Z pozoru piękny, z pozoru głęboko orientalny, z pozoru przesiąknięty duchem zen obraz, przedstawiający mężczyznę, który milczeniu czyści publicznie toalety, w wolnych chwilach robiąc zdjęcia promieniom przedzierającym się przez liście.
De facto, nie tylko dlatego, że nakręcony przez Wima Wendersa, jest filmem na wskroś zachodnim, okcydentalnym.
Główny bohater, Hirayama, jest wyłącznie przebrany w kostium miejskiego mnicha. Uderzającym choćby jest styl, w jakim czyści toalety. Reżyser nie pokazuje bohatera zanurzonego w tu i teraz każdego ruchu wykonywanej czynności. Montaż jest dynamiczny, jak na film, nie teledysk, ruchy czasami pośpieszne, a przedmioty służące do sprzątania wymyślne, niczym z kapitalistycznej fantazji o specjalizacji.
Tym, co spina narracje filmu jest zachodnia muzyka lat 60-70 XX wieku, która w warstwie tekstowej, wzmacnia to, co jest skrywaną treścią obrazu - historia głęboko poranionego człowieka, który mieszkając w centrum Tokio, ukrył się przed ludźmi i światem choć żyje z jakąś ostatnią nadzieją na miłość i wyrwanie ze złego snu.
Milczenie, naczelna figura bohatera, nie wynika z jego natury buddy, dającej mu spokój umysłu ponad rozproszonym, powierzchownym światem lecz z jego odmowy komunikowania (która, jako taka, jednak jest formą komunikacji jak 0 choć „nic” to jednak „coś”). Hirayama milczy selektywnie. Osoby nie bliskie mu są zbywane minami lub grymasami. Te bliskie, dostępują jego głosu. Odmowa wynikać może z lęku przed otwarciem się na innego, a ten z głębokich a nie zagojonych ran, co wzmacnia scena spotkania z siostrą.
Wśród słyszących Hirayamę jest właścicielka baru, którą łączy z nim sekretna nić więzi emocjonalnej. Na tyle skryta, że nie wysłowiona przez żadne z nich.
Dopiero spotkanie ze śmiercią wybudza go z depresyjnego letargu i zmusza do działania wywołując w końcowej scenie subtelne salwy ambiwalentnych emocji. Niezdrowy dystans skraca się tak bardzo, aż przynosi łzy.
Na koniec seansu widza czeka plansza a definicją słowa „komorebi – oznaczającza migotanie światła i cienia. Powodują je kołysane wiatrem liście. Istnieje tylko raz, w danej chwili”.
W znamiennej scenie w barze, z ust właścicielki, padają choć nie wprost do Hirayamy słowa „Miłość nie sprzyja cierpliwym”. Podobnie jak komorebi istnieje tylko raz, i miłość ma swój czas więc jeśli kochasz kogoś to mu to powiedź.
Co dalej? Może będzie w sequelu.