"Ateiści vs. Katolicy"
Problem Katolików jest taki, że każdą krytykę tego filmu traktują, jak atak na ich wiarę, a problem ateistów z kolei dotyczy często nieudolnych prób dyskusji z ludźmi, z którymi dyskutować się bez emocji nie da.
Sam film uważam za słaby z uwagi na to, że cały dotyczył mega brutalnej męki człowieka-boga i tak naprawdę nie wniósł do mojego życia nic nowego. Fabuła była nudna, zdjęcia były tak przesadzone (te wszystkie sceny slow-mo...), że kilka razy miałem wrażenie, że oglądam Matrixa, dialogów nie jestem w stanie ocenić, ponieważ były w języku, którego nie znam (lol). I tak - jest to FILM. I w tych kategoriach należy go oceniać.
Ujmę to tak - gdybym nie znał tej opowieści, na samym końcu (gdy Jesus wychodzi z grobu) powiedziałbym "WHAAAAAT... Co za beton". Yup. To chyba najgorszy twist w kinematografii. :D
O ile się orientuję postać Jezusa przedstawiona jest w Biblii jako osoba pokroju Gandhiego, Lennona, takiego obrońcę praw, pokoju, dobrego typa. Mającego bardzo silny kręgosłup moralny. W tym filmie widziałem go jedynie krzyczącego z przerażającego bólu. :|
Jak wspomniałem wcześniej - nie miałem na temat tego co zobaczyłem głębszych przemyśleń, tak jak mi to obiecywano. Nie doznałem olśnienia typu "aaaahhh... To można tak patrzeć na pewne sprawy" (chyba, że mówimy o poglądzie na przeróżne techniki torturowania człowieka tak, by utrzymać go przy życiu i pozwolić mu odczuwać niesamowity ból fizyczny).
Jest też świetny odcinek South Parka na temat tego filmu. Mel Gibson lol. C'mon. Mel Gibson skończył się na Bravehearcie.
Rozpisałem się, a nie chciałem.
Nie przeczytałem. Problem ateistów jest taki, że oglądają film religijny i z rozczarowaniem go komentują, w przeciwieństwie do wierzących chrześcijan, którzy "nie katują się" filmami o treści sprzecznej z ich naturą.. Widzisz teraz logikę?
Tak myślisz? To zajrzyj sobie najpierw do tematów z filmami o przesłaniu lub treści ateistycznej, a dopiero wtedy zobaczysz, że nie tylko wielu wierzących chrześcijan ogląda takie filmy, ale również ile hejtu i frustracji się z nich wylewa i wtedy pokaż mi w tym jakąś logikę.
Jak już słusznie zauważył założyciel tego tematu, dyskusja ateistów z wierzącymi zawsze jest trudna(chociaż nie niemożliwa), ponieważ ciężko jest prowadzić dialog dla kogoś racjonalnie postrzegajacego rzeczowistość z kimś myślącym w kategoriach życzeniowych i nie umiejącym oddzielić wiary od emocji...
Ateiści nie postrzegają racjonalnie rzeczywistości... Robią to żeby nie musieć chodzić do kościoła, spowiedzi, dawać na tacę itd.. Prawdziwy ateista nie powinien odzywać się na forum tego filmu, bo nic nie wnosi, staje się jedynie krzykaczem.
Hah...usłyszałes to gdzieś z ambony, czy sam wpadłeś na tak "głęboką myśl". Po pierwsze, nie ty będziesz decydować kto ma prawo wypowiadać sie na forum tego filmu a kto nie, bo akurat sam nie wnosisz niczego do dyskusji, poza manifestowaniem swojej buty oraz ignorancji. Po drugie, odbijając piłeczkę, można powiedzieć że wierzący nie postrzegają racjonalnie rzeczywistości, bo wolą być konformistami, co jest zresztą zjawiskiem często spotykanym w tym kraju wsród katolików.
Twój komentarz potwierdza jedynie to, o czym wcześniej napisałem, że jakikolwiek dialog racjonalnych ateistów z wierzącymi krzykaczami jest mocno utrudniony, a często wręcz bezcelowy...
