Geniusz tego dzieła polega moim zdaniem na retrospekcjach - Gibson rewelacyjnie stworzył kontrast między przemocą, brutalnością, sadyzmem a pięknem, miłością do Matki i wszystkich ludzi. Za najlepsze sceny uważam tę, gdy Maria podbiega do przewracającego się Jezusa - tu mamy retrospekcję ukazującą Matkę, która biegnie do Jezusa jako małego chłopca, oraz scenę końcową. To najlepsza scena końcowa w filmie. Jest piękna, przedstawia nam Jezusa jako istotę ludzką i boską - już bez blizn, bez krwi, bez szram, a czystego, promienującego wewnętrzną siłą. No i utwór ,,Resurrection", który w tym momencie zaczyna grzmieć - super. W ogóle cała muzyka pana Debneya jest mistrzowska. Filmowi daję 8 gwiazdek na 10 ze względu na kiczowatość jednej sceny (gdy Judaszowi ukazuje się śmieszno-straszna potwora) oraz niepotrzebne moim zdaniem wprowadzenie łaciny. Ale film ogólnie znakomity.