Fanom "Pasji" polecam inne filmy, które mam na liście o nazwie "ekstremalne":
"Dziwolągi", "Wielkie żarcie", "Salo, czyli 120 dni Sodomy", "Człowiek pogryzł psa", "Urodzeni mordercy", "Funny Games", "Blair Witch Project" oraz "Z zimną krwią" i "Grindhouse", jak również wszelkie "Krzyki", "Piły", "Koszmary", itp.
Natomiast nie polecam innych z tej listy:
"Złoty wiek", "Satyricon", "Opowieści kanterberyjskie", "Człowiek słoń", "Cube", "Futro - portret wyobrażony Diane Arbus", bo są zbyt, powiedzmy, "delikatne".
Co na tej Twojej liście robi Blair Witch Project o.O? W którym miejscu on jest "ekstremalny"? I co Ci zrobił Człowiek słoń? Opowieść o walce o godność człowieka uważasz za ekstremalny (delikatnie czy nie) film?
W słowie ekstremalny nie ma nic pejoratywnego!
Filmy z pierwszej grupy są w ten czy inny sposób drastyczne - np. "antyestetyczne" (co też nie oznacza nic złego) albo kręcone w drastyczny, w sensie warsztatu filmowego, sposób (jak właśnie "Blair..." czy niewymieniony w powyższych przykładach "Plan dziewięć z kosmosu" - u mnie pod nazwą 'ekstremalnego kiczu')
Te z drugiej grupy, jak to określiłem, są "delikatne", ich drastyczność nie jest dosłowna - jest "zestetyzowana" (w scenach śmierci w "Cube" nie ma flaków, rzygów, litrów krwi).
W ten sposób chciałem zasugerować, że fani "Pasji" lubują się w, powiedzmy, dosadnej i dosłownie traktowanej makabrze. Być może, w osobnym zestawie filmów polskich, na tej zasadzie do kategorii 'ekstremalne' trafi "Trzecia część nocy" Żuławskiego.
"Człowiek słoń" JEST ekstremalny, ze względu na postać głównego bohatera (jak "Maska" Bogdanovicha, "Fitzcarraldo", "Dzwonnik z Notre Dame", "Portret wyobrażony...", itp.)
Nadal nie bardzo rozumiem, wybacz. Jakiś niekumaty jestem.
Dziwolągi - thriller o starym cyrku z udziałem aktorów z wrodzonymi wadami. OK.
Wielkie żarcie - 4 kolesi postanawia popełnić samobójstwo przez przejedzenie. OK
Salo - rzecz jest na podstawie de Sade, to wystarczy. OK
Człowiek pogryzł psa - nie widziałem, ale wiem, że słynie z brutalności
Urodzeni mordercy - jeden z niewielu filmów, który musiałem zapauzować w trakcie, by ochłonąć. OK
Grindhouse - sceny gore posunięte do groteski. No na wyrost OK.
Nie pomyślałbym, żeby te filmy łączyć jakimś wspólnym mianownikiem, ale generalnie rozumiem zamysł. I w tej grupie Blair Witch znajduję się ze względu na to, że aktorzy byli z kamerami (ponoć) sami w lesie? Bo obraz się trzęsie? Bo główna bohaterka się posmarkała? No nie kumam.
"w scenach śmierci w "Cube" nie ma flaków, rzygów, litrów krwi"
No nie ma, jest za to człowiek rozpadający się na kawałeczki, dziura wypalona kwasem zamiast twarzy i człowiek przecięty na pół.
Podejrzewałem, że jesteś po prostu trochę za delikatny na współczesne kino i zmajstrowałeś tą "kategorię e" dla filmów, które były dla Ciebie w jakiś sposób nieprzyjemne w odbiorze. "Bo nie lubisz krwi, bo człowiek słoń taki brzydki, bo jak kamera się trzęsie a kamerzysta wrzeszczy jak opętany, to czujesz się niekomfortowo". Ale skoro Plan 9 jest też "e" bo ekstremalny kicz, to znów się gubię. Tym tropem - Księżniczka i żaba ma kat. e, bo ekstremalnie często nawet jak na Disneya bohaterowie śpiewają? Matrix Reloaded jest ekstremalnie naładowany scenami walk?
Nie doprowadzaj wszystkiego do absurdu. Jestem może "starej daty", ale nie jestem "elegancikiem"! I "Grindhouse..." mi się podoba, i "Delikatessen" a "Idioterne" wręcz mam w pierwszej dwusetce "naj".
Prawda, niektóre filmy mnie zniesmaczają, ale jeśli uważam je za warte obejrzenia, to włączam do listy* ("Pasji" za taki film nie uznałem, podobnie jak "Titanica" i wiele innych pretensjonalnych "arcydzieł" - z powodu niskiej/żadnej wartości artystycznej).
'Ekstremalne' to takie, których nie chciałem, z różnych powodów, umieszczać w tradycyjnych kategoriach filmowych, bo są - bardzo drastyczne (oczywiście), "inne", odkrywcze, łamiące schematy, podejmujące bardzo specyficzne tematy, operujące nietypowym warsztatem filmowym, wymykające się klasyfikacji - i parę innych kryteriów. A najważniejszym jest moje osobiste odczucie (także repulsja - jest taka seria kreskówek dla dzieci, gdzie bohaterką jest krowa, latająca na dwóch nogach z wymionami do przodu!; dla jasności: "Miasteczko South Park" gdzieś tam na moich listach tkwi); dlatego wcale się nie spodziewam, że zgodzisz się choćby w 51%. z moimi wyborami.
* sprawa wymaga wyjaśnienia: robię listę filmów wartych obejrzenia dla mojego (dorosłego) syna; mam - "pierwszą setkę", "rezerwę" (też 100 pozycji), "przykładowe - dobre, typowe, skrajne" (właśnie w tej grupie jest kategoria 'e'; obecnie to ~650 filmów) i, oczywiście, zbiór "moje ulubione", do którego wybrałem filmy z innych list oraz dodaję takie, które może nie uzyskały wielkiego uznania znawców i/lub widowni, ale mam do nich po prostu sentyment (np. "Żółta łódź podwodna", bo jestem właśnie z epoki kontrkultury a poza tym ten film zrewolucjonizował "język" grafiki użytkowej i... uwielbiam go).
Co do "Cube", to nie przekroczono tam granic efektów koniecznych i wystarczających dla uzyskania efektu. Drażni mnie nadużywanie wszystkiego - obrzydlistwa, dydaktyki i moralizatorstwa, sentymentalizmu, "artystyczności", efektów FX, itp., itd.., a zwłaszcza... naiwności i prymitywnych instynktów widowni.
Fani Pasji nie pojmą filmu tak genialnego i subtelnego jak Salo, czyli 120 dni Sodomy. Jeżeli już szukać filmu z elementami perwersji i sadyzmu, acz pozbawionego głębszych treści, to chyba Ludzka stonoga powinna być ok.