seans okazał się dla mnie bolesnym przeżyciem, po którym ciężko się zdobyć na klarowny komentarz...trudno jest pokazać cierpienie mające charakter duchowy, psychiczny, jakimiś przekonywującymi środkami, dobitnie na tyle, aby dotarło do większości.
Gibson ukazał je poprzez niewyobrażalne tortury fizyczne ( doprawdy nie jest istotne czy miały one miejsce w takiej postaci) ale ów zabieg wydaje się być nieco chybiony w dobie gloryfikacji przemocy, chociaż może właśnie ukazanie męki Jezusa w tak realistyczno-fizjologiczny sposób obrazuje jej rozmiar? ale czy rozmiar rzeczywisty? czy jej źródło? budzi to moje wątpliwości...