To tak jakby fan dramatów wypowiadał się, że nie podobał mu się film akcji... Jaki jest sens komentowania przez ateistów tego filmu? Wiadomo, że im się nie spodoba. Mogą komentować na forum tego filmu, ale jest to kompletnie bez sensu.
Znałem jednego ateistę, szanowany profesor. Nigdy nie wypowiadał się na tematy religijne i unikał dyskusji na ten temat. Sprawa wierzeń = sprawa osobista. Nie ma w tym gorszych, tak jak nie ma gorszych gustów. Zależy tylko, jakie są powody apostazji. Czy robi się to ze szczerego przekonania, czy może raczej z lenistwa...
No właśnie, ważne są powody apostazji oraz ateizmu, ale ty od razu musisz wrzucać wszystkich do jednego worka i przyjmujesz postawę wartościującą wobec niewierzących. Poza tym, gdzie jest powiedziane, że jak ktoś nie lubi filmów akcji, to nie może ich czasami oglądać oraz wypowiadać sie na ich temat? Na tej zasadzie, krytycy filmowi powinni oceniać jedynie te filmy, które im się podobają. Wtedy recenzje filmowe nie miałby żadnej wartości.
Bez sensu jest jedynie oglądanie filmu dla samego hejtu. Sama treść filmu i jego przesłanie może mi się nie spodobać, ale mogę docenić aktorstwo oraz wykonanie całości i nikt nie ma prawa mi zabraniać oglądania tego filmu, a także jego komentowania.
Tak samo jest z czytaniem książek. Chyba niewiele osób lubi lektury szkolne, ale to nie oznacza, że nie warto je czytać. Polemika też może być konstruktywna i rozwijająca intelektualnie, jeżeli tylko jest wolna od uprzedzeń...
Jeżeli ktoś ogląda dramat, chociaż ich nie znosi, a potem ma pretensje, że mu się nie spodobał, to sam sobie winien i komentowanie nie ma sensu. Film trza czuć. Ja nie znoszę horrorów, więc ich nie oglądam, a na ich temat się nie wypowiadam, fanów też nie uważam za gorszych/posiadających gorszy gust. I tak powinno być w przypadku tego filmu jeżeli chodzi o ateistów.
Akurat aktorstwo i wykonanie całości jest świetne, ale nie lubię brutalnych filmów, więc dałem 7.
"Akurat aktorstwo i wykonanie całości jest świetne, ale nie lubię brutalnych filmów, więc dałem 7."
Tym zdaniem akurat sam sobie zaprzeczasz. Po co ogladasz brutalne filmy, skoro ich nie lubisz?
Jak pierwszy raz oglądałem Pasję, to nie wiedziałem, że na tym będzie się skupiał. Ale potrafię docenić świetny film, nawet jeżeli jest brutalny. Ogólnie oprócz Pasji to z brutalnych filmów widziałem jeszcze jedynie dwa. Predatora i Ironclad. Ironclad był w mojej ulubionej epoce filmowej,czyli średniowieczu i też nie spodziewałem się takiej brutalności. A Predator to klasyka, więc skoro leciał o normalnej porze w TV, to uznałem, że warto obejrzeć i samemu się o tym przekonać. Dowiedziałem się dwóch rzeczy. Pierwsze, że chyba jakiś "inteligentny" nazwał to filmem akcji, bo to horror. Druga to taka, iż scena, gdy Natasza wychodzi w kłebie dymu po bitwie warszawskiej została zainspirowana Predatorem:)
Ale robią konkretnie co? Ateizm to tylko odrzucenie twierdzeń teistycznych jako niewystarczająco uzasadnionych i jest to całkowicie słuszne (racjonalne) biorąc pod uwagę brak dowodów i ogrom różnych niefalsyfikowalnych twierdzeń innego rodzaju.
"Ateizm to tylko odrzucenie twierdzeń teistycznych" ojej, jakie to mądre ;) Skoro ludzie się burzą na forum, może rzeczywiście stoi za tym siła wyższa? Jesteście gotowi zniżyć się w kłótni do czyjegoś poziomu, aby dowieść swojej racji? Nie ma słów, które opisałyby precyzyjnie, czym jest wiara. Jedni potrzebują na nią dowodów, nie dostrzegają ich i wątpią, inni te dowody już znaleźli. Dlatego uwierzyli. Na pewno parę postów na forum pod filmem nie uczyni nikogo chrześcijaninem ani ateistą. Złe to miejsce dla nawracania, jak każde dobre do wyrażenia opinii.
Czy to ma znaczyć, że ty jeszcze nie doszedłeś do właściwych wniosków? Bo nadal nie widzę związku pomiędzy wiarą i dowodami, jako że te dwa pojęcia wzajemnie się wykluczają. Wbrew temu co twierdziłeś wcześniej, jeżeli ktoś opiera swoje poglądy na dowodach, to nie jest to już wiara, tylko wiedza.
Natomiast wiara, to nieuzasadnione przeświadczenie o istnieniu czegoś, czego istnienie nie zostało dowiedzione. Dlatego wiary nie można oprzeć na dowodach i zwłaszcza tej religijnej, w żaden sposób nie da się obiektywnie zweryfikować...
Twoja definicja wiary jest rodem z wikipedii, o której wspomniałem. Każdy wierzący w Boga człowiek dostrzega Jego dzieło w swoim życiu, osobach, zdarzeniach, myślach. Czym więc jest działalność Boga, jeśli nie dowodem Jego obecności? Ups, nie odpowiesz mi na to pytanie. Dlaczego? A dlatego, że jeszcze te dowody do Ciebie nie przemawiają. I mam dla Ciebie dużo cierpliwości, bo uczciwa wiara to ogromna przyjemność. Chociaż określenie "wiara" może nie jest stosowne w rozmowie z Tobą (którą tym postem kończę), więc możesz odczytywać to słowo jako "pewność" ;)
Pozdrawiam
Ja z kolei widzę, że twoja definicja dowodu jest rodem z katechizmu. To że ktoś dostrzega "dzieło Boga" w swoim życiu, jest tylko jego subiektywną interpretacją rzeczywistości i bynajmniej nie dowodzi istnienia czegokolwiek. Równie dobrze mógłbym "dostrzegać" działo Latającego Potwora Spaghetti w swoim życiu i twierdzić, że jest to "dowód" jego obecności. Dla mnie, może być to prawda w którą wierzę, ale niekoniecznie jest to obiektywna rzeczywistość. Nie wiem, czy jesteś w stanie zrozumieć tę podstawową różnicę pomiędzy wiarą a dowodem.
Ale to też jest częścią ludzkiej natury. Nasz mózg jest tak ewolucyjnie skonstruowany, że bezustannie poszukuje wzorców w rzeczywistości, również tam gdzie ich nie ma.
No cóż, jak widać postrzegamy życie i rzeczywistość na zupełnie różnych płaszczyznach i dalsza dyskusja jest bezcelowa(jak prawie zawsze z dogmatycznymi wierzącymi). Wielkie dzięki za twoją dużą cierpliwość wobec mojej sceptycznej osoby.
Starałem się jak mogłem, wykazać równie wielką dozą zrozumienia dla twojej "pewności":)
Pozdrawiam
Gdzie tu widzisz kłótnie? Co najwyżej sprostowanie. Na wiarę nie ma dowodów, gdyby były nie nazywalibyśmy jej tak.
No ogłaszają, że są ateistami, żeby nie chodzić do kościoła itd, bo najczęściej im się nie chce. I mówię jedynie, że takich osób jest WIELE, a nie że wszyscy ateiści są nimi. I tak samo jest dużo katolików, którzy udają pobożnych, a w rzeczywistości są podłymi ludźmi.
Wiara to rzecz subiektywna, sami decydujemy, w co wierzymy, nikogo zmusić nie można. Chrześcijaństwo pomaga poukładać sobie system moralny i nawet jeżeli okaże się ostatecznie, że to nieprawda, to nie poszło to na próżno. Biblia to nie jest zwykła książka, gdzie mamy czarno na białym zasady. Trochę trzeba się zastanowić. Jezus nigdy nie mówił wprost co należy zrobić:)
Ja jednak uważam, że Bóg istnieje. Chrystus żył naprawdę, a czy zrobiono z niego Syna Bożego, czy on sam nim był, to inna sprawa. Są rzeczy niewytłumaczalne na świecie, przypadki cudów, niezwykłych zdarzeń w historii. Zło zawsze przegrywało, kolokwialnie mówiąc:)