji hard. To by było kłamstwo. W sumie, trzeba chyba oddzielić Gibsona artystę, który jak inni pazerni "artyści" trzepie kasę na czym tylko może, a Jezusem. To historia Jezusa, a nie Gibsona. Inaczej film odbierają wierzący, a inaczej całe rzesze "delikatnych i wrażliwych", które jak za dotknięciem różdżki pojawili się tuż po premierze filmu.
To nie jest film dla tych, którzy w Jezusie potrafią dostrzec tylko okaleczonego człowieka. Podobnie, czepianie się o krzyż. A ty wiesz, chociaż o czym jest ten krzyż czy tylko widzisz człowieka, który na nim wisi? Krzyż, nie oznacza człowieka martwego tylko człowieka, który nie poddał się mimo śmierci ciała. Jak ktoś widzi tylko martwe ciało to ma problem z prawidłowym rozumowaniem nie z krzyżem.
Nie zdejmujcie krzyży tylko klapki z oczu.
Co do "Ostatniego kuszenia...." To świetny film.
I tak, zgadzam się, że w Biblii jest za mało Chrystusa człowieka i np, nie pisze jaki był jego ulubiony kwiat. Nie pisze co lubił jeść itp. "Kuszenie" jest bardziej ludzkie. Jeżeli było ludzkie, to znaczyłoby, że Jezus miał ludzkie słabości. Kościół nie pozwoli by Jezus miał słabości albo na to, że np. lubił coś ludzkiego. Paradoks. Chcą by Jezus pozostał cżłowiekiem, a jednocześnie nie potrafią się z tym pogodzić. Wolą się katować, pościć, okaleczać i umartwiać. Jezus tego nie chciał. Wszystkie te wypaczenia zawdzięczamy kościołowi, który sprowadził seksualność i ciało do grzechu. I do dzisiaj nie potrafi się z tego padołu wyczołgać.... Ciało jest generalnie czymś wstydliwym, celibat, kobiety czarownice, czarne koty itd. Jezus tego raczej nie wymyślił.
Poza tym nie należy zapominać, że Biblia jest tym co uczynili z niej ludzie. Dla korzysci ludzkich, nie boskich...
Czym była Biblia i jaką miała formę pierwotną - to wie tylko Bóg. Nam pozostaje czytanie apokryfów. I wyciąganie wniosków.


ocenił(a) film na 10
kejtnova

Trzeba mieć tupet żeby mówić, co powinno być w Biblii, a co nie powinno... W Biblii jest tylko to co ma znaczenie dla twojego zbawienia. Nie ma dla twojego zbawienia znaczenia to jaki Jezus lubil kwiat a jakie jedzenie. To nie ma w ogóle żadnego znaczenia.