Boga nie musiał nikt stworzyć. Nie mógł nawet powstać. Bóg albo istnieje wiecznie albo nie istnieje, inna opcja jest niemożliwa.
Więc dlaczego nie wydaje Ci się możliwe, że wszechświat bez jakiegokolwiek bóstwa, stworzyciela może istnieć od zawsze i w nim może rozwijać się życie?
Nie wydaje mi się to niemożliwe. Tyle że nie chce wierzyć mi się w to, ze rozwój cywilizacyjny nastąpił sam z siebie. Jeżeli my jesteśmy tworem innych istot, to w końcu musialy gdzieś być istoty które wyewoluowały z materii nieożywionej. I tak by się rozwinęły same?
W tym wszechświecie wszystko jest tworem atomów, za wszelką cene unikających rozpadu
Więc je wyczerpie, gotowy?
Skoro ty istniejesz znaczy że WSZYSTKO istnieje, w nieskończonych kombinacjach, podobnie jak NIC w ogóle nie istnieje
Dlaczego jedno ma wynikać z drugiego? Czemu moje istnienie ma być dowodem na istnienie wszystkiego w różnych kombinacjach?
Nie ograniczajcie się do rozumienia wszystkiego przez pryzmat tych 4 wymiarów które macie przed sobą. Najbardziej nie dajcie się zwieść tzw. ''czasowi''. Jeśli chcecie ewoluować przestańcie dawać mądrzejszym i starszym od siebie robić z was idiotów, przestańcie im wierzyć, przestańcie ich czcić. C.h.u.j w Boga, c.h.u.j mu w oko
A dlaczego? Z Bogiem jest wygodnie, bez Boga niekoniecznie. Przy tym istnieje ryzyko że prawda może być bardziej ch*jowa. Zakład Pascala dalej działa.