Patrząc przynajmniej na pierwsze parę tematów zauważyłem z przykrością i
rozczarowaniem, że dyskusja dotyczy wiary a nie filmu. Dlatego może zacznę dyskusję
na właściwy temat.
Osobiście uważam, że film był co najwyżej słaby z następujących powodów:
-głównym sposobem wzbudzania emocji była brutalność scen
-(przepraszam za stwierdzenie ale to jedyne skojarzenie jakie mi się nasuwa) robienie z
tego człowieka kotleta mielonego trwało zdecydowanie za długo
-najlepsze i najciekawsze sceny (te z judaszem) były wręcz genialne lecz epizodyczne
(film stworzony jedynie z nich byłby arcydziełem)
tak właśnie oceniam film i jak pewnie zauważyłeś/łaś nie ma ona nic wspólnego z wiarą
postacią głównego bohatera... etc
Nie wydaje mi się żeby "głównym sposobem wzbudzania emocji była brutalność scen" - to także albo i przede wszystkim zdjęcia (kolorystyka, rozmaite przyspieszenia/spowolnienia itp.), muzyka, dużo odwołań do innych dzieł kultury (np. jedna z końcowych scen w konwencji popularnej Piety), szczególne podkreślenie ważnych momentów wyeksponowanych w Biblii (nawrócenie Rzymianina, który przebił Chrystusowi bok, burza po Ukrzyżowaniu itd.).
Brutalność jest tu po prostu realistyczna, tak wyglądała Męka według przekazów historycznych. Można więc spierać się o to, czy film powinien być tak dosłowny w swym przekazie. Moim zdaniem - nic nie stoi na przeszkodzie, jeśli taka brutalność czemuś służy. W Pasji służy ukazaniu tego, jak wielka była ofiara Chrystusa. Znowu umieszczę tu porównanie do Szeregowca Ryana (już o tym gdzieś wcześniej pisałem) - ten film też był bardzo brutalny, ale właśnie taki był zamysł - by z realizmem pokazać bohaterstwo żołnierzy i okropieństwa II wojny światowej. Tu też masz zastrzeżenia?
Jeszcze jedno - rzekoma bezrefleksyjność Pasji. To, że film ten nie skupia się na nauce Chrystusa, tylko na Jego męce, w niczym nie zmniejsza wartości dzieła. Weźmy np. taką Pasję wg św. Mateusza Bacha - to dzieło zachwyca swym kunsztem, jest po prostu piękne, słuchanie go to emocjonalne przeżycie które polecam każdemu. Nie znajdziemy w nim jednak głębszych rozważań natury teologiczno - filozoficznej - bo w sztuce nie jest to konieczne. Podobnie z filmem Gibsona - to wizualne arcydzieło, głęboko wzruszające dla każdego chrześcijanina, i nie tylko. Wpisuje się tym samym w poczet największych dzieł kultury o tematyce biblijnej, i za to Gibsonowi chwała.