Źródłem inspiracji do tego filmu na pewno były istoty z rodziny ciemności.
Prawdziwy Jezus z Nazaretu nie cierpiał na krzyżu - to wymysł przeciwstawnych sił aby zdyskredytować prawdziwą siłe i moc. Jezus jedynie był we śnie 3 dni na lodzi, był uzdrowicielem pochdził z dobrej i zasłuzonej rodziny. Nie urodził się również w stajence z bydłem - to kolejny wymysł aby zniesławić i poniżyć jego osobę. Biblia niestety została tak zniekształcona przez wieki (do kontroli ludzi) że mało z niej zostało z oryginału.
Jezus potrafił pokazać że strach to iluzja i że cierpienie to jego źródło, które mogłoby w ogóle nie istnieć gdyby nie ludzka głupota. Ludzie sami sobie komplikują i utrudniają życie po to aby nasycić swoje ego. A tylko strach milionów karmi najbardziej negatywnych, samolubnych i władczych.
Niezła próba hejterze. I ile hejtów dziennie musisz napisać? Zwyczajny sprzedajny człowieczek, który postanowił nic nie znaczyć.
Ładnie się podpisałeś.
Co do opinii to mnie się film nie podobał bo zniekształca przekaz Mesjasza a poza tym o gustach się nie dyskutuje.
Zresztą wystarczy obejrzeć "Żywot Briana" dla przeciwwagi aby dostrzec 2 różne interpretacje niby tego samego zdarzenia.
Jeśli można wiedzieć, możesz wyrazić się jaśniej na temat tych "zniekształceń", bo chyba nie do końca rozumiem, o co Ci chodzi?
Ludzie rządni władzy z pobudek egoistycznych, inspirowanych siłami ciemności przez wieki starali się zniekształcić pierwotny przekaz Jezusa i jego uczniów zwracając głównie uwagę chrześcijan na cierpienie - jako drogę do zbawienia, oraz na śmierć - która przecież jest tylko zrzuceniem ciała i nie powinno się skupiać na strachu przed nią i to całe jeszcze przeświadczenie że to zawsze wiąże się z bólem, smutkiem i chorobą. Atmosfera jaka towarzyszy filmowi jest tak przygnębiająca że nic tylko wyciągnąć po seansie bat i się umartwiać, biczować i wołać o przebaczenie.
To siły ciemności ukrzyżowały Nazarejczyka, ochrzciły go imieniem Chrystus i zrobiły z niego męczennika urodzonego w szopie. To jawna dyskredytacja miała spowodować u ludzi - zamiast miłości i przebaczenia i wiary w samo-uzdrowienie - strach, cierpienie, poniżenie co w konsekwencji miało przekreślić zbawienną moc przekazów. A Mel Gibson skupia w filmie głównie na oddaniu klimatu cierpienia, smutku lęku i depresji bardziej niż na miłości, wiary w nieśmiertelność, radości i tego że wszyscy jesteśmy na obraz Boga wszechmocni i połączeni ze wszystkim istotami we wszechświecie i z naturą i że jesteśmy jednością.
Mnie wydaje się, że okrucieństwo filmu ma tylko pokazać realność tamtego wydarzenia, które dla wielu chrześcijan stało się tak oczywiste, że się nad nim nie zastanawiają. Jeśli chodzi o samo cierpienie- nie jest konieczne(wg Biblii) do zbawienia, ale ważna jest gotowość jego przyjęcia, i to właśnie się liczy. W moim odczuciu w niczym nie umniejsza to miłości:)