No i co ja mam z tą 'biedną' PASJĄ zrobić:|...? Wczoraj postanowiłam dać jej 'drugą szansę', ale było jeszcze gorzej, niż jak oglądałam pierwszy raz. Zewsząd otaczający ma małai niewinną osóbkę kicz (OSTATNIA SCENA --) bez komentarza...). Tani symbolizm (a to gołąbek, a to inne takie ułatwiające-zrozumienie-tej-ni komu-przecież-nieznanej historii). Tendencyjność - wszystko czarno białe - kiedy postac pojawi sie na scenie juz niemalże po wyrazie twarzy widać, czy jest zła, czy dobra (no, tylko Piłat ma jakikolwiek odcień szarości, ale to wyjatek) [i odsyłam do recenzji Mossakowskiego z GAZETY, i jego słów, że ci, którzy biczowali Chrystusa, to banda rozradowanych sadystów (czy jakoś tak, nie pamietam, w każdym razie coś podobnego), eh, lepiej bym tego nie ujęła]. No i te moralizatorskie, ale maksymalnie banalne 'smaczki' Gibsona (przede wszystkim kruk wydziobujący oko - niepotrzebna masakra). Aha, jest jeden plus, ale nie dla filmu, tylko dla telewizji - NAPISY!!!. Tym optymistycznym akcentem zakończę swą wypowiedź.