wariackie dialogi i żwawa fabuła, ale nic specjalnie powalającego. Gary Cooper pojawia się dosłownie na dwie sekundy, więc rola z gatunku 'cameo z uprzejmości'.
[Zauważmy przy tym, że jest to późny film w filmografii Coopera, więc mamy do czynienia z cameo, a nie 'ogonem z młodości'.